Prezydentem Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy w historii może zostać kobieta. Kampania wyborcza kipi jednak testosteronem. Po rewelacjach kobiet zarzucających Donaldowi Trumpowi molestowanie wydawało się, że Hillary Clinton prezydenturę ma w kieszeni. Teraz jej szanse znów stoją pod znakiem zapytania. Wszystko z powodu "wiecznie napalonego mężczyzny w średnim wieku".
Prezydentem Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy w historii może zostać kobieta. Kampania wyborcza kipi jednak testosteronem. Po rewelacjach kobiet zarzucających Donaldowi Trumpowi molestowanie wydawało się, że Hillary Clinton prezydenturę ma w kieszeni. Teraz jej szanse znów stoją pod znakiem zapytania. Wszystko z powodu "wiecznie napalonego mężczyzny w średnim wieku".
Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że Hillary Clinton najgorszy etap afery mailowej ma już dawno za sobą. Korzystanie z prywatnego serwera w czasie, gdy pełniła funkcję szefowej amerykańskiej dyplomacji, zostało co prawda nazwane przez szefa FBI działaniem "nadzwyczaj nieostrożnym", nie dopatrzono się jednak niczego, co mogłoby doprowadzić do postawienia jej zarzutów.
Informacja o odnalezieniu nowych maili, które bada teraz FBI, spadła na sztab kandydatki demokratów jak grom z jasnego nieba. Do wyborów zostało bardzo niewiele czasu, a dla byłej pierwszej damy, która ma problemy ze zdobyciem zaufania Amerykanów, nie ma nic gorszego niż podsycanie wątpliwości, czy jej działalność rzeczywiście jest tak transparentna, jak chciałaby ją przedstawiać kandydatka. Kampania Donalda Trumpa nabrała wiatru w żagle, bo cóż lepiej pomaga zbudować obraz "oszustki Hillary" ("crooked Hillary") niż wątpliwości śledczych?
Dyrektor FBI James Comey ostrożnie dawkował informacje na temat nowej porcji maili, czym naraził się na ostrą krytykę i poważne zarzuty dotyczące prób ingerowania w proces wyboczy. W końcu ł i ogłosił, że agencja przeanalizowała maile Clinton, i że nie ma podstaw, by postawić kandydatce Demokratów zarzuty karne.
Wiadomo jednak, że śledczy natknęli się na nową korespondencję, badając sprawę erotycznych SMS-ów byłego kongresmena Anthony'ego Weinera. Zdyskredytowany polityk znany jest ze swojego upodobania do wirtualnych znajomości z silnym podtekstem erotycznym. Pech chciał, że tym razem adresatką jego wiadomości była nieletnia dziewczyna, dlatego sprawą zainteresowały się nowojorska policja i FBI. Weiner zniszczył już swoją karierę polityczną, teraz jednak jego słabości mogą mieć wpływ na wynik wyborów. Jest bowiem mężem Humy Abedin, prawej ręki Hillary Clinton. Na jego laptopie znaleziono tysiące maili Abedin pochodzących z czasów, gdy pracowała w departamencie stanu.
41-letnia dziś Huma urodziła się w Kalamazoo w stanie Michigan w rodzinie indyjsko-pakistańskich intelektualistów. W wieku trzech lat wyjechała z rodzicami do Arabii Saudyjskiej. Do Stanów wróciła dopiero na studia.
W saudyjskiej Dżuddzie ojciec Humy, Syed, założył think tank Institute of Muslim Minority Affairs i czasopismo "Journal of Muslim Minority Affairs", zajmujące się sytuacją muzułmańskiej mniejszości na świecie. Rodzinie w nowym kraju pomagał się odnaleźć Abdullah Omar Nasseef, rektor miejscowego uniwersytetu i bliski współpracownik saudyjskiego rządu. Przeciwnicy Abedin, którzy od lat zajmują się tropieniem jej powiązań z islamskimi fundamentalistami, przekonują, że w przeszłości miał on związki z Al-Kaidą i wciąż pozostaje "ważną postacią" w Bractwie Muzułmańskim.
Korzenie Humy od dawna pobudzają wyobraźnię polityków skrajnej frakcji Partii Republikańskiej. Na czele krucjaty przeciwko najbliższej współpracownicy Clinton stanęła w 2012 r. Michele Bachmann, zasiadająca w Izbie Reprezentantów zwolenniczka ruchu Tea Party. Zmobilizowała czterech kolegów z Kongresu i wraz z nimi przygotowała ostrzeżenie dla Departamentu Stanu, w którym alarmowano, że Bractwo Muzułmańskie zinfiltrowało najwyższe szczeble amerykańskiego rządu. Szczególną uwagę zaniepokojonych polityków przykuła oczywiście Abedin. W jej obronie dość niespodziewanie stanął wtedy republikański senator John McCain, którego ciężko posądzić o szczególną sympatię dla Hillary Clinton czy Baracka Obamy. – Znam Humę jako inteligentną, prawą, pracowitą i lojalną urzędniczkę wykonującą obowiązki dla dobra naszego kraju i rządu – przekonywał. Abedin do dziś wspomina gest sędziwego senatora ze wzruszeniem i wdzięcznością.
Ambitna stażystka
Na taką opinię Huma pracowała przez lata. Do Białego Domu trafiła bowiem w 1996 r. jako studentka George Washington University. Jak wspomina, marzyła o tym, żeby zostać dziennikarką, podobnie jak jej idolka Christiane Amanpour. Gdy nadarzyła się okazja, by popracować w ramach studenckiego stażu u boku pierwszej damy, matka przekonała ją, że nie należy odrzucać takiej szansy. – 16 lat później mogę powiedzieć, że nie zmieniłabym ani jednej rzeczy – przyznała w 2012 r. w czasie wystąpienia na jednej z konferencji. – No i poznałam Christiane Amanpour – dodała.
W ciągu 20 lat u boku Clinton pracowała na wielu stanowiskach o coraz poważniej brzmiących nazwach. Towarzyszyła swojej szefowej na każdym etapie jej kariery. Była asystentką od wszystkiego ("body woman"), zastępczynią szefa gabinetu sekretarz stanu, a teraz formalnie pełni funkcję zastępczyni szefa kampanii prezydenckiej. Bez względu na to, jak oficjalnie nazywa się pełniona przez nią rola, obowiązki pozostają bez zmian: jest przede wszystkim powiernicą i stałą towarzyszką Clinton. Gdziekolwiek pojawia się Hillary, tam jest również Huma. Bywa nazywana "drugą córką Clintonów" albo "mini-Hillary".
– Nie wiem, czy Hillary umiałaby wyjść za drzwi bez Humy – mówiła w rozmowie z "Vogue" Mandy Grunwald, od lat pracująca z Clintonami. – Jeśli klimatyzacja chłodzi zbyt mocno, Huma przybiega z szalem. Zawsze myśli trzy kroki do przodu – podkreślała.
– Była bardzo, bardzo religijną osobą. Nie paliła, nie piła ani nie przeklinała, zawsze bardzo grzeczna – wspominała w "Newsweeku" początki Humy u boku Clinton osoba z jej otoczenia. Podobnie jak każdy, kto decyduje się powiedzieć o Abedin coś więcej, w rozmowach z dziennikarzami nie chce zdradzać tożsamości. Długa lista zazwyczaj rozmownych współpracowników Clintonów kurczy się, gdy pada pytanie o Humę. Pod nazwiskami ograniczają się do laurek lub ogólników: jest świetnie zorganizowana, ma doskonały zmysł strategiczny i jest wspaniałą koleżanką. Trudno więc osądzić, ile prawdy mają w sobie przekazywane anonimowo anegdoty – jak ta, według której Huma rozpłakała się, gdy dowiedziała się, że Clinton sama wniosła swój bagaż po schodach, bo akurat nie było jej w pobliżu.
Dobrze ubrana pani od wszystkiego
Gdy Clinton po raz pierwszy ubiegała się o prezydencką nominację demokratów, Abedin była już rozpoznawalną osobą. Znana była nie tylko z bliskiej relacji z byłą pierwszą damą, ale także ze świetnego stylu i miłości do mody. Pojawiała się w towarzystwie Anny Wintour, legendarnej redaktor naczelnej amerykańskiego "Vogue" czy projektanta Oscara de la Renty.
– Na zewnątrz było ze 40 stopni, ze wszystkich lał się pot. Pamiętam jednak Humę w niebieskim wełnianym garniturze. Ani kropli potu na jej czole, każdy włos gładko ułożony, wszystko perfekcyjnie poukładane w jej torebce Yves Saint Laurent – wspominała w rozmowie z "New York Observerem" jedna z osób pracujących przy pierwszej kampanii Clinton.
Była pierwsza dama przegrała walkę o nominację demokratów z charyzmatycznym senatorem Barackiem Obamą. Gdy leciała do Chicago, by rozmawiać ze świeżo wybranym prezydentem o objęciu stanowiska szefowej amerykańskiej dyplomacji, zabrała ze sobą Humę. Nikogo nie zdziwiło też to, że Abedin również wkrótce trafiła na Foggy Bottom, gdzie mieści się siedziba departamentu stanu.
Żadne wyzwanie związane z pracą dla szefowej dyplomacji nie było dla niej zbyt trudne ani zbyt trywialne. Gdy w lipcu 2015 r. departament stanu opublikował maile Clinton z czasów, gdy była ona sekretarz stanu, cały świat mógł się przekonać, jak ważną osobą w jej codziennym życiu jest Huma. Była załączana do korespondencji Clinton z dyplomatami, urzędnikami Białego Domu i światowymi przywódcami.
Zajmowała się też bardziej przyziemnymi sprawami: organizacją zajęć jogi czy masażu, doborem menu. Przez kilka dni media żyły ich wymianą mailową, w której Abedin cierpliwie tłumaczyła jednej z najbardziej wpływowych kobiet świata, jak używać faksu. W jednym z maili niepokoiła się, że sekretarz stanu nie wstanie na poranną rozmowę telefoniczną z ówczesnym premierem Indii Manmohanem Singhem. Prosiła Monicę Hanley, kolejną bliską współpracownicę szefowej dyplomacji, by na pewno przypomniała Clinton o telefonie, bo sekretarz stanu "często jest zdezorientowana".
Nowa power couple
Zapracowana i oddana Clinton Huma długo odkładała życie prywatne na dalszy plan. Zmienił to dopiero Anthony Weiner, ambitny nowojorski polityk. Początki nie były łatwe. Weiner został wybrany do Kongresu w 1998 r. Na Humę zaczął wpadać po roku 2001, gdy Clinton została senatorem. – Zacząłem ją coraz częściej widywać i pomyślałem sobie: wow, kto to jest? – wspominał w obszernym wywiadzie dla "New York Times Magazine" Weiner.
W czasie wyjazdowego spotkania Partii Demokratycznej w Martha's Vineyard zdecydował się zaprosić ją na drinka. Abedin wskazała jednak na swoją szefową i wyjaśniła, że musi pracować. Wtedy interweniować miała Clinton, która kazała "młodym" nie przejmować się pracą i miło spędzić wieczór. Huma jak zwykle posłuchała szefowej. Pierwsza randka nie należała jednak do udanych.
– Wyszliśmy na drinka – relacjonował Weiner. – Wtedy dowiedziałem się, że nie pije. Zamówiła herbatę, a następnie szybko przeprosiła i wyszła do łazienki. W czasie jej nieobecności podeszło do mnie kilkoro jej znajomych, radząc, bym trzymał się z daleka, bo nic z tego nie będzie. Huma nie wróciła. Olała mnie – wspominał.
Abedin twierdzi, że wizyta w łazience rzeczywiście zajęła jej sporo czasu, ale tylko dlatego, że po drodze wpadała na znajome osoby, z którymi musiała zamienić słowo. Gdy wróciła, znudzonego czekaniem Weinera już nie było.
W ciągu kolejnych kilku lat regularnie spotykali się przypadkiem. – Kiedy Hillary wchodziła na scenę, Anthony często z niej schodził. Mówił: "rozgrzałem ich dla ciebie, Hillary". A ja myślałam sobie: co za palant – opowiadała Huma.
Ich stosunki ociepliły się dopiero w 2007 r. Weiner pozwolił wtedy Clinton uniknąć niezręcznej sytuacji, kiedy w czasie dorocznego przemówienia o stanie państwa wygłaszanego wtedy przez George'a W. Busha usiadł między Obamą a Clinton – ówczesnymi rywalami. Abedin wysłała mu SMS: "Doceniam, że dbasz o moją szefową". Poszli na kawę i zorientowali się, że mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego.
– Oboje prowadziliśmy bardzo intensywne życie zawodowe, oboje byliśmy poślubieni pracy. On to rozumiał – podkreślała Huma.
Zostali parą w czasie pierwszej kampanii Clinton. Gdy w Puerto Rico reporter zapytał Weinera, dlaczego poświęca tak dużo czasu na agitowanie na rzecz Hillary, odpowiedział: – W dużej mierze dlatego, że spotykam się z Humą. W ten sposób o tym, że są parą, dowiedzieli się wszyscy. Związek ambitnego polityka, uznawanego za wchodzącą gwiazdę Partii Demokratycznej, i prawej ręki Clinton rozbudzał wyobraźnię. Byli młodzi, piękni, a Waszyngton stał przed nimi otworem. Pobrali się w lipcu 2010 r. Ślubu udzielił im Bill Clinton.
Żona idealna
Bajka skończyła się nagle w maju 2011 r. Abedin wyjechała z Clinton i Obamą do Londynu, a tuż po powrocie do Waszyngtonu odsłuchała wiadomość, którą zostawił jej mąż: "Ktoś włamał się na moje konto na Twitterze. Kiedy będziesz w domu?".
Zdjęcie penisa w stanie erekcji zamieścił jednak na portalu przez pomyłkę on sam. Zamiast 21-letniej studentki college'u w Seattle, do której miało trafić, zobaczyło je 45 tys. osób. Reporterzy poczuli krew i zasypywali Weinera pytaniami. Chcieli się dowiedzieć, czy to jego zdjęcie, a jeśli nie, to czemu nie powiadomił służb. Weiner nie umiał trzymać nerwów na wodzy, w czasie jednej z konferencji nazwał dziennikarza "dupkiem". Abedin wciąż miała jednak pełne zaufanie do męża.
– Nie używałam nigdy Twittera – wspominała później. – Nie miałam pojęcia, jak działa. A Anthony już w przeszłości opowiadał mi o internetowych trollach, które starają się mu zaszkodzić – wyjaśniała.
Huma była już wtedy w ciąży, chciała za wszelką cenę odpocząć od rozgłosu. Para wyjechała na weekend do Hamptons, by odciąć się od wścibskich mediów. – Wtedy zadzwonił do mnie Chris Cuomo (wtedy dziennikarz ABC News), mówiąc, że zgłosiła się kobieta, która opowie, że wymieniałem z nią erotyczne wiadomości. To był moment, kiedy powiedziałem Humie: słuchaj, nie mogę, nie chcę cię okłamywać – opowiadał dziennikarzowi "New York Timesa" podobno ze łzami w oczach. – Ona była załamana, ale powiedziała: "nie możesz okłamywać innych, musisz powiedzieć prawdę".
Na konferencji prasowej przyznał, że wymieniał zdjęcia i wiadomości erotyczne z sześcioma kobietami w ciągu ostatnich trzech lat, czyli w zasadzie przez całą swoją znajomość z Humą. Zapewniał, że z żadną z kobiet nie spotkał się osobiście. Jeden z urzędników departamentu stanu powiedział w rozmowie z "Vanity Fair", że wśród niektórych pracowników początkową reakcją było stwierdzenie, że Abedin swoim zachowaniem popchnęła go do tego, bo "nigdy jej nie było".
– Dawała tak dużo Hillary, że cóż mogło zostać dla niego? To było politycznie niepoprawne, ale zastanawialiśmy się nad tym – relacjonował w rozmowie z "Vanity Fair".
Huma wróciła do pracy następnego dnia po konferencji, na której mąż przyznał się do swoich wyskoków. Można się domyślać, że w trudnym okresie pomogła jej Clinton, która sama musiała przejść przez upokorzenie związane z publicznym roztrząsaniem wyskoków Billa Clintona. – Odbyłyśmy wiele prywatnych rozmów w ciągu tych pierwszych dni, ale nie czułabym się komfortowo, mówiąc o szczegółach – wspominała później Abedin. – Mogę tylko powiedzieć o całej jej rodzinie, że bezwarunkowa miłość i wsparcie, które mi okazali, to prawdziwy dar. I myślę, że nie będzie miała nic przeciwko temu, jeśli powiem, że sądzi, iż każda kobieta powinna mieć możliwość, by podjąć jakąkolwiek decyzję chce i nie być z tego powodu osądzaną.
Seksafera bez seksu stała się obiektem żartów, a Weiner – powszechnym pośmiewiskiem. Amerykanie przyzwyczaili się do romansów polityków, ale co sądzić o kongresmenie, który wysyła zdjęcia krocza obcym kobietom? Sytuację Weinera pogorszył fakt, że nie przyznał się od razu. Przyjaciele radzili mu, żeby powiedział, że jest seksoholikiem, ale się na to nie zdecydował.
Huma nie chciała, by mąż rezygnował z miejsca w Izbie Reprezentantów, za wszelką cenę próbowała wrócić do normalności. Weiner czuł jednak, że nie ma wyjścia. Wzywała go do tego ówczesna lider demokratycznej większości Nancy Pelosi, a Clintonowie – zgodnie z relacją Politico – mieli być zdegustowani jego zachowaniem. Ani wtedy, ani później nie wypowiedzieli się jednak na ten temat publicznie.
Druga szansa
Rezygnacja Weinera oznaczała dla młodego małżeństwa spadek dochodów. Po skandalu mogli jednak liczyć na przyjaciół Clintonów, którzy chcieli pomóc im w nowym starcie. Wieloletni zwolennik byłej pierwszej damy i nowojorski deweloper Jack Rosen pomógł im znaleźć słoneczny i przestronny nowojorski apartament w jednym ze swoich budynków. Prasa zastanawiała się, jak bezrobotny Weiner i urzędniczka departamentu stanu mogą sobie pozwolić na takie luksusy. Rosen zapewniał, że płacili czynsz zgodnie z rynkową stawką.
W tym czasie Huma uzyskała też status "specjalnego pracownika rządu" (special government employee), dzięki czemu mogła pracować z Nowego Jorku, zajmować się dzieckiem oraz dorabiać sobie przy innych przedsięwzięciach. Zaczęła pracę w fundacji Clintonów, a także w firmie konsultingowo-inwestycyjnej Teneo Holdings, założonej przez jej dawnego kolegę Douglasa Banda, który pełnił przy Billu Clintonie taką samą rolę jak ona sama przy Hillary.
Różnorodność podejmowanych przez nią wyzwań stała się przedmiotem zainteresowania republikańskiego senatora z Iowa Charlesa Grassley'a. Szukał potencjalnego konfliktu interesów i zarzucał, że status Humy "zaciera granicę między pracownikami sektora publicznego i prywatnego". – Wiemy, że umawiała sekretarz Clinton na kolacje ze swoimi pracodawcami z prywatnego sektora, wysyła im maile z rządowego konta – mówi. Departament stanu bronił jednak Abedin.
W lipcu 2012 r. Huma, Weiner i ich sześciomiesięczny synek Jordan pojawili się na okładce magazynu "People". Opowiadali o tym, jak starają się pracować nad małżeństwem. – Anthony spędził każdy dzień od czasu skandalu, starając się być najlepszym mężem i ojcem, jakim może być. Jestem dumna, że jestem jego żoną – zapewniała Huma.
"Clintonowska szkoła wybaczenia"
W sierpniu byli bohaterami wspomnianego już wcześniej obszernego artykułu w "New York Magazine", w którym opowiedzieli o tym, jak starają się odbudować swoje życie. Niedługo potem Weiner ogłosił, że zamierza ubiegać się o fotel burmistrza Nowego Jorku.
Latem 2013 r. Hillary Clinton, która właśnie opuściła departament stanu, wróciła na stałe do Nowego Jorku i planowała spokojny rok. Miała z dala od zainteresowania mediów przygotowywać się do kolejnej walki o prezydenturę. Wtedy jednak świat po raz kolejny usłyszał o słabości Anthony'ego Weinera do obscenicznych zdjęć. Tym razem używał pseudonimu Carlos Danger, który po tym stał się inspiracją dla niezliczonych żartów.
24-letnia kobieta z Indiany, "aspirująca satyryczka polityczna" Sydney Leathers opowiedziała mediom o sekstelefonach i erotycznych czatach z Weinerem, do których dochodziło długo po tym, jak zrezygnował z miejsca w kongresie i wybłagał u Humy przebaczenie. Nazwisko Clinton znalazło się w nagłówkach obok informacji o lubieżnych wiadomościach i penisach.
I tym razem Huma została przy mężu. – Chcę powiedzieć, że go kocham, wybaczyłam mu, wierzę w niego – podkreślała. – Nie był to łatwy wybór, ale podjęłam decyzję, że warto zostać w tym małżeństwie – mówiła. – Huma pochodzi z clintonowskiej szkoły wybaczenia: władza jest ważniejsza niż godność – skomentował dziennikarz "New York Post". Kampania Weinera przerodziła się jednak w farsę i ostatecznie zdobył on niecałe 2 proc. głosów.
O jedno zdjęcie za dużo
Miarka przebrała się w sierpniu tego roku, kiedy Abedin dowiedziała się, że "New York Post" zamierza opublikować sugestywne zdjęcie męża z leżącym obok 4-letnim synkiem. – Po długich i bolesnych rozważaniach podjęłam decyzję o separacji. Anthony i ja pozostajemy oddani robieniu tego, co najlepsze dla naszego syna, który jest światłem naszego życia. W tym trudnym czasie prosimy o uszanowanie naszej prywatności – poinformowała dziennikarzy.
"New York Post" opisał trwające miesiącami rozmowy Weinera z kobietą deklarującą się jako "zwolenniczka Donalda Trumpa i NRA". Wymieniali ze sobą zdjęcia – kobieta w bikini, półnagi Weiner demonstrujący brzuch lub krocze. Były kongresmen przyznał, że "są przyjaciółmi od dłuższego czasu", i zapewniał, że "rozmowy były prywatne, często zawierały zdjęcia jej siostrzenic i bratanków oraz mojego syna, a ich treść zawsze była odpowiednia".
Sytuację wykorzystał Donald Trump, który przekonywał, że Abedin nie może mieć dostępu do informacji niejawnych, bo na pewno podzieli się nimi ze swoim mężem "zboczeńcem". Wskazywał też, że wybór takiej najbliższej współpracownicy to kolejny przykład "złego osądu" byłej sekretarz stanu.
USA. Wybory prezydenckie 2016 »
Rozstanie po 20 latach?
Jeszcze niedawno Huma była wymieniana jako niemal pewna na stanowisko szefowej gabinetu w razie wygranej Clinton. Teraz jednak nie jest to takie oczywiste. Choć nieuzasadnione jest obwinianie kobiet za błędy ich mężów, praktyka pokazuje, że trudno jest zerwać z tym zwyczajem. Kolejne wyskoki Weinera przypominają wyborcom o niewierności Billa Clintona i niesmaku, z jakim cały świat słuchał o plamach na sukience Moniki Lewinsky.
Rewelacje szefa FBI wywołały pytania o przyszłość Humy. W czasie kampanii powierzano jej znacznie poważniejsze zadania niż dotychczas: reprezentowała Clinton w czasie zbiórek pieniędzy, spotykała się z urzędnikami w imieniu szefowej. Jak pisze portal Politico, przyznanie jej ważnej funkcji w Białym Domu może jednak zadziałać jak przynęta dla wszystkich szukających spisków w otoczeniu Clinton.
"New York Times" zauważa, że Clintonom ciężko jest się odciąć od jej najwierniejszych pracowników, nawet jeśli przynoszą polityczne szkody. Nowojorski dziennik stawia jednak pytanie, czy tym razem "nie był to o jeden skandal za daleko".