To było osiedle wzór. Pokazywano je Gierkowi i... szachowi Iranu. Z zakładami pracy dla kobiet, by mogły wyjść ugotować obiad dla męża i wrócić do pracy. Z drogami, których budowniczowie zakładali, że jeden samochód będzie przypadać na dziesięciu mieszkańców. Ale by je wybudować, trzeba było wysiedlić Bułgarów i wyrwać selery wielkie jak głowy.
Długość geograficzna: 16°57'E
Szerokość geograficzna: 52°23'N
Na południowy wschód od centrum Poznania, za Wartą. Kiedyś było to kilka dzielnic: Rataje, Żegrze, Chartowo, część Franowa i Starołęki. Dziś jedna wielka dzielnica mieszkaniowa. 15 osiedli, 287 bloków i wieżowców. Sypialnia miasta, w której śpi co siódmy poznaniak.
Oto Rataje.
Wielka przeprowadzka
Pół wieku temu, 28 stycznia 1968 roku, pierwsi szczęśliwcy, w liczbie 80, przemierzali plac budowy. Z bagażem podręcznym balansowali na betonowych płytach ułożonych w morzu błota. Z książeczkami "W moim mieszkaniu" w kieszeniach, które każda z rodzin otrzymała od spółdzielni mieszkaniowej Osiedle Młodych. Tę drogę pokonają później meblościanki, tapczany, obrazy.
Adres: osiedle A.
I nic to, że blok miał krzywe ściany, nieszczelne okna i że były kłopoty z instalacją elektryczną. Doczekali się. Wreszcie. Zostawiali "cztery kąty" w suterenach i na strychach, zaadaptowane pod mieszkania w spartańskich warunkach, w których przyszło im żyć po wojnie.
Z czasem wybrańców było coraz więcej. W miejsce kapusty, kalafiorów i papryk wyrastały kolejne bloki i wieżowce.
Blok na osiedlu A - to dziś budynek 111-112 na Osiedlu Piastowskim.
Szacuje się, że na całych Ratajach mieszka dziś około 65 tysięcy osób.
Co się stało z warzywami? I gdzie podziały się kury i krówki? Wspominamy.
Selery jak głowy
Rataje, bo rataj, czyli chłop, kmieć. Osada powstała prawdopodobnie na przełomie X i XI wieku. Od zawsze uprawiano tu owoce, warzywa i hodowano zwierzęta, które potem trafiały do Poznania. Dzielnicą Poznania Rataje zostały w 1925 r.
Warzywa uprawiali tu głównie... Bułgarzy. Do Poznania przyszli za chlebem, głównie w latach międzywojennych. I żyli w zgodzie z sąsiadami – Polakami i potomkami Bambrów. Ci ostatni pojawili się pod Poznaniem w XVIII w. Sprowadzono ich, by zasiedlili opuszczone wsie, zniszczone przez wojnę północną i wyludnione po epidemii cholery. Osiedlili się w Luboniu, Dębcu, Boninie, Wildzie, Jeżycach, Górczynie i właśnie na Ratajach.
Ratajska ziemia była niezwykle żyzna. - Położona na warstwie gliny długo trzyma wilgoć, co przy ogromnej pracy, pielęgnacji doprowadziło do wyhodowania wspaniałych okazów warzyw. Nawet jak była susza, to tam wszystko i tak rosło – opowiadał w 1998 roku dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" Christo Jordano, jeden z ratajskich ogrodników z Bułgarii.
Rosło i to jak! - Kalafiory ważyły po 10 kilogramów, a liście rosły na dwa metry. Selery jak głowy – półtora kilo jeden! – opowiadał z kolei Dymitr Kocew na łamach "Expressu Poznańskiego" w 1982 roku.
Bułgarzy uprawiali na Ratajach jeszcze: kapustę, cebulę, czosnek, ogórki, rzodkiewki, kalarepę i warzywa, które sprowadzali ze swojej ojczyzny: kabaczki, bakłażany, fasolę "bułgarską" i paprykę - wtedy jeszcze w Polsce egzotyczne.
Niektórzy Polacy mieli się nie dowiedzieć, jak smakuje bakłażan. Komunistyczne władze Poznania na warzywach postawiły krzyżyk – zapadła decyzja o wybudowaniu na polach bloków dla 150 tysięcy osób.
Wyrok w zawieszeniu
Pierwsze pomysły zakładające budowę wielkiej dzielnicy mieszkaniowej po prawej stronie Warty pojawiły się kilka lat po II wojnie światowej. Plan zagospodarowania przestrzennego Rataj Rada Narodowa uchwaliła jednak dopiero w 1961 roku. Przedsięwzięcie miało mieć podobną skalę jak krakowska Nowa Huta i Nowe Tychy.
Plan zakładał budowę 27 osiedli. Każde na 4700 osób. Osiedla miały być podzielone na cztery jednostki z "ośrodkiem centralnym", do którego każdy z mieszkańców miał mieć maksymalnie pół kilometra.
Co kryło się pod tajemniczym terminem "ośrodek centralny"? Dziś powiedzielibyśmy, że centrum handlowe. Ale nie takie zwykłe. Z posterunkiem Milicji Obywatelskiej, teatrem na 800 osób, stadionem na 12 tysięcy widzów, halą sportową, przestrzenią dla cyrku i wesołego miasteczka.
W każdej z jednostek miał funkcjonować także zakład pracy dla kobiet. Założenie było bowiem takie, żeby kobieta miała blisko z pracy do domu. By mogła wyjść, ugotować obiad dla męża i wrócić do pracy.
Wyszła też poznańska oszczędność - na każdego mieszkańca przewidziano zaledwie siedem metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej, podczas gdy w całym kraju normą było 10 metrów kwadratowych.
Założono, że na 10 mieszkańców nowej dzielnicy przypadać będzie jeden samochód. Dla połowy aut miały powstać "zespoły garażowe indywidualne i zespołowe". W latach 70. te założenia nieco skorygowano - na 10 mieszkańców przewidywano już nie jedno, a dwa auta.
Od słów do czynów
Na pierwsze prace trzeba było poczekać kolejne pięć lat - 18 lipca 1966 roku wmurowano akt erekcyjny pod budowę całej dzielnicy.
WIĘCEJ ZDJĘĆ NA STRONIE CYRYL.POZNAN.PL
Elementy potrzebne do budowy bloków produkowano na miejscu, w specjalnie wybudowanej, według sowieckich standardów, Wytwórni Prefabrykantów Wielkoformatowych.
Lokatorzy do pierwszego bloku wprowadzili się pod koniec stycznia 1968. Do końca roku gotowe było już 17 bloków, w których zamieszkało blisko sześć tysięcy mieszkańców.
Dojazd z centrum do nowego osiedla zapewniał most Marchlewskiego (dziś Królowej Jadwigi), który wybudowano w 1952 roku.
Kozy, ciepłe lody z mrówkami i pijacy pod krzyżem
Jak przez rzekę przeprawiali się wcześniej rolnicy i ogrodnicy?
– Łodzią. Przewoźnicy swoją przystań mieli na końcu ulicy Wioślarskiej, skąd płynęli na drugą stronę brzegu, zatrzymując się przy ulicy Piastowskiej. Jednym z przewoźników był pan Wiśniewski, który zabierał ludzi na pokład swojej łodzi z dwoma wiosłami – opowiada Witold Hoppel, były mieszkaniec Rataj. Jego mama na Ratajach mieszkała od początku, rodzina taty przeniosła się tutaj z Jeżyc.
- Dla małego dziecka taka przeprawa przez rzekę to było ogromne przeżycie. Po pokonaniu rzeki szło się na tramwaj na Drogę Dębińską. Pamiętam to jak przez mgłę, miałem wtedy 3-4 lata – wspomina Hoppel.
Samochodów w Poznaniu nie było wówczas zbyt wiele. A już szczególnie na Ratajach.
– Wtedy było ciężko w ogóle tędy przejechać. Na ulicy Wioślarskiej była dziura na dziurze bez jakiegokolwiek utwardzenia. Gdy raz na jakiś czas pojawił się samochód, wzbudzał prawdziwą sensację. Każde dziecko z okolicy chciało go zobaczyć i biegło za nim – mówi.
Z dziecięcych lat na Ratajach Hoppel wspomina jeszcze pasące się kozy jednej z sąsiadek, ciepłe lody, kupowane w sklepie pana Mareczki, z których musiał wygrzebywać mrówki, pijanych ludzi, którzy wychodzili z knajpy Przybeckiego, by po chwili wylądować pod stojącym w pobliżu krzyżem. I uliczne bitwy z chłopakami z Żegrza po lekcjach religii.
Dziś obie dzielnice stanowią jedną wielką sypialnię z wielkiej płyty.
Między blokami i wieżowcami do dziś stoi kilka domów z przeszłości. Wśród nich ten, w którym pan Witold spędził pierwsze lata życia.
– Przetrwał, ponieważ nie przeszkadzał w budowie, nie planowano w jego miejscu żadnego bloku – mówi Witold Hoppel. Tam, gdzie planowano bloki, miejscowych rolników, ogrodników i hodowców wywłaszczano.
"W latach 1966-1968 należy wyburzyć 300 zabudowań, zapewnić 313 mieszkań zastępczych i 30 zastępczych gospodarstw rolnych lub ogrodniczych, przenieść 20 placówek handlowych i usługowych" – czytamy w sprawozdaniu z sesji Rady Narodowej z 1965 roku.
– Odszkodowania były zupełnie niewspółmierne do strat. Za metr kwadratowy płacono 3,60 złotego. Stawki szły jednak ostro w dół, gdy powierzchnia terenu przekraczała 1000 metrów kwadratowych. Wówczas płacono zaledwie 90 groszy, a przecież wówczas chleb kosztował 3,50 złotego! – mówi Hoppel.
Jego rodziców, choć ich dom przetrwał, także wysiedlono. W pewnym momencie zaczął "psuć widok" i zaczęto wykwaterowywać ludzi. W 1981 roku decyzję o rozbiórce jednak wstrzymano.
Rolnik zostawiał na torach taczkę, ludzie wiwatowali
Z jednej strony powstawały bloki i wieżowce, z drugiej rolnicy wciąż uprawiali swoje pola.
Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, jak wtedy, gdy przecinano im ich pola torami tramwajowymi. Jak u Rothów - rodziców mamy pana Witolda - czy Janusza Jankowskiego.
– Miał ziemię tam, gdzie dziś znajduje się rondo Rataje. Tory poprowadzono przez środek jego gospodarstwa. W ramach protestu, przechodząc z jednej części swojego pola na drugą, potrafił postawić taczkę na torach, żeby spokojnie zamknąć na kłódkę jedną bramę, a następnie otworzyć drugą. W ten sposób zatrzymywał tramwaj – śmieje się Hoppel.
W końcu i po gospodarstwie Jankowskiego nie było już śladu. A władze miasta chwaliły się nową dzielnicą wszystkim najważniejszym gościom.
23 sierpnia 1977 roku Rataje pokazywano szachowi Iranu i jego małżonce. "W czasie przejazdu przez nowoczesne, zazielenione i ukwiecone aleje dzielnicy podziwiano funkcjonalność i estetykę wzniesionych domów i licznych obiektów użyteczności publicznej" – czytamy w depeszy PAP.
Ludzi zwalniano tego dnia wcześniej z pracy, a dzieci spędzano z okolicznych szkół, by wyszli na ulice i machali parze cesarskiej na powitanie. Kordon z limuzyną z otwartym dachem zatrzymał się przed ratajskim Domem Kultury "Trojka". PAP donosił: "Dostojni goście zwiedzili pracownie, w której rozwijają swe zainteresowania i pasje artystyczne najmłodsi poznaniacy; następnie uczestniczyli w zaimprowizowanym występie zespołu chóralno-tanecznego dzieci".
Na Ratajach mieszkało już ponad 60 tysięcy rodzin.
I wiele więcej ich nie przybyło. Zamiast planowanych 27 osiedli powstało 15. W sumie 287 bloków i wieżowców, a w nich 30 978 mieszkań, w których mieszka około 65 tysięcy osób. W największym z nich - 11-piętrowym bloku na os. Rusa o długości 435 metrów są aż 792 mieszkania.
*wszystkie cytaty pochodzą z książki Filipa Czekały "Historie warte Poznania"