- Zakopane jako jedyna gmina w Polsce nie przyjęło uchwały antyprzemocowej. Zatrzymali się na etapie myślowym, że to zmieni ich tradycję, rodzinę… Ja mówię: do cholery, jaką tradycję?! Bicie żony, łojenie swoich dzieci? Alkohol? (…) Uważam, że nie można zamiatać tego pod perskie dywany, bo problem jest. Trzeba o tym mówić, edukować – twierdzi Daniel Józek Qczaj, góral i trener personalny w rozmowie z Marzeną Chełminiak.
Daniel Qczaj. Trener fitness, który swoim hasłem "ukochoj sie" dowartościowuje i motywuje do ćwiczeń tysiące kobiet. Poczucie humoru, dystans do siebie, gwara to jego znaki szczególne. Sam nazywa się Kołczem rzyci. O dzieciństwie spędzonym na Podhalu, w Ludźmierzu, mówi, że było pasmem nieszczęść, naznaczonym przemocą i alkoholem. Kiedy rodzina wyemigrowała do USA, został pod opieką babci.
Wyjechał najpierw do liceum do Krakowa, potem do Warszawy. Był aktorem w Teatrze Buffo Janusza Jozefowicza, fryzjerem, kulturystą, walczył z depresją, uzależnieniami od alkoholu i sterydów, żeby ostatecznie stać się gwiazdą internetu. Postanowił głośno mówić o przemocy na Podhalu, narażając się tym samym na krytykę ze strony górali i części rodziny.
Kiedy jako 18-latek odwiedził rodziców, którzy wyemigrowali do Chicago, wstrząśnięty tym, co zobaczył, stanął w obronie mamy i dwóch sióstr. Mama zdecydowała się odejść od męża.
Qczaj przyznaje, że do dziś nie ma relacji z ojcem.
CZĘŚĆ 1. UKOCHOJ SIE
Daniel Józek Qczaj: Dzień dobry, witojcie!
Marzena Chełminiak: Qczaju, jeśli ty powiesz to swoje hasło, to natychmiast wszyscy – nawet ci, którzy nie wiedzą, kim jest Qczaj – domyślą się.
Ukochoj sie?
Tak, to jest właśnie on. Bawi cię, jak ludzie na twój widok zaczynają mówić po góralsku?
Bardzo mnie to bawi, bo często nie do końca im to wychodzi, ale to jest słodkie, to jest urocze. I fajne jest to, że to "ukochoj sie" już faktycznie mówią przez "ukochoj sie", a nie "ukochaj się". W kolejkach, w sklepach, gdzieś stoję i po prostu słyszę za swoimi plecami "ukochoj sie" – to jest najcudowniejsze, bo uważam, że w naszym kraju jest to bardzo potrzebne. To "ukochoj sie" wprowadza trochę więcej uśmiechu i luzu w majtkach.
Przez przypadek ci to wyszło?
Przez przypadek. To wyszło, kiedy nagrywałem trening dla matek i bardzo chciałem przekazać im to, żeby naprawdę się ukochały. Żeby w tym wszystkim, w całych tych pieluchach, tych pampersach przyklejonych czasem do pięt, po prostu poczuły się ze sobą kobieco. Ale kobieco w tym ciele, które mają, żeby nie wpadały w taką...
Perfekcyjną paranoję?
Dokładnie, w perfekcyjną paranoję, że muszą być idealnymi matkami, żonami, kochankami. Żeby się czuły ze sobą dobrze, bo od tego się to wszystko zaczyna. Krzyknąłem na końcu tego treningu "ukochoj sie" i powiem ci, że to jakoś tak szczerze – totalnie spocony, z gołą klatą – wyszło, że ludzie sami to podchwycili. Sami zaczęli hashtagować to "ukochoj sie" i to tak poszło. Zaczęło robić taką niesamowitą, fajną spiralę. Jak o tym mówię, to mam ciarki na grzbiecie.
Kobiety cię lubią, co?
Kochają mnie, czuję to. Teraz wróciłem właśnie z treningu – 400 kobiet. Więcej nie mogło być, bo takie mamy prawo, że po prostu więcej, to byłaby impreza masowa. Mogliśmy zrobić tylko na 400 osób, a chciało przyjść jeszcze więcej. No to jest fantastyczne. To była zawsze moja misja, wiesz. Myślę, że kobiety – moje kobietki, moje "fitlarwy", moje "ukochanki"...
Qczaj otoczony "fitlarwami"?
One czują to, wiesz? One czują, że to zawsze była gdzieś tam moja misja i moje cudowne "ukochanki", "fitlarwy" to po prostu czują i chyba dlatego mnie lubią.
A jesteś trochę spowiednikiem kobiet?
Oj tak. Jestem. Na tematy każde, naprawdę dosłownie każde, mi się zwierzają. Ja nie lubię tematów tabu, więc powiem szczerze: dzisiaj miałem rano rozmowę z jedną z moich "ukochanek" cudownych, która sama mi opowiedziała o swoim małżeńskim problemie, pod tytułem: "Urodziłam jakąś ilość dzieci i po prostu seks z moim mężem jest beznadziejny, ponieważ nic nie czuję. Qczajku, pomóż! Czy to jest możliwe, żeby moja macica jeszcze jakoś odczuwała coś, żebym ja coś czuła?". Oczywiście, ja jej mogę pomóc w ćwiczeniach od strony fitnessowej, jak wzmacnianie dna miednicy. Natomiast powiedziałem jej też szczerze: przecież dzisiaj w dobie operacji, można też operację zrobić, dlaczego nie? (...) Słuchaj, ona była wzruszona, poruszona, bo nie wierzyła, że ja jej odpisałem. I wiem, że coś się zadzieje.
Powiem ci jeszcze jedną historię, która niesamowicie zainspirowała mnie do treningu. Kobieta 60 lat, jej przyjaciółka przyjechała na wydarzenie ze mną – ona nie mogła – i kazała mi podziękować, właśnie w imieniu tej kobiety. Kobiety, która była przez swojego męża nieszanowana, była bita, w wieku 60 lat obejrzała moje filmy i postanowiła zmienić swoje życie. Rozwodzi się ze swoim oprawcą, chce zacząć nowe życie. Zaczęła się "ukochiwać", zaczęła czuć, że ona po prostu zasługuje na szacunek i na miłość do siebie.
CZĘŚĆ 2. GÓRALSZCZYZNA
Co dobrego dała ci góralszczyzna? A za chwilę zapytam, co jest obciążeniem.
Nie chcę tutaj wkraczać w tematy polityczne, natomiast to, co się dzieje, a mianowicie to, że Zakopane jako jedyna gmina w Polsce nie przyjęło uchwały antyprzemocowej, że generalnie zatrzymali się na etapie myślowym, że to zmieni generalnie ich tradycję, rodzinę... Ja chcę powiedzieć: do cholery, jaką tradycję?! Bicie żony, łojenie swoich dzieci? Alkohol? Nie bez powodu mówi się, że górale mają taki łeb, że możemy wypić bardzo dużo. To jest fakt i to się dzieje cały czas. Ja po występie u Kuby Wojewódzkiego dostałem masę pozytywnych wiadomości od kobiet, które są bite właśnie w moich rejonach, ale dostałem też masę hejtu (...) naprawdę strasznego. Od górali.
Że skalałeś własne gniazdo?
Tak. Jak się czuję w momencie, kiedy pluję na swoich? Jak się czuję, kiedy nie szanuję swoich?
Powiedziałeś prawdę.
Dokładnie. Ja kocham tych ludzi, jest tam mnóstwo fantastycznych osób, ale jest też mnóstwo ludzi pogubionych czy poturbowanych, którzy są pokłosiem swoich rodzin i historii. I to się dzieje. Miałem takie piękne spotkanie, na które mogliśmy zaprosić tylko około 150 osób, a przyszło dużo więcej. Ludzie stali, nie mieścili się w sali, ale przyszli na to spotkanie dla rodzin, które na co dzień spotykają się z przemocą. Dla dzieci. Nastolatki – przyjechali tam dla mnie, bo jestem dla nich pewnego rodzaju autorytetem… Widziałem w ich oczach, kiedy opowiadałem swoją historię, że wiedzą, o czym mówię, to było dla mnie naprawdę coś niesamowitego. Uważam, że nie można zamiatać tego pod perskie dywany, bo problem jest. Trzeba o tym mówić, trzeba edukować i mówić o tym, co to zmienia, kiedy jest taka ustawa – że ona jest dla tych ofiar. Dla ludzi, którzy bardzo często kończą źle.
To nie pierwszy raz, kiedy trafiłeś na sztandary. Pierwszy raz wtedy, kiedy powiedziałeś prawdę o swojej rodzinie i swoim życiu (ojciec nadużywał alkoholu - red.)
Dokładnie. Tak było.
Masz kontakt z ojcem?
Tata na własne życzenie zerwał ze mną kontakt. Odzywa się tylko, jak dojdzie do niego jakiś wywiad. Natomiast ja powiedziałem swoje. Współczuję mu. Mam dla niego bardzo dużo współczucia. Natomiast wydaje mi się, że jesteśmy na innych etapach życia.
Do tanga trzeba dwojga. Ale z mamą relacje wyprostowałeś?
Z moją mamą mam cudowne relacje. Nauczyliśmy się też tych relacji, bo ona wyleciała (do Chicago - red.), kiedy miałem 12 lat, więc wychowywała mnie w tamtym momencie przez telefon, który był u sąsiada – to były takie czasy, naprawdę ciężki moment. Kiedy zobaczyłem moją mamę po sześciu latach, pierwszy raz na żywo, była w ogóle w strasznym stanie, ale ja nie wiedziałem... Pamiętam jak dziś ten moment, kiedy zobaczyłem ją na lotnisku w Chicago, i ona mnie bardzo przytulała, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Tak bardzo się przygotowywałem na to, że po prostu ją przytulę, że będę szczęśliwy, że ją widzę, a było tak, jakbym widział obcą kobietę. Musieliśmy się krok po kroku uczyć, bo mama też nie wiedziała, jak się w tym odnaleźć. Wiem, że to było dla niej bardzo trudne. Miała w sobie ogrom wyrzutów sumienia, że nas zostawiła, ale tak musiało się wydarzyć po prostu. Dzisiaj pomiędzy mamą i moimi siostrami jest taka więź, że nikt z zewnątrz jej nie rozwali. Dbam o nie, one dbają też o mnie.
Świadomie zbudowana.
Dokładnie.
CZĘŚĆ 3. SPORT
Sportowy fitness nie jest zdrowy. Wcale nam nie służy.
To powie ci każdy sportowiec: taki sport już totalnie ekstremalny, to nie jest zdrowie. Potrzebne mi były zawody kulturystyczne, było mi potrzebne ich wygranie.
Na tym budowałeś swoją pewność siebie.
Tak, i to był moment, w którym ja bardzo tego potrzebowałem. Absolutnie nie psioczę na ten czas, bo dzisiaj jestem z tamtym czasem bardzo pogodzony. Na początku, dwa lata temu, kiedy zaczęła się moja kariera, byłem tym bardzo zmęczony. Byłem zmęczony jedzeniem suchego kurczaka, ryżu i tego wszystkiego. Dostałem "sportowstrętu", nie mogłem patrzeć w stronę siłowni już w pewnym momencie. Zaczęły mnie naprawdę drażnić osoby, które totalnie wpadały w samozachwyt. To mnie denerwowało, bo wiedziałem, to jest jedna wielka ściema. Wtedy postanowiłem, że wszystko to rozwalę. Dzisiaj, po dwóch latach jestem z tym bardzo pogodzony, bo to mi dużo dało. Takie poczucie: "Daniel, przez rok żarłeś kurczaka z ryżem… ale jesteś już dalej".
Kiedyś trzeba było patrzeć na te bicepsy i…
I ja się czułem świetnie w tym, bo wiedziałem, że na tym się ludzie zatrzymają, że to będzie taki czas, kiedy ktoś mnie spotka (i powie – red.) "a, ten mały, przypakowany" (...). Dziś ten mały Qczaj, mając metr sześćdziesiąt wzrostu, który ma do tego ogromny dystans, który patrzy na siebie jako na człowieka, który ma niesamowitą odwagę, bo naprawdę do tego, żeby robić te rzeczy, które robię i do których robienia namawiam ludzi, trzeba mieć odwagę. Ale do tego trzeba być pogodzonym z samym sobą.
A jak się będzie starzał Qczaj?
Ale to będzie, gościu! Słuchaj no, raczej nie urosnę, wyższy nie będę, więc nie będę się robił na nie wiadomo jak poważnego pana. Zresztą, taka moja natura, wiesz? Kocham życie, kocham doświadczać, kocham popełniać błędy. Kocham brać to, co mi życie daje. Czasami się zastanawiam, co będzie za rok... Początek mojego roku będzie przełomowy. Na razie nie mogę powiedzieć o tym, co się wydarzyło, ale dostałem propozycję, o której zawsze marzyłem, która w pewnym sensie jest kontynuacją mojej misji. Tak się cieszę, ale nie myślałem o tym, że to się wydarzy. Nie oczekiwałem tego.
A jest.
A jest. Ja po prostu robiłem swoje. I tak jest na każdym etapie mojego życia. Ludzie mnie czasem pytają: dlaczego od razu gdzieś cię nie było? Dlatego że ja cieszyłem się tym momentem, kiedy moje cudowne klientki przychodziły do mnie, kiedy mi się zwierzały. Kiedy na przykład z fotela fryzjerskiego szły ze mną na trening, bo potrzebowały takiego przyjaciela. I przez 10 lat to była moja misja. To było cudowne. Natomiast pewnego pięknego dnia – same mnie do tego namawiały – powiedziały: "Qczaj, ty naprawdę kiedyś zrobisz coś na większą skalę". Tak mi mówiły moje dziewczyny.
I to się właśnie dzieje.
Tak.
Ponieważ o marzeniach zacząłeś mówić, to teraz je sprecyzujemy. Na każdej karteczce piszesz jedno marzenie, zamykasz, a potem wylosujemy jedną.
Wow.
I zobaczymy, co los ma dla ciebie.
Ok.
Losuj i czytaj. Jedna karteczka.
Losie, cokolwiek mi dasz i tak będzie pięknie.
Przeczytaj.
O! "Skończyć książkę".
Czyli będzie książka?
Tak. Będzie książka. Ona jest w trakcie powstawania. Natomiast też ja nie chcę, żeby to była książka, która będzie dociśnięta potrzebami marketingowymi i tym, że Qczaj musi napisać książkę i wydać ją, bo to jest najlepszy moment. Chcę, żeby to była książka, która naprawdę wypływa z mojego serca. Jest już tytuł, połowa tej książki już jest, ale ostatnio tak dużo się działo, że potrzebowałem czasu, aby ochłonąć, i z powrotem do tego powracam. Miała być na wiosnę, ale pewnie troszkę się opóźni.
Ale stanie się.
Stanie się i to będzie naprawdę "ukochoj sie" – taki właśnie będzie nosić tytuł.
Dziękuję ci pięknie.
Ja również.
A teraz chodź, idę ci się wyspowiadać.
Chodź, "ukochojmy sie".