Państwo Islamskie ma pieniądze na zamachy terrorystyczne, bo sprawnie rozwinęło nielegalny biznes surowcowy, handlu dziełami sztuki, ludźmi, czy ich organami. Aby przestało zagrażać Zachodniej cywilizacji trzeba próbować je niszczyć nie rakietami, ale odciąć źródła finansowania.
Terroryzm jest teatrem strachu - mówił kilka dekad temu Brian M. Jenkins. Został stworzony dla widzów, czyli wszystkich zwykłych ludzi, którzy obserwują dramatyczne wydarzenia i zaczynają się bać o własne życie.
Dla terrorystów śmierć, jak największej liczby niewinnych osób jest tylko drogą do celu, którym jest wywołanie paniki, sprowokowanie niechęci wobec mniejszości i powiększenie wewnętrznych podziałów. To wszystko po to, aby kraj z głęboko podzielonym społeczeństwem, widzący wrogów wewnątrz był jeszcze łatwiejszym celem.
Przed tygodniem takim celem dla Państwa Islamskiego stała się Francja. W Paryżu zginęło 129 osób. Zachodni świat znów zaczął się bać. Jednak ten, czy wcześniejsze zamachy terrorystyczne nie byłby możliwe bez olbrzymich pieniędzy. Finansowanie gęstej siatki dżihadystów i zorganizowanie ataku kosztuje przecież krocie.
Ogromne zyski
Budżet Państwa Islamskiego wynosi ponad 2 mld dolarów.
RAND Corporation
Według danych zebranych przez analityków RAND Corporation, organizacji non-profit, zajmującej się polityką publiczną, budżet Państwa Islamskiego wynosi obecnie ponad 2 mld dolarów. Ta suma oczywiście rośnie, bo terroryści mają liczne źródła dochodów, które przynoszą im każdego roku ogromne zyski.
"Financial Times" podawał, że tylko na handlu ropą naftową Państwo Islamskie zarabia dziennie ok. 1,5 mln dolarów, a rocznie około 540 mln dolarów. Agencja Reutersa przed rokiem szacowała w swoim raporcie, że dochód z petrobiznesu był większy i kształtował się na poziomie 730-1460 mln dolarów.
Tak ogromne zyski osiągane są pomimo niskich cen surowca na światowych rynkach oraz tego, że ropa od terrorystów musi być tańsza, aby znaleźli się na nią chętni. Według szacunków baryłka ropy z Państwa Islamskiego kosztuje na czarnym rynku od 15 do 40 dolarów. To dużo mniej niż w legalnych źródłach, gdzie w ostatnich miesiącach np. baryłka ropy brent kosztowała około 45 dolarów.
Według amerykańskich służb wywiadowczych dziennie teren kontrolowany przez Państwo Islamskie opuszcza nawet 40 tys. baryłek ropy naftowej. Trafiają także do państw, które oficjalnie walczą z terrorystami a jego obywatele mogą stać się ich kolejnymi ofiarami.
Pieniądze zamiast wartości
Ropę kupuje zarówno reżim syryjski, jak i Kurdowie. Pośrednio trafia też do Iranu, czy do Europy przez kanał przerzutowy w Turcji. Te wszystkie siły, które walczą z Państwem Islamskim są również jego klientami.
dr Łukasza Fyderek, Uniwersytet Jagielloński
Zdaniem dr Łukasza Fyderka z Uniwersytetu Jagiellońskiego ropa Państwa Islamskiego jest sprzedawana niemal we wszystkich kierunkach. - Kupuje ją zarówno reżim syryjski, jak i Kurdowie. Pośrednio trafia też do Iranu, czy do Europy przez kanał przerzutowy w Turcji. Te wszystkie siły, które walczą z Państwem Islamskim są również jego klientami. Są zaangażowane w obrót ropą - podkreśla dr Łukasz Fyderek.
Zdaniem dr inż. Maciej Milczanowskiego, dyrektora Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie "oficjalnie nikt nie kupuje ropy naftowej od Państwa Islamskiego". Ale każdy wie, że mają wielu klientów, także w Europie, bo ich ropa jest po prostu tańsza. - Pieniądze powodują, że nie patrzy się na inne wartości, także na bezpieczeństwo. Nie chcemy tego widzieć. Udajemy, że tego nie wiemy, a tak naprawdę powinniśmy sobie uświadomić, że zła polityka powoduje, że sami pośrednio sponsorujemy ten terroryzm - uważa dr inż. Maciej Milczanowski.
Państwo Islamskie handluje również gazem. Z raportu Reutersa wynika, że z tej działalności pochodzi aż 17 proc. wszystkich przychodów organizacji terrorystycznej, czyli 489 mln dolarów. Kalifat w 2014 roku zarobił 300 mln dolarów na prowadzeniu zakładów przemysłowych i kopani fosforanów. 291 mln dolarów zarobiły fabryki cementu, a 200 mln przyniósł handel produktami rolnymi.
System podatkowy
Terroryści zarabiają też na wymuszeniach, haraczach, daninach pobieranych od lokalnych społeczności, czy urzędników.
dr inż. Maciej Milczanowski, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania
Jednak jak podkreśla Maciej Milczanowski to nie jedyna "działalność biznesowa" Państwa Islamskiego. - Terroryści zarabiają też na wymuszeniach, haraczach, daninach pobieranych od lokalnych społeczności, czy urzędników - wymienia dr inż. Milczanowski.
W raporcie pisze o tym Reuters. Państwo Islamskie stworzyło "system podatkowy", który polega na ściąganiu haraczy np. za przejazd danym odcinkiem drogi. Stawki są różne w poszczególnych regionach.
Na przykład w północnym Iraku haracz drogowy wynosi 200 dolarów, a za przejazd samochodem ciężarowym trzeba zapłacić 800 dolarów. Ponadto opodatkowane zostały wszelkie dobra luksusowe, działalność operatorów komórkowych oraz wypłaty z kont bankowych, a każdy obywatel kalifatu musi odprowadzać 5-procentowy haracz od swoich miesięcznych dochodów na tzw. dobrobyt społeczny i cele publiczne.
W kalifacie istnieje także podatek nakładany na nie-muzułmanów, który muszą płacić w zamian za nikłą gwarancję bezpieczeństwa. Według analityków Reutersa roczny dochód z tego typu wymuszeń sięga ok. 360 mln dolarów.
Niewolnictwo, prostytucja, porwania
Lwia część przychodów Państwa Islamskiego pochodzi z handlu ludzkimi organami. Na czarnym rynku np. za nerkę należy zapłacić 262 tys. dolarów, a za parę oczu około 1,5 tys. dolarów.
- Ludzka wątroba czy serce to wydatek rzędu 100 tys. dolarów. Państwo Islamskie handluje też ludźmi. Są to głównie kobiety. W kilku miastach kontrolowanych przez Państwo Islamskie istnieją targi niewolników - mówi dr Fyderek.
Kobiety sprzedawane są głównie do domów publicznych. Jako prostytutki pracują także w Europie. Mężczyźni jako niewolnicy pracują w fabrykach, czy na budowach. Bojownicy opracowali nawet specjalny cennik. Najdroższe są dzieci, które do dziewiątego roku życia kosztują 165 dolarów. Jednak im towar, czyli człowiek starszy, tym tańszy. 124 dolary trzeba zapłacić za nastoletnie dziewczynki, a kobiety powyżej 20 lat są jeszcze tańsze. Ich cena to około 100 dolarów.
Dżihadyści zajmują się również porwaniami dla okupu. Kiedy w ich ręce trafi obywatel bogatego kraju mogą zarobić krocie. Niech ilustracją tu będzie okup jaki za uwolnienie dwóch obywateli zapłacił niedawno rząd w Tokio. Było to aż 200 mln dolarów. Dużo mniej, bo 12 mln dolarów zapłaciły Włochy za zwrócenie wolności dwóm kobietom.
Handel dziełami sztuki
W mediach często widzimy obrazki, gdzie burzone są starożytne zabytki. Jednak bojownicy niszczą tylko te duże, których nie mogą sprzedać. Mniejsze dzieła sztuki trafiają do prywatnych kolekcjonerów, którzy są w stanie zapłacić krocie.
dr inż. Maciej Milczanowski, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania
Intratnym "interesem" Państwa Islamskiego jest również sprzedaż bezcennych dla Zachodniego świata antyków i dzieł sztuki starożytnej.
- W mediach często widzimy obrazki, gdzie burzone są starożytne zabytki. Jednak bojownicy niszczą tylko te duże, których nie mogą sprzedać. Mniejsze dzieła sztuki trafiają do prywatnych kolekcjonerów, którzy są w stanie zapłacić krocie, aby uratować dziedzictwo światowej kultury a przy tym zdobyć unikat do swojej kolekcji. A kiedy widzą, że terroryści niszczą zabytki o ogromnej dla nas wartości, to wpadają w panikę i tym chętniej płacą za starożytne antyki. Państwo Islamskie czerpie z tego ogromne zyski. Straszą nas przez media, że zniszczą dla nas wartościowe rzeczy i napędzają sobie rynek - uważa dr inż. Milczanowski.
Jakby tego było mało Państwo Islamskie pobiera podatek od sprzedaży dzieł sztuki.
Organizacje przestępcze sprzedając i wywożąc takie obiekty z terytorium Państwa Islamskiego muszą zapłacić podatek. - W zależności od prowincji jest to około 20-30 proc. wartości dzieła. Jednak skala obrotu dziełami sztuki jest bardzo trudna do oszacowana - twierdzi dr Fyderek.
Miliony od sponsorów
Ogromne sumy trafiają do Państwa Islamskiego także od tzw. prywatnych sponsorów oraz sympatyków z całego świata. W raporcie Reutersa możemy przeczytać, że w minionym roku kalifat zyskał w ten sposób około 50 mln dolarów. Najwięcej pieniędzy płynie do dżihadystów z Kuwejtu, Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a także państw Europejskich. Trzeba podkreślić, że przelewy nie pochodzą od rządów tych państw, ale od konkretnych prywatnych sponsorów.
- Bogaci sponsorzy, którzy popierają Państwo Islamskie, zamiast realizować dżihad miecza, realizują dżihad złota, który polega na wspieraniu finansowym określonych oddziałów walczących pod konkretnym dowódców. Pieniądze przekazywane są przez posłańców, a następnie rozliczane, bo sponsorzy oczekują konkretnych efektów. Dlatego w mediach społecznościowych tak wiele jest profili różnych oddziałów Państwa Islamskiego, które chwalą się swoimi dokonaniami. Służą one nie tylko do propagandy, ale również do raportowania darczyńcom, że ich pieniądze są dobrze wykorzystywane, bo np. udało się zburzyć kilka bałwochwalczych świątyń, czy zgładzić tylu a tylu wrogów: heretyków, krzyżowców, czy odszczepieńców - wyjaśnia dr Fyderek.
Co zrobić?
Wojna tabloidowa, którą teraz prowadzi Francja nic nie da. To pokazywanie pod publiczkę ilu to zabiliśmy terrorystów. De facto bomby spadły na miasto, gdzie 99,5 proc. mieszkańców to niewinni cywile. To wielki i szkodliwy absurd.
dr inż. Maciej Milczanowski, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania
Zdaniem dr inż. Macieja Milczanowskiego bez odcięcia źródeł finansowania nie da się pokonać Państwa Islamskiego. - Bombardowania, nawet najbardziej zmasowane nie mają kompletnie żadnego sensu. Przynoszą wręcz odwrotny skutek, bo ci którzy w ich wyniku tracą rodziny dobytek, zgłaszają się do Państwa Islamskiego jako kolejni bojownicy - twierdzi naukowiec.
Co zatem trzeba zrobić? Jak pozbawić dżihadystów pieniędzy, które wydają m.in. na organizację administracji i działanie państwa, a także wojsko, pracowników szybów naftowych, czy bojowników zbierających haracze?
Dyrektor Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem uważa, że potrzeba strategii. Tylko tak może udać się szybko i skutecznie osłabić Państwo Islamskie. - Wojna tabloidowa, którą teraz prowadzi Francja nic nie da. To pokazywanie pod publiczkę, ilu to zabiliśmy terrorystów. De facto bomby spadły na miasto, gdzie 99,5 proc. mieszkańców to niewinni cywile. To wielki i szkodliwy absurd - uważa dr inż. Milczanowski i dodaje, że potrzeba działań ekonomicznych i współpracy z państwami z regionu Zatoki Perskiej. Można je przekonać także finansowo, czy naciskami politycznymi, by inaczej osiągały swoje wpływy w regionie - dodaje.
Odciąć od surowców
Także dr Łukasz Fyderek z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że wymiar ekonomiczny jest kluczowy w ograniczaniu potencjału Państwa Islamskiego.
- Jednak dotąd nie zdecydowano się na bombardowanie szybów naftowych, bo politycznie byłoby to źle odebrane w Stanach Zjednoczonych. Tamtejszy establishment jednoznacznie skojarzyłby takie działanie z tym, co w 1991 roku zrobił Saddam Husajn, który podpalił szyby naftowe, co spowodowało ogromne zanieczyszczenie środowiska w Zatoce Perskiej. Ryzyko, że teraz stałoby się podobnie jest duże, więc USA tego nie zrobiły. Dlatego Państwo Islamskie ma ciągły dostęp do ropy - uważa dr Fyderek.
Jego zdaniem łańcuch przychodów Państwa Islamskiego można przerwać np. atakując transporty ropy. Na taki krok w ostatnich dniach zdecydowała się Rosja, która z powietrza zniszczyła setki cystern przewożących cenny surowiec.
- Na terenie Państwa Islamskiego rurociągi są przerwane, więc surowiec transportowany jest cysternami. Dotąd nie było ataków na transporty, bo obawiano się ofiar niewinnych ludzi i zanieczyszczenia środowiska, ale to najpewniej się zmieniło na początku tego tygodnia. Być może zamachy w Paryżu sprawią, że ta polityka zostanie zmieniona i ataki na transporty ropy staną się regularne. Gdyby tak się stało, to byłby to poważny cios finansowy dla Państwa Islamskiego - uważa dr Fyderek.
Kontrola przelewów
Niezbędne jest odcięcie dopływu gotówki z zagranicy.
dr Łukasz Tolak, Collegium Civitas
Zdaniem dr Łukasza Tolaka z Centrum Badań nad Terroryzmem w Collegium Civitas kluczowe w walce z Państwem Islamskim będzie odzyskanie kontroli nad obszarami zajętymi przez bojowników. - Zmniejszy to dochody pobierane od ludności w postaci haraczy i podatków. To obecnie jedno z najważniejszych źródeł wpływów Państwa islamskiego - mówi dr Tolak.
Jego zdaniem Zachód może zaszkodzić Państwu Islamskiemu ograniczając nielegalne przepływy finansowe. - Niezbędne jest odcięcie dopływu gotówki z zagranicy - uważa dr Tolak.
Zgadza się z nim dr Fyderek, ale jednocześnie podkreśla, że kontrola przelewów, czy tajnych kont bankowych w Szwajcarii, czy Londynie będzie niełatwą drogą. - Przelewy są robione między osobami fizycznymi, a takie transakcje trudno wychwycić - mówi dr Fyderek i dodaje, że w ten sposób transferowanych jest jedynie część pieniędzy.
- Dżihadyści dążą w każdym obszarze swojego życia do naśladowania rzeczywistości z VII wieku. Stąd rzadko używają wirtualnych pieniędzy, czy przelewów. Przesyłają środki finansowe przez posłańców, czy przez tradycyjne sieci kupieckie, które umożliwiają wypłacane pieniędzy w jednym miejscu świata muzułmańskiego za słownym poręczeniem, że pieniądze zostaną zwrócone w określonym czasie w innym miejscu. Takie działania są poza poziomem kontroli służb - dodaje dr Fyderek.
Sankcje
Zdaniem dr inż. Macieja Milczanowskiego, Państwo Islamskie oraz sponsorujące je osoby prywatne osoby należy objąć sankcjami. - Tak samo, jak zrobiono to w przypadku Rosji za atak na Ukrainę. Wtedy ich działalność byłaby trudniejsza, a może i niemożliwa, bo zamrożono by im np. środki finansowe na kontach. Problem w tym, że wielu tych darczyńców jest obywatelami państw, które są sojusznikami Europy, czy Stanów Zjednoczonych, a więc trudno sobie wyobrazić by taki scenariusz się ziścił, jeśli nie będzie dla niego wypracowanej szczegółowej strategii - uważa dr inż. Milczanowski.