Uważają, że szczepionki szkodzą, opóźniają rozwój dziecka, wywołują alergie, cukrzycę, a nawet autyzm. W Polsce rośnie liczba rodziców, którzy odmawiają szczepienia swoich dzieci. Tymczasem prawda jest banalna. – Jeżeli zaniedbamy szczepienia, wrócą wszystkie groźne choroby – mówi były mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii, profesor Andrzej Radzikowski.
Luty 2016. Media informują, że w Sejmie powstał zespół antyszczepionkowy. Ma go tworzyć czterech parlamentarzystów Kukiz'15, wśród nich Piotr Liroy-Marzec. Szybko się okazuje, że to nie do końca prawda. Zespół rzeczywiście się ukonstytuował, rzeczywiście tworzy go czterech posłów i jest wśród nich raper. Jego pełna nazwa to: Zespół ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień.
Jednak ma się zajmować nie walką z obowiązkowymi szczepieniami, ale zbliżaniem do siebie dwóch środowisk – przeciwników i zwolenników szczepień. Przynajmniej tak deklarują tworzący go parlamentarzyści: Paweł Skutecki, Jerzy Kozłowski, Piotr Liroy-Marzec oraz Wojciech Bakun.
– Jest wiele problemów, o których rodzice chcą wiedzieć. Sam sygnał o antyszczepionkowcach pokazuje, jaka to jest skala problemu. Różne rzeczy powstają na bazie domysłów – mówił Piotr Liroy-Marzec w "Tak jest" w TVN24.
Oto pierwszy fakt:
W Polsce na obowiązkowej liście jest 13 szczepień – m.in. przeciwko gruźlicy, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, śwince, różyczce czy tężcowi.
Fakt drugi:
Od kilku lat wyraźnie wzrasta liczba osób, które odmawiają podawania ich dzieciom. O ile w 2011 r. liczba niezaszczepionych maluchów wynosiła ok. 3 tys., to już rok później było ich o ponad 2 tys. więcej. W 2013 r. niezaszczepionych było 7,2 tys., a w 2014 r. – blisko 13 tys. dzieci.
Fakt trzeci:
W tym samym czasie widać również, jak szybko wzrasta liczba osób, które zachorowały na odrę. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że w 2014 r. było ich 110 – to o 25 przypadków więcej niż rok wcześniej i o 40 więcej niż w roku 2012.
Fakt czwarty:
Zdaniem lekarzy to właśnie brak szczepionek jest powodem rosnącej fali zachorowań i jeśli ta tendencja się utrzyma, nie unikniemy epidemii.
Lęk przed NOP-ami
W grupie niezaszczepionych są głównie dzieci przeciwników szczepionek oraz nieduży odsetek maluchów zwolnionych z tego obowiązku z powodów medycznych (poważna choroba czy alergia na któryś ze składników szczepionki). Głównym powodem, dla którego rodzice nie chcą szczepić dzieci, są NOP-y – niepożądane odczyny poszczepienne.
NOP jest nieprawidłową reakcją organizmu występującą po podaniu uodparniającego zastrzyku. Może to być gorączka, ale mogą to też być drgawki, paraliż czy zapalenie opon mózgowych. O tym wszystkim można przeczytać w dołączonej do szczepionki ulotce.
Lekarze nie informują o poważniejszych powikłaniach, dlatego gdy dziecko zachoruje, rodzice często nie wiążą tego z NOP
Justyna Socha, Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepionkach "STOP NOP"
– Lekarze nie informują o poważniejszych powikłaniach, dlatego gdy dziecko zachoruje, rodzice często nie wiążą tego z NOP – mówi w rozmowie z tvn24.pl Justyna Socha ze Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepionkach "STOP NOP".
To czołowa organizacja polskiego ruchu antyszczepionkowego. Jej głównym celem jest zniesienie obowiązkowych szczepień i opracowanie nowego systemu kontroli skutków ubocznych szczepionek.
– Chcemy, żeby było bezpieczniej. Według ankiety, którą przeprowadziliśmy, prawie 70 proc. tak zwanych nieszczepionych dzieci to są dzieci szczepione do czasu wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych i powikłań – wyjaśnia.
Aby jakiś objaw można było zakwalifikować jako NOP, musi być on stwierdzony najpóźniej cztery tygodnie po szczepieniu. Z oficjalnych danych wynika, że przy szczepionkach stosowanych w Polsce jeden NOP występuje przeciętnie raz na 10 tys. zastrzyków.
Zdaniem Sochy liczba ta nijak ma się do rzeczywistości.
– Praktycznie każdego dnia pojawia się kolejny przypadek NOP. Rocznie dowiadujemy się o kilkuset nowych przypadkach. Przypuszczalnie jest ich w Polsce ok. 100 tys. rocznie. Potrzebna jest zmiana systemu monitorowania NOP-ów. Otrzymujemy od rodziców sygnały, że mimo ich interwencji lekarze nie chcą zgłaszać odczynów zgodnie z ustawowym obowiązkiem – podkreśla.
Rtęć a autyzm
Za występowanie NOP-ów zdaniem przeciwników szczepień odpowiada m.in. tiomersal – związek zawierający rtęć, stosowany w niewielkich dawkach jako środek konserwujący. Lekarze podkreślają, że jest on nieszkodliwy i nasz organizm łatwo go wydala.
– Jeżeli chodzi o źródło rtęci w organizmie, to ważniejsze jest spożywanie ryb często zanieczyszczonych groźną metylortęcią – uważa specjalista chorób zakaźnych dr Ernest Kuchar. Według danych, które podaje m.in. kanadyjska agencjads.zdrowia publicznego, szczepionki zawierają znacznie mniej rtęci niż na przykład puszka tuńczyka.
Po tej szczepionce moje dziecko cofnęło się w rozwoju, było to dramatyczne, w wieku 7 miesięcy położone na brzuszku ledwo dźwigało głowę, przez prawie rok odnosiłam wrażenie, że to oddychająca szmaciana lalka obojętna na wszystko
Jolanta
Co z tym faktem robią przeciwnicy szczepień? Nie przyjmują go do wiadomości. Uważają, że to właśnie tiomersal jest sprawcą największych szkód w organizmie.
"Po tej szczepionce moje dziecko cofnęło się w rozwoju, było to dramatyczne, w wieku 7 miesięcy położone na brzuszku ledwo dźwigało głowę, przez prawie rok odnosiłam wrażenie, że to oddychająca szmaciana lalka obojętna na wszystko" – pisze na profilu STOP NOP Jolanta. "Walczyłam o rehabilitację, ale neurolog w moim mieście uważał, że wszystko jest w porządku. Dopiero neurolog we Wrocławiu wystawił skierowanie na rehabilitację. Pediatra bez cienia wątpliwości zgłosił NOP, był to drugi przypadek tego typu w jego przychodni".
Także inna mama obwinia szczepionkę za kłopoty rozwojowe swoich dzieci. "Moje najmłodsze dziecko po szczepionce przestało się prawidłowo rozwijać i przejawia cechy autystyczne. Starsze po każdym szczepieniu reagowało silną alergią – zostało tak na stale. Najstarsze dziecko przez 10 lat szczepione zgodnie z kalendarzem ma problemy z koncentracją i kojarzeniem. Ślepa i głucha byłam, ale od ponad roku nie szczepimy się na nic!!!" – opisuje Joanna.
Na stronie STOP NOP można przeczytać wiele podobnych historii dzieci, których choroba jest – według ich rodziców – efektem szczepienia.
Lekarze do tych opowieści podchodzą sceptycznie i podkreślają, że to, że dana choroba wystąpiła niedługo po podaniu szczepionki, nie jest równoznaczne z tym, że została spowodowana przez szczepienie.
– Najbardziej znane jest łącznie autyzmu ze szczepionką MMR, czyli przeciwko odrze, śwince i różyczce. Zjawisko to zostało bardzo uczciwie przeanalizowane i nie znaleziono na nie żadnych dowodów. To była zbieżność czasowa – tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl były mazowiecki konsultantwojewódzki w dziedzinie pediatrii profesor Andrzej Radzikowski.
Odwołuje się przy tym do badań brytyjskiego lekarza Andrew Wakefielda, które miały wykazać związek między szczepieniami a autyzmem i zapaleniem jelit. – To było świadome fałszerstwo, wyniki tych badań zostały obalone, a Wakefield otrzymał zakaz wykonywania zawodu – przypomina.
Nowy zespół Liroya
Czy przeciwnicy szczepionek zyskali właśnie nowego sprzymierzeńca w parlamentarnym zespole? Poseł Wojciech Bakun publicznie przyznaje, że swojego młodszego syna nie zaszczepi, ponieważ u starszej córki wystąpiły niepożądane odczyny, a wkrótce po nich okazało się, że dziecko choruje na cukrzycę typu 1.
Panowie zastrzegają jednak, że nie są przeciwko szczepieniom – chcą jedynie doprowadzić do dialogu na temat szczepionek. Piotr Liroy-Marzec: – Jednym z takich problemów, o których warto rozmawiać, jest to, że w tej chwili podaje się szczepionkę pierwszego dnia po urodzeniu, wcześniej było trzeciego. Nikt nie potrafi tego do końca wytłumaczyć.
Jednym z takich problemów, o których warto rozmawiać, jest to, że w tej chwili podaje się szczepionkę pierwszego dnia po urodzeniu, wcześniej było trzeciego. Nikt nie potrafi tego do końca wytłumaczyć
Piotr Liroy-Marzec
Zespół współpracuje z Justyną Sochą, która zresztą w ubiegłym roku bezskutecznie kandydowała do Sejmu z listy Kukiz'15. Socha nie ma wykształcenia medycznego.
– 90 proc. osób, które są powiązane z ruchem antyszczepionkowym, jest spoza profesji lekarskiej – ocenia prof. Radzikowski.
Przeciwnicy szczepionek odrzucają ten argument. I wrzucają do dyskusji kolejną kwestię. Uważają, że między koncernami farmaceutycznym a administracją rządową istnieje układ, w efekcie którego państwo płaci miliardy złotych na niepotrzebne lub niebezpieczne szczepionki. Akurat tą sprawą nowy zespół zamierza się zająć. Wśród celów jego pracy jest "zbadanie skali konfliktu interesów urzędników i lekarzy, w tym ekspertów, odpowiedzialnych za polski system i program szczepień ochronnych".
"Żywa śmierć"
Profesor Radzikowski uważa jednak, że za szczepieniem przemawia argument o zapobieganiu groźnym chorobom takim jak odra, krztusiec czy ospa wietrzna.
– Osoby, które faktycznie doświadczyły działań ubocznych danej szczepionki, mają potem niepokój i rozciągają ten lęk na inne szczepienia. To jest zrozumiałe. Ale ryzyko powrotu groźnych chorób jest nieporównywalne. Tylko ten jest zabezpieczony, kto się zaszczepi – podkreśla.
Dowodem na te słowa może być historia Krzysztofa Jackiewicza, który w dzieciństwie zachorował na odrę. Nie był zaszczepiony – wtedy jeszcze szczepionki na tę chorobę nie były obowiązkowe. Wprowadzono je w latach 70. Krzysztof samą chorobę przeszedł spokojnie, ale odra ma to do siebie, że powikłania po niej mogą się pojawić wiele lat po zachorowaniu. Tak było w tym przypadku – Krzysztof zachorował na SSPE – podostre stwardniające zapalenie mózgu.
Jego serce cały czas bije, ale od ponad 30 lat nie ma z nim żadnego kontaktu, jest w stanie wegetatywnym.
Dzieci niezaszczepione nie chorują nie dlatego, że mają taką super odporność, ale właśnie dlatego, że wszystkie inne są zaszczepione. To odpowiedzialność zbiorowa
prof. Andrzej Radzikowski
– Jakie to jest życie? To jest po prostu żywa śmierć – mówiła wielokrotnie w mediach jego matka.
Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia odra jest ósmą najczęstszą przyczyną zgonów na świecie. Niezaszczepione dzieci, zdaniem lekarzy, są jednak groźne nie tylko dla samych siebie, ale też dla całej społeczności.
– Dzieci niezaszczepione nie chorują nie dlatego, że mają taką superodporność, ale właśnie dlatego, że wszystkie inne są zaszczepione. To odpowiedzialność zbiorowa – podkreśla profesor Radzikowski.
Co się zatem stanie, jeśli ruch antyszczepionkowców urośnie w siłę? Specjaliści przestrzegają, że grozi nam epidemia. Taka, jak w ubiegłym roku w Niemczech – wtedy wirusa odry zdiagnozowano u blisko tysiąca osób. U naszych zachodnich sąsiadów szczepienianie sąobowiązkowe.