Po raz 88. w Hollywood wręczone zostaną Oscary. Chociaż w tym roku nie brakuje pewniaków, to są na szczęście kategorie, w których wszystko może się wydarzyć. Kilkanaście godzin przed galą próbujemy odpowiedzieć na pytania: kto wygra, kto powinien wygrać, a kto powinien znaleźć się wśród nominowanych.
Tradycyjne sześć tygodni, które dzieli ogłoszenie nominacji od wręczenia Oscarów, dobiega końca. Tegoroczna atmosfera oczekiwania na werdykt członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (AMPAS) zdominowana została przez kontrowersje związane z zarzutami o "wybielanie Oscarów". Po drodze było jeszcze kilka innych punktów zapalnych, jednak hasło #OscarsSoWhite stało się tematem debat i licznych komentarzy w najbardziej opiniotwórczych tytułów prasowych w USA i na świecie.
Oskarżenia o faworyzowanie białych mężczyzn w średnim wieku w walce o Oscara doprowadziły do tego, że część czarnoskórych filmowców zbojkotowała tegoroczną galę wręczenia statuetek, oraz wymusiły zmiany w sposobie funkcjonowania AMPAS. Jej prezydent zapowiedziała, że w 2020 r. zakończy się proces, którego celem jest zaktywizowanie przedstawicieli grup mniejszościowych (kobiet, osób niebiałych oraz przedstawicieli społeczności LGBTQ), tak żeby grono głosujących członków odzwierciedlało zróżnicowanie demograficzne USA.
Dyskusja wokół różnorodności przemysłu filmowego jest ważna, jednak na ostatniej prostej przed przyznaniem statuetek wszyscy skupiają się na próbach odpowiedzi na najważniejsze pytanie: kto zdobędzie Oscara?. Choć w tym roku nie brakuje pewniaków, to są na szczęście kategorie, w których wszystko może się wydarzyć.
Łącznie nominowano 57 filmów w 24 kategoriach. Najwięcej, bo 12 nominacji, zdobyła najnowsza produkcja Alejandro G. Inarritu "Zjawa" z Leonardo DiCaprio w roli głównej. W wielu komentarzach medialnych, które pojawiły się w ciągu ostatnich tygodni podkreślano fakt, że pominięto przynajmniej kilka ważnych dzieł ostatniego roku (m.in. "Makbeta" Justina Kurzela, "Mandarynkę" Seana Bakera, "Chi-Raq" Spike'a Lee, "Młodość" Paola Sorrentina, "Wyznania nastolatki" Marielle Heller, "Damę w wanie" Nicholasa Hytnera, "Ta nasza młodość" Noah Baumbacha i wiele innych).
"To kino złotego środka"
- Myślę, że od kilku lat Oscary – zwłaszcza w najważniejszych kategoriach - są dość przewidywalne. Doceniane są filmy, które nie są ani wielkimi, wybitnymi widowiskami, ani nie należą do kina artystycznego, niezależnego. To są filmy złotego środka, ambitne, ale którym czegoś brakuje – skomentował w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Maciejewski, krytyk filmowy i wykładowca łódzkiej Szkoły Filmowej. – Jest to kino, które daje możliwości aktorskie wielkim gwiazdom, ale ciągle opiera się na klasyce. Może to kwestia tego, że członków Akademii [AMPAS – red.] jest za dużo, nie wiem. Końcowa ocena opiera się na średniej arytmetycznej, nie odzwierciedla prawdziwej wartości artystycznej filmu – dodaje.
Pytany o ocenę tegorocznych nominowanych Maciejewski stwierdził, że jest „umiarkowanie szczęśliwy” z wyboru filmów, które walczą o Oscary, jednak nie umie wskazać konkretnych faworytów. – Uważam, że deszcz nominacji, jaki spadł na film „Zjawa” jest bardzo przesadzony. Produkcja wygrywa stroną wizualną, ale gdyby rozebrać go na części pierwsze, okazałoby się, że jest to bardzo schematyczna historii o zemście, którą już niejednokrotnie w kinie widzieliśmy – ocenił Maciejewski. Krytyk zauważył, że powszechny zachwyt nad rolą Leonardo DiCaprio też jest nadmierny, gdyż wcale nie była to najlepsza dotychczasowa rola aktora. – Leonardo nie pokazał swoich możliwości, tak jak np. u Scorsese, ale było to zwykłe granie fizycznością i ofiarnością – skomentował krytyk.
"And the Oscar goes to..."?
Głosowanie członków Akademii zakończyło się o godz. 20 czasu nowojorskiego 23 lutego br. (o 2 w nocy 24.02. czasu polskiego). Oznacza to, że bardzo małe grono osób z kierownictwa Amerykańskiej Akademii Filmowej zna zwycięzców. Zanim poznamy je oficjalnie, postanowiliśmy spróbować odpowiedzieć na pytania: kto wygra, kto powinien wygrać, a kto powinien znaleźć się wśród nominowanych. Dla wiernych miłośników Oscarów takie typowanie to ważna część rozrywki, która towarzyszy nocy oscarowej.
W naszym zestawieniu typujemy zwycięzców Oscarów na podstawie tego, do kogo trafiły pozostałe prestiżowe nagrody filmowe w tym roku (nagrody BAFTA, Amerykańskiej Gildii Producentów, Amerykańskiej Gildii Reżyserów, Stowarzyszenia Amerykańskich Aktorów Filmowych, Złote Globy, Critics' Choice Awards). Wzięliśmy też pod uwagę sugestie czołowych amerykańskich krytyków filmowych (piszących dla "The Washington Post", "Variety", "The Hollywood Reporter", "New Yorker Magazine", "Vulture" oraz "New York Times"). W zestawieniu ujęliśmy również nasze subiektywne opinie.
Najlepszy film
Z perspektywy nagród filmowych, jakie nominowane filmy otrzymały dotychczas, wszystko wskazuje na to, że ostateczna walka rozegra się pomiędzy "Zjawą" Alejandro G. Inarritu, "Big Short" Adama McKaya oraz "Spotlight" Toma McCarthy'ego – te trzy filmy podzieliły między sobą nagrody najważniejszych amerykańskich gildii. Czarnym koniem tej kategorii jest "Pokój" Lenny'ego Abrahamsona.
Kto wygra? Wiele wskazuje na to, że najlepszym filmem roku zostanie "Big Short". Historia pokazująca kulisy kryzysu gospodarczego na świecie, który rozpoczął się w 2007 r., została przedstawiona w taki sposób, że nawet ekonomiczny laik jest w stanie zrozumieć mechanizmy, jakie doprowadziły do największego krachu gospodarczego po II wojnie światowej.
Film McKaya pokazuje przede wszystkim konkretnych ludzi i ich emocje, motywy działania, próbując stworzyć ich portret psychologiczny. McKay stanął przede wszystkim przed problemem przetłumaczenia zawiłego języka ekonomicznego na przystępny język filmowy. Świetny zespół aktorski (m.in. Christian Bale, Steve Farell, Brad Pitt, Ryan Gosling) zapewnił filmowi dynamikę, która nie pozwala się nudzić. Dlaczego wygra? Przede wszystkim, w przeciwieństwie do poprzednich obrazów ekonomicznych – "Wilka z Wall Street" czy "Chciwości", jest najgłębszym spojrzeniem na przyczyny kryzysu gospodarczego, gdyż wydarzenia pokazywane są w podwójny sposób: z perspektywy bankierów, będących na uboczu, poza bezpośrednim centrum wydarzeń, oraz poprzez dygresje i komentarze skierowane wprost do widza, które tłumaczą pewne finansowe definicje i zagadnienia. Jeszcze przed ogłoszeniem nominacji niewielu krytyków dawało szansę temu filmowi. Po zdobyciu przez "Big Short" nagrody Amerykańskiej Gildii Producentów większość czołowych amerykańskich krytyków wskazuje właśnie jego jako zwycięzcę.
Kto powinien wygrać? "Spotlight" Toma McCarthy'ego. To ciekawe, że dwoma największymi faworytami do tegorocznej statuetki dla najlepszego filmu są produkcje opowiadające wydarzenia nam współczesne: "Big Short" przedstawia kulisy kryzysu ekonomicznego z 2007 r., a "Spotlight" prezentuje dziennikarskie śledztwo bostońskiej gazety "Globe", które upubliczniło aferę pedofilską w amerykańskim Kościele katolickim. Dlaczego "Spotlight" powinien zdobyć Oscara? Film McCarthy'ego wykorzystuje tradycyjne techniki filmowe, jest wolny od efekciarstwa, które tak często pojawia się we współczesnym kinie, jest inspirującym obrazem żmudnego dziennikarskiego śledztwa, które ujawniło jeden z największych skandali w amerykańskim kościele i którego wyniki wstrząsnęły Kościołem na całym świecie (podobne skandale ujawniono nieco później w Niemczech, w Irlandii i innych krajach katolickich). Film dołącza do grona najlepszych w historii opowieści o dziennikarskich śledztwach (takich jak "Wszyscy ludzie prezydenta" czy "Stan gry").
Kto powinien być nominowany? Dużym zaskoczeniem była decyzja o nominacji tylko ośmiu filmów, pomimo tego, że od 2009 r. AMPAS wyłaniało 10 nominowanych. A przecież w minionym roku nie brakowało wybitnych filmów. Przede wszystkim pominięto "Młodość" Paola Sorrentina – jedno z najpiękniejszych dzieł europejskich, które jedyną nominację otrzymało w kategorii: najlepsza piosenka. Na nominację zasłużyły również animacja "W głowie się nie mieści", czarna komedia "Mandarynka" Seana Bakera czy ostatni film Spike'a Lee "Chi-Raq", który bardzo dobrze został przyjęty na zakończonym przed tygodniem Berlinale. Nawet jeśli nie miałyby szans na wygraną, są to filmy, które AMPAS powinna była docenić.
Najlepszy reżyser
Kto wygra? Przeglądając przewidywania wybitnych krytyków z USA, można stwierdzić, że statuetka trafi do Alejandra G. Inarritu za film "Zjawa". Inarritu zgarnął wszystkie nagrody, do których był nominowany za "Zjawę": Złotego Globa, nagrodę Amerykańskiej Gildii Reżyserów, BAFTA oraz Critics' Choice. Drugi Oscar z rzędu (w zeszłym roku Inarritu otrzymał go za świetnego "Birdmana") dla meksykańskiego reżysera nie będzie zaskoczeniem. Patrząc na wcześniejsze jego wybitne dzieła, które stanowią już część klasyki kina artystycznego XXI w., można stwierdzić, że Inarritu postanowił porzucić swoje artystyczne wizje na rzecz sławy i kolekcji złotych statuetek.
Kto powinien wygrać? Spośród tej piątki tegorocznych nominowanych najbardziej na statuetkę zasłużył Tom McCarthy – za formalizm, bardzo staranne prowadzenie akcji oraz ciągłe utrzymywanie widza w napięciu. To za jego sprawą każdy, kto oglądał "Spotlight", zapragnął przez chwilę zostać dziennikarzem śledczym. W filmie McCarthy'ego głównym bohaterem staje się śledztwo, dlatego brakuje tu ckliwych, moralizatorskich postaw głównych postaci czy nadętych, patetycznych dialogów (którymi nasączone są podobne filmy gatunku) – a to główna zasługa reżysera.
Kto powinien być nominowany? W tym roku w gronie nominowanych zabrakło kilku reżyserów: Ridleya Scotta za "Marsjanina", Seana Barkera za "Mandarynkę" oraz Justina Kurzela za "Makbeta". Dużym zaskoczeniem jest brak nominacji dla Stevena Spielberga za "Most szpiegów", w którym udowodnił po raz kolejny, że jest jednym z najciekawszych amerykańskich reżyserów głównego nurtu. Oczywiście brakuje także nominacji dla Paola Sorrentina za "Młodość", który w bardzo mądry i rozważny sposób zbudował zupełnie nową "Czarodziejską górę" T. Manna.
Najlepsza aktorka
Kto wygra? Bez wątpienia można stwierdzić, że wielką wygraną tegorocznych nagród filmowych będzie Brie Larson za główną rolę w "Pokoju" Lenny'ego Abrahamsona. Larson okazała się czarnym koniem tegorocznego sezonu nagród filmowych. 26-latka za tę rolę zdobyła już nagrodę SAG, nagrodę BAFTA oraz Złotego Globa. Jej kreacja matki 5-letniego Jacka poruszyła widzów i krytyków w wielu krajach świata. Filmowa Ma staje się symbolem walki o wolność (jest więziona przez sześć lat przez brutalnego, niebezpiecznego mężczyznę) oraz walki o resztki godności i własnego ja. Larson, która przygotowywała się do tej roli przez wiele tygodni, udowodniła, że jest w stanie poświęcić bardzo wiele na rzecz ekranowej wiarygodności. Nieprzyznanie jej Oscara byłoby dużym zaskoczeniem ze strony AMPAS.
Kto powinien wygrać? Chociaż Larson nominowana jest wspólnie z Cate Blanchett, Jennifer Lawrence, Charlotte Rampling oraz Saoirse Ronan, to właśnie ona zasłużyła najbardziej na statuetkę. Pomimo dramatyzmu fabularnej sytuacji jej postać stworzona została bez gwiazdorskich popisów, przez co wnosi pewną świeżość do kobiecych kreacji, które mogliśmy oglądać na wielkim ekranie.
Kto powinien być nominowany? Wśród nominowanych brakuje Melissy McCarthy za główną rolę w "Agentce" – jednej z najlepszych komedii ostatniej dekady – oraz Maggie Smith za rolę w "Damie w vanie". Maggie Smith pomimo swojego pięknego wieku nie przestaje zaskakiwać, udowadniając, że jest jedną z najwybitniejszych aktorek w historii brytyjskiego kina. W "Damie w vanie" zagrała prawdziwą postać – pannę Shepherd, która mieszka w vanie zaparkowanym na jednym z podjazdów z eleganckiej dzielnicy Londynu. Twierdzi, że zaparkowała tam tymczasowo, jednak spędziła na tym podjeździe 15 lat.
Najlepszy aktor
Kto wygra? Leonardo DiCaprio jest tak blisko swojego pierwszego Oscara jak nigdy wcześniej, a dotychczasowe nagrody, jakie zdobył rolą Hugh Glassa w "Zjawie", wskazują jednoznacznie, że AMPAS się nad nim zlituje. Co zabawne, żaden z czołowych krytyków USA w swoich oscarowych przewidywaniach nie postawił na Leonardo. Jeśli piąta aktorska nominacja do Oscara zakończy się wygraną, z pewnością będzie to rezultat presji medialno-społecznej oraz pewnego rodzaju litości. Chociaż sam film jest widowiskowy, rola Hugh Glassa nie jest najwybitniejszą na koncie 42-letniego aktora. Efekciarska, widowiskowa, jednak – co podkreśla duża grupa krytyków – dość przeciętna na tle pozostałych nominowanych.
Kto powinien wygrać? W kategorii: najlepsza rola męska bez żadnej wątpliwości na statuetkę bardziej niż Leonardo DiCaprio zasłużyło dwóch aktorów: Michael Fassbender oraz Bryan Cranston. Pierwszy stworzył doskonałą filmową postać Steve'a Jobsa w filmie Danny'ego Boyle'a, drugi wcielił się w Daltona Trumbo w "Trumbo". I Jobs, i Trumbo to postaci trudne, skomplikowane, które wymagały nieprzeciętnego talentu i warsztatu aktorskiego do ich stworzenia (wystarczy przypomnieć sobie wersję Jobsa w wydaniu Ashtona Kutchera, która była – delikatnie mówiąc – żenująca). Bryan Cranston, znany głównie z serialu "Breaking Bad", wciela się tym razem w postać słynnego hollywoodzkiego scenarzysty Daltona Trumbo, który w latach 40. zostaje wpisany na czarną listę przez rząd Stanów Zjednoczonych z powodu swoich komunistycznych poglądów.
Kto powinien być nominowany? Na liście nominowanych zabrakło przede wszystkim charyzmatycznego Michaela B. Jordana, odtwórcy głównej roli w "Creed: Narodziny legendy". Jordan wcielił się w Adonisa "Donniego" Johnsona, nieślubnego syna Apolla Creeda – niegdyś największego rywala Rocky'ego Balboa. "Donnie" staje się uczniem Rocky'ego, którego bliskie spotkanie z synem Creeda sprowokuje do uporania się z demonami z przeszłości. "Creed" jest najlepszą z siedmiu dotychczasowych części historii Rocky'ego i pominięcie Jordana w nominacjach do Oscara było wielkim błędem. Zabrakło też świetnego Ala Pacino w "Idolu" Dana Fogelmana. Chociaż sam film nie należy do najwybitniejszych produkcji ostatniego roku, to z pewnością Pacino w roli Danny'ego Collinsa wzbija się na szczyt swoich możliwości.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Kto wygra? W tej kategorii wszyscy krytycy są zgodni – statuetka trafi do Alicii Vikander za rolę Gerdy w "Dziewczynie z portretu". Spośród nominacji przyznanych temu filmowi to właśnie statuetka Vikander wydaje się pewna. Aktorka wcieliła się w Gerdę Wegener – malarkę i dość ekscentryczną artystkę. To ona sprowokowała Eisnera – męża granego przez Eddiego Redmayne'a – do założenia po raz pierwszy kostiumu kobiecego. Vikander musiała się zmierzyć z postacią, która przegrała z seksualnością ukochanego. I przy całej sztuczności i przeciętności filmu to Vikander właśnie podnosi poziom tej produkcji.
Kto powinien wygrać? Jeśli Vikander wygra, to będzie wygrana zasłużona, jednak jej konkurentki, przede wszystkim Jennifer Jason Leigh i Kate Winslet także stworzyły fenomenalne role. Większość amerykańskich krytyków stawia na Leigh, która była jedyną kobietą wśród tytułowej "Nienawistnej ósemki" Quentina Tarantino. Aktorka wykazała się niezwykła werwą i silną osobowością, tworząc postać równie brutalną co jej siedmiu kompanów.
Kto powinien być nominowany? Wiele aktorek, również tych najsłynniejszych, powróciło w minionym roku na drugim planie i wiele z nich zostało pominiętych: rewelacyjna Helen Mirren w "Trumbo", pełna klasy i wdzięku Jane Fonda w "Młodości", waleczna Charlize Theron w "Mad Max: Na drodze gniewu". Jednak pominięcie Fondy – nominowanej ze tę rolę do Złotego Globa – było dużym błędem ze strony AMPAS.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Kto wygra? W tej kategorii liczy się tak naprawdę jedno nazwisko: Sylvester Stallone. Po prawie czterech dekadach słynny Sly powrócił w roli Rocky'ego Balboa w filmie "Creed: Narodziny gwiazdy" i to powrócił w wielkim stylu. Rocky w siódmej części serii pojawia się jako właściciel włoskiej knajpy w Filadelfii, dokąd przyjeżdża nieślubny syn Apolla Creeda, "Donnie", żeby uczyć się u słynnego, emerytowanego już pięściarza. Stallone'owi udało się stworzyć prawdziwie wybitną postać i wykorzystać wszystkie możliwości warsztatowe, które posiada. Gra człowieka, który mierzy się z własną legendą i własnymi słabościami.
Kto powinien wygrać? Chociaż w tej kategorii wszystko jest przesądzone, to statuetka powinna trafić jednak do Christiana Bale'a za rolę w "Big Short". Bale, który wcielił się w postać dr. Michaela Burry'ego, po raz kolejny udowodnił, że należy do czołówki amerykańskich aktorów średniego pokolenia. Postać Burry'ego należała do najtrudniejszych spośród tych nominowanych w tej kategorii, Bale musiał zmierzyć się bowiem z osobą fanatycznego, introwertycznego geeka.
Kto powinien być nominowany? Wśród aktorów, którzy powinni znaleźć się na liście zamiast np. Toma Hardy'ego, na pewno trzeba wspomnieć Idrisa Elbę za "Beats of No Nation" oraz Benicio del Toro za rolę w "Sicario". Elba zagrał na najwyższym poziomie komendanta, który nadzoruje indoktrynację wcielonych do armii chłopców w nieznanym bliżej kraju. Komendant wciela w życie praktyki perswazyjne w taki sposób, że idą za nim tłumy. Przypomina swoją postawą i osobowością najgorszych dyktatorów historii.
Gala wręczenia rozpocznie się o godz. 20:00 28 lutego czasu nowojorskiego (2:00 czasu polskiego 29 lutego br.). Relację na żywo będzie prowadzić tvn24.pl.
WSZYSTKIE INFORMACJE O OSCARACH ZNAJDZIESZ TUTAJ