- Spotykając się z ludźmi w całej Polsce widzę, że psucie sądownictwa przez władzę nie powoduje gwałtownego sprzeciwu. To są sprawy skomplikowane, sędziowie to jakaś "elita", z którą mało kto się identyfikuje, a w ogóle, po co cały ten alarm, przecież nic takiego się nie dzieje. To popularne, obiegowe opinie. Moją rolą jest tłumaczenie, że prawda jest zupełnie inna. Że na wymiarze sprawiedliwości dokonywana jest zbrodnia, której efekty wcześniej czy później dotkną każdego; i edukowanie, jak można zapobiegać tego typu procesom. Dla Magazynu TVN24 pisze dr hab. Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.
W ostatni wtorek prezydent podpisał "ustawę sądową". Pomimo licznych protestów Andrzej Duda zdecydował, że ustawa wejdzie w życie i zacznie wywierać skutki prawne, międzynarodowe i społeczne.
W sondażach poprzedzających podpisanie ustawy większość badanych była temu przeciwna. Ale nie była to większość przytłaczająca. Wystarczy spojrzeń na badanie Kantara dla "Faktów" TVN i TVN24. Na pytanie "Czy Pana(i) zdaniem Andrzej Duda powinien podpisać tę ustawę?" negatywnej odpowiedzi udzieliła niemal połowa uczestników badania (49 procent), a pozytywnej w sumie 35 procent badanych.
Rozumiem, czemu tak się dzieje, dlaczego spór sądowy stał się tak trudny do zrozumienia dla tzw. "przeciętnego obywatela". Gdy spotykam się z obywatelami, widzę, dlaczego nie powoduje on gwałtownego sprzeciwu społecznego lub też dlaczego ewentualny niepokój może być skutecznie osłabiany przez rządzących. Oto najczęściej powtarzane "obiegowe" opinie. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego godzenie się z taką argumentacją jest niebezpieczne i jakie można zastosować tu recepty.
Opinia 1: "To wszystko jest takie skomplikowane"
To prawda, że spór o wymiar sprawiedliwości w Polsce stał się niezwykle skomplikowany. Niewiele osób rozumie, jakie znaczenie ma wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, o co chodzi z zawieszeniem sędziego Juszczyszyna czy też z kolejnymi postępowaniami toczącymi się przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wojna o wymiar sprawiedliwości przypomina wielką szachownicę, na której dwie strony przesuwają różne figury, używają chwytów prawnych oraz retorycznych, a w międzyczasie łamią obowiązujące reguły (na przykład Marszałek Sejmu odmawia wykonania prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego). Do tego spór trwa już od kilku lat i staje się coraz bardziej zawiły, więc obywatel może się w nim pogubić, nie wiedzieć, gdzie jest prawda i gdzie fałsz. To niestety powoduje, że partii rządzącej łatwiej jest przeprowadzać swoje plany, dodatkowo nagłaśniając je w zależnych od niej mediach.
Recepta: Należy wciąż i wciąż przypominać o podstawach - dlaczego trójpodział władzy jest ważny i jaką funkcję pełnią sądy w społeczeństwie. Jeśli mówimy o zasadach, to musimy zaufać autorytetom – osobom, które całym swoim życiem świadczą o tym, że służyli realizacji zasad konstytucyjnych i którzy zapłacili za to cenę. Taką osobą jest prof. Adam Strzembosz. Słuchajmy go uważnie, bo on naprawdę wie i rozumie, która ze stron na tej wielkiej szachownicy chce rzeczywiście obronić niezależne sądownictwo.
Opinia 2: "Sędziowie są oderwani od społeczeństwa"
Przez wiele lat przedstawiciele sądownictwa w Polsce faktycznie nie tworzyli wystarczających połączeń z resztą społeczeństwa. Ograniczano rolę ławników sądowych, szwankowała komunikacja sądów z tak zwanymi "zwykłymi ludźmi". Lokalne społeczności były świadome, że w ich miejscowości jest budynek sądu, ale nie do końca wiedziały, co się w nim dzieje, jakimi sprawami sąd się zajmuje. Sędziowie odgradzali się od adwokatów i radców prawnych, aby nie być posądzonymi o jakieś nieformalne wpływy czy konszachty. Wyroki w niektórych sprawach być może bywały słuszne prawniczo, ale oderwane od życia i praktyki.
Sędziowie już to zrozumieli i próbują to zmieniać, czego dowodem jest ich aktywność w mediach i udział w różnych akcjach społecznych. Uczestniczą w festiwalach muzycznych, spotykają się z ludźmi poza salą rozpraw, tłumaczą zawiłości działania sądu, prowadzą symulację rozpraw. Kiedy opowiadam o tym znajomym z zagranicy, to otwierają usta ze zdziwienia.
Recepta: Zbudowanie trwałego zakorzenienia sądownictwa w społeczeństwie wymaga czasu i cierpliwości. Wymaga także reform instytucjonalnych. Dlatego należy zdecydowanie postulować wzmocnienie instytucji ławnika sądowego, ale także podjąć rzeczywistą debatę na temat tak zwanych sędziów pokoju.
Opinia 3: "Co mnie to obchodzi - i tak nie mam żadnej sprawy w sądzie".
Reforma wymiaru sprawiedliwości może nam się wydawać zagadnieniem mniej ważnym niż reforma systemu podatkowego, szkół, systemu emerytalnego czy służby zdrowia. Możemy nie mieć żadnych osobistych doświadczeń z funkcjonowaniem sądu, a tym samym nie odczuwać zagrożeń związanych z utratą niezależności. Nawet jeśli jesteśmy je w stanie sobie wyobrazić, to są one odległe i abstrakcyjne. To trochę jak ze zmianą klimatu. Choć wiemy, że topnieją lodowce, a zimy ze śniegiem odchodzą w przeszłość, to trudno nam sobie wyobrazić, jaki to może mieć dziś wpływ na nasze życie. Przecież ewentualne huragany czy powodzie nie obejmą naszych domostw, przecież tu i teraz czujemy się względnie bezpieczni.
To duże wyzwanie, jak mówić o zagrożeniach, które wynikają ze złego funkcjonowania całego systemu demokratycznego, jak uruchomić wyobraźnię obywateli. Jednak trzeba nieustannie taką próbę podejmować, nawet jeśli obywatel żyje w poczuciu względnego bezpieczeństwa (na przykład socjalnego).
Recepta: Należy powtarzać, że każdy z nas może mieć kiedyś jakąś sprawę w sądzie. Może stać się ofiarą wypadku; może popełnić błąd w życiu; może dochodzić zaległego wynagrodzenia od pracodawcy. I ma prawo oczekiwać, że zapadnie wtedy sprawiedliwy wyrok, winni zostaną ukarani, a pokrzywdzeni uzyskają poczucie satysfakcji. Ale aby to głębokie poczucie sprawiedliwości było możliwe, sąd musi być prawdziwie niezależny.
Opinia 4: "Oczywiście, że chcemy być w Unii Europejskiej, ale nie będzie nam ona narzucać, jak urządzać nasze sądy"
Oczywiście ustrój wymiaru sprawiedliwości jest domeną państw członkowskich Unii. To do władz polskich należy określenie, czy mamy mieć sądy rejonowe czy powiatowe, czy wojewódzkie czy apelacyjne, czy będą specjalne wydziały dla spraw rodzinnych i gospodarczych itd. Do nas także należy konstrukcja najwyższych organów sądowniczych. Ale czym innym jest to, jak zorganizujemy sądownictwo, a czym innym, czy będziemy przy tym realizowali podstawowe wartości wynikające z Konstytucji RP oraz prawa europejskiego, tak aby sądy były niezależne i zapewniały każdemu ochronę prawną. Ta ochrona jest niezbędna nie tylko w kraju, bo jesteśmy tak silnie powiązani z innymi państwami członkowskimi UE (ze względu na interesy, sprawy rodzinne, karne), że musimy w całej Unii zapewnić wszystkim równoważną ochronę prawną. Słowem – niezależnie od tego, gdzie mieszkamy, musimy mieć gwarancję, że sądy będą w podobnym stopniu niezależne, choć nazywać się mogą High Court, das Landgericht, Járásbíróság, czy Sąd Apelacyjny.
Czy faktycznie można na dłuższą metę powiązać członkostwo w Unii Europejskiej z poważnymi ograniczeniami dla niezależności sądownictwa? Moim zdaniem to nie jest możliwe. Unia Europejska opiera się na wspólnych wartościach – są nimi między innymi przestrzeganie zasad demokratycznych, rządów prawa i ochrony praw człowieka. Jest to triada niepodzielna. Nie można mieć demokracji bez rządów prawa. Prawa człowieka, jako chroniące przed dominacją większości, muszą posiadać gwarancje ich ochrony. A sądy są najważniejszą z nich. Nawet najlepszy ombudsman nie zastąpi niezależnych sądów...
Dlatego też ograniczanie niezależności sądownictwa oznacza podważanie zasad, na których opiera się integracja europejska. W pierwszym etapie może to prowadzić do tzw. prawnego polexitu. Wyroki sądów polskich przestaną być uznawane przez sądy innych państw (na przykład w sprawach rodzinnych czy gospodarczych). Osoby ukrywające się na plażach Hiszpanii przed polskim wymiarem sprawiedliwości nie będą mogły być sprowadzane do Polski na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Pojawią się różnego rodzaju sankcje w stosunku do naszego kraju. O drugim etapie (wystąpienie Polski z UE) nawet trudno mi pomyśleć, bo oznaczałby zmarnotrawienie wysiłku pokoleń, walczących o trwałe zakorzenienie Polski w cywilizacji zachodniej oraz poważne zagrożenie dla naszego kraju na arenie geopolitycznej.
Recepta: Konieczne jest ciągłe tłumaczenie, że w interesie wszystkich obywateli jest posiadanie prawa do niezależnego sądu w każdym państwie członkowskim Unii Europejskiej. Organy UE są od tego, aby kontrolować właśnie ten poziom niezależności. Bo jeśli pozwolimy na ustępstwa, to cała konstrukcja prawna UE się rozpadnie. Należy nieustannie powtarzać, że reforma sądownictwa w Polsce zagraża naszej przyszłości jako państwa członkowskiego Unii Europejskiej i że musimy stosować się do wytycznych unijnych trybunałów w naszej sprawie, bo prawo unijne stoi ponad prawem krajowym wszystkich członków Unii.
Opinia 5: "Po co ten alarm, przecież nie jesteśmy Białorusią ani Turcją"
Faktycznie, w Polsce nie mamy więźniów politycznych. Sędziowie nie są też zamykani w więzieniach. Co więcej, nawet mogą w miarę spokojnie demonstrować, czego przykładem był Marsz Tysiąca Tóg, czy też wypowiadać się w mediach. Dlatego jeśli politycy opozycji stosują takie porównania, to może się wydawać, że przegrzewają temat, że brzmią jak zdarta płyta.
Faktycznie, Białorusią i Turcją jeszcze nie jesteśmy i mam nadzieję, że nigdy nie będziemy. Ale jednak z jakichś powodów coraz częściej stawiani jesteśmy w różnych rankingach jakości demokracji i rządów prawa na coraz gorszych pozycjach. W sposób niebezpieczny zbliżamy się do państw, z którymi nigdy nie chcielibyśmy być nawet porównywani. Tak się dzieje, bo rozmontowywane są różne "bezpieczniki" demokratycznego państwa prawa, co łącznie tworzy dość przerażający obraz. Wprawdzie władza publiczna nie korzysta jeszcze z całego arsenału możliwych represji, ale jednak z każdym kolejnym dniem staje się to łatwiejsze. Szykany wobec sędziów są tego dobrym przykładem.
Recepta: Musimy jasno nazywać procesy, które w Polsce następują. Proste hasła nie oddają istoty stopniowej, ale regularnej erozji systemu demokratycznego. Jeśli przez pięć minut przyglądamy się wzrostowi rośliny w doniczce, to nic nie zauważymy. Ale jak zrobimy stopklatkę co jedną dobę, to zobaczymy, jak wielka to dynamika. Musimy patrzyć na zmiany, używając własnej stopklatki. Spójrzmy zatem wstecz i zastanówmy się, jak wyglądały instytucje demokratyczne w Polsce w roku 2014 czy 2016, a jak mogą wyglądać na przykład w 2022?
Opinia 6: "Przecież sądy działają fatalnie, więc trzeba je reformować".
Sądy w dużych miastach faktycznie mają problem z przewlekłością postępowań. W zasadzie od początku transformacji nigdy nie została przeprowadzona kompleksowa reforma wymiaru sprawiedliwości, dostosowanie struktury sądów do rzeczywistych potrzeb społecznych i gospodarczych. Kolejni (liczni) ministrowie sprawiedliwości próbowali sądy reformować na zasadzie reperowania płynącego żaglowca. Statek wciąż płynął, ale ciągle zmieniał kurs, zahaczał o mielizny, żagle były coraz bardziej postrzępione, a kapitanowi trudno było wytworzyć więź zaufania z oficerami na pokładzie.
Polskie sądy potrzebują reform – w postaci porządnej informatyzacji, przeliczenia czasu pracy sędziego nad każdą sprawą, wzmocnienia obsługi administracyjnej i asystenckiej, naprawienia systemu doręczeń oraz reformy instytucji biegłych sądowych. To nie są spektakularne zmiany. Wystarczy wytężona praca, trochę cierpliwości, zbudowanie wzajemnego zaufania między tymi co dysponują budżetem i siłą legislacyjną, a tymi co na co dzień sprawują wymiar sprawiedliwości.
Recepta: Nazywajmy rzeczy po imieniu. W przeprowadzanych zmianach dotyczących sądów rządzącym wcale nie chodzi o rzeczywiste reformy, które mają poprawić wymiar sprawiedliwości, ale o polityczne podporządkowanie sądów. Reform nie można przeprowadzić, jeśli nie zbuduje się zaufania między władzą wykonawczą a sądowniczą. Ale zaufanie musi się opierać na poszanowaniu zasad konstytucyjnych, w szczególności niezależności sądownictwa.
Opinia 7: "Sędziowie za nic nie odpowiadają"
Jedno z uzasadnień dla przeprowadzanych zmian opiera się na przeświadczeniu, że sędziowie rzekomo za nic nie odpowiadają, że nie działa system odpowiedzialności dyscyplinarnej. Słyszymy o przykładach niewłaściwych zachowań czy decyzji sędziów i niektóre z nich należy faktycznie ocenić krytycznie (jak np. słynny przypadek sędziego, który ukradł części od wiertarki i został jedynie zawieszony). Natomiast powstaje pytanie, czy pojedyncze przypadki "czarnych owiec" mogą służyć do uzasadnienia zmian dotykających wszystkich sędziów, czy też raczej wykorzystywany jest wygodny argument, aby wprowadzić zmiany służące celom czysto politycznym.
No i kwestia, czy sędziowie faktycznie za nic nie odpowiadają. Nie jest to prawdą. Postępowania dyscyplinarne są prowadzone od lat. Co więcej, od 2001 roku są jawne, można się swobodnie zapoznać z orzecznictwem tych sądów. Wyroki wydawane przez sędziów podlegają kontroli instancyjnej. Jeśli sędzia ma wiele uchyleń, to nie może liczyć na awans. Można też poskarżyć się do sądów wyższej instancji na przewlekłość postępowań (z czego skutecznie korzysta kilka tysięcy obywateli rocznie). Możliwa jest analiza akt spraw danego sędziego przez tzw. sędziego wizytatora. W przypadku popełnienia przestępstwa sędzia – po uchyleniu immunitetu – może także odpowiadać karnie.
Recepta: Sędziowie na różne sposoby odpowiadają za swoją pracę. Należy natomiast dążyć do powszechnego i rzetelnego informowania społeczeństwa o mechanizmach odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz innych metodach weryfikacji jakości pracy sędziego. Należy dbać o sprawność procedur w tym zakresie. Natomiast procedury dyscyplinarne nigdy nie powinny służyć wywieraniu politycznych nacisków na sędziów.
Opinia 8: "Przeciwnicy reformy bronią elit sędziowskich"
W debacie publicznej "elity sędziowskie" są przeciwstawiane "zwykłym" obywatelom, czyli większości społeczeństwa. Jeśli sędziów w Polsce jest około 10 tysięcy, to faktycznie stanowią oni mniejszość na tle całego społeczeństwa. Jest ich także mniej niż lekarzy, nauczycieli czy urzędników państwowych. Tym trudniej jest im się bronić. Trudno oczekiwać sympatii i zrozumienia dla osób, które wysyłają innych za kratki.
Z wypowiedzi niektórych polityków o "elitach", "kaście" i "sędziokracji" można wyciągnąć wniosek, że w Polsce fakt posiadania wyższego wykształcenia, ukończenia aplikacji oraz zdania jednego z najtrudniejszych egzaminów w państwie prowadzi w prosty sposób do uzyskania statusu "wroga ludu". Mamy problem ze zrozumieniem, że sprawne rządzenie państwem musi opierać się na kompetencjach. Bo przecież w każdym państwie demokratycznym wiedza i doświadczenie powinny być doceniane i szanowane.
Recepta: Sędziowie mogą być krytykowani za swoje orzeczenia, co jest naturalne w demokratycznym państwie. Natomiast jeśli są atakowani za sam fakt wykonywania trudnego zawodu (i w ten sposób przeciwstawiani społeczeństwu), to podważa się bezpieczeństwo prawne obywateli. Obywatel będzie w stanie ciągłego zagrożenia, jeśli rzekome "elity sędziowskie" zostaną zastąpione urzędnikami o mentalności służebnej wobec rządzących. I ten przekaz powinien trafić pod strzechy.
Opinia 9: "Przecież gołym okiem widać, jak fatalnie sędziowie orzekają"
Raz na jakiś czas przez media przetacza się fala dyskusji na temat fatalnego orzeczenia wydanego przez sąd. Wszyscy komentują, wymieniają się tweetami, podejmują temat w telewizyjnych ławach prasowych, oceniają sędziego i sąd. Zazwyczaj większość komentatorów nie zna kompleksowego uzasadnienia danej sprawy. A czasami diabeł tkwi w szczegółach. Dopiero po kilku dniach, kiedy pojawiają się sprostowania czy bardziej pogłębione artykuły, okazuje się, że wyrok był zupełnie inny, niż wszyscy sądzili. Ale wtedy debata publiczna jest już w zupełnie innym miejscu.
Oczywiście czasami wina może być po stronie sądu, ale po to jest kontrola instancyjna, aby błędy sądu prostować. Poza tym zapominamy, że w debacie publicznej dyskutujemy o kilku przypadkach, podczas gdy każdego dnia sądy wydają wyroki w setkach innych spraw (w których być może wielkich błędów nie ma).
Recepta: Nie twórzmy obrazu rzeczywistości sądowniczej na podstawie pojedynczych przypadków. Szukajmy uzasadnienia dla naszych tez w badaniach naukowych, bazujących na analizie akt sądowych setek spraw. Starajmy się zapoznawać z treścią rzeczywistego uzasadnienia wyroku, a nie z przekazem sprowadzanym do 280-znakowego tweeta.
***
Wierzę, że podpisanie "ustawy sądowej" z 20 grudnia 2019 roku nie oznacza końca niezależności polskiego sądownictwa. Wierzę, że wewnętrzne poczucie niezawisłości, integralności zawodowej oraz poczucie przyzwoitości sędziów stanowić będą skuteczną obronę przed zakusami władzy wykonawczej. Niemniej należy wciąż dokonywać dogłębnej analizy tego, jakie czynniki powodują, że przeprowadzenie zbrodni na polskim wymiarze sprawiedliwości było i jest możliwe, a także jak zapobiegać tego typu procesom.