Przez kilkaset lat w dzisiejszym Bardzie (woj. dolnośląskie) powstawały wyjątkowe pierniki. Mistrzowie piernikarstwa pilnie strzegli swoich receptur przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Wszystko skończyło się nagle w 1945 r. Dawni mieszkańcy wyjechali, a z nimi zniknął przepis na bardzkie pierniki. Na jego trop udało się trafić dopiero po 70 latach. Przysmak może wrócić do miasteczka, przepis pozostanie jednak tajemnicą.
Przed 1945 r. w niemieckim mieście Wartha działało siedem piekarni i sześciu piernikarzy. Ich wyroby sprzedawano m.in. na świątecznych jarmarkach we Wrocławiu i eksportowano – nawet do Stanów Zjednoczonych. Aromatyczne ciastka były tak popularne, że sprzedawano je na ulicy z samochodu, takiego ówczesnego piernikowego foodtrucka.
Pierwsza wzmianka o piernikarzu i zwyczaju wypiekania aromatycznych ciastek pochodzi z 1293 r. z dolnośląskiej Świdnicy. Dopiero 100 lat później wymieniono piernikarza z Norymbergi
Być może pierwsze pierniki w Europie powstały na Dolnym Śląsku
Tradycja wypiekania pierników w mieście Wartha liczyła blisko 500 lat. Gdy jednak dawni niemieccy mieszkańcy wyjechali w 1945 r., została ona zapomniana. Polacy, którzy zasiedlili po wojnie Bardo, przynieśli swoje zwyczaje i tradycje. Pierniki przeszły do historii, wydawało się, że już na zawsze.
Tak się jednak nie stało – a to dzięki Tomaszowi Karamonowi, miejscowemu pasjonatowi historii. Badając przeszłość miasteczka, trafił na trop rzemieślników, którzy przez kilka stuleci wypiekali pierniki w jego rodzinnym Bardzie.
– Ten wątek odkryłem trzy lata temu, właściwie przy okazji. Bardo ma bogatą historię. Miasteczko żyło z ruchu pielgrzymkowego. Rocznie przewijało się tu 120–150 tys. pielgrzymów. Mieszkańcy wykonywali różne zawody, ale przybyszów trzeba było jakoś wykarmić – opowiada.
Pierniki sprawdzały się idealnie. Były pożywne i pyszne. Ta historia pochłonęła pana Tomasza.
"To nie ja je znajduję, ale one mnie"
Pierniki w niewielkim Bardzie miały pojawić się ponad 500 lat temu. Przygotowywano je – według źródeł pisanych – już w 1502 r., a według niepotwierdzonych informacji niemieckich nawet pół wieku wcześniej. – Były pierwszymi kuzynami pierników. Ciasto robiło się z mąki i miodu. Dopiero w kolejnych stuleciach ewoluowało, zaczęto dodawać kolejne specyficzne składniki – relacjonuje pan Tomasz.
Ciasto wyrabia się ręcznie z mąki, wody, mleka, miodu i przypraw w odpowiednich proporcjach. Następnie wypieka się je w piecu w ściśle określonej temperaturze. Jakie dokładnie są to przyprawy, proporcje poszczególnych składników oraz temperatura i czas pieczenia, to już pilnie strzeżone tajemnice
Przepis na pierniki. Dokładna receptura tych z Barda jest tajemnicą
Teraz, wraz z innymi miłośnikami, szuka śladów Warthaer Pfefferkuchen, czyli bardzkich pierników, za zachodnią granicą. Przekopuje dokumentację, rozmawia z ludźmi i pokonuje tysiące kilometrów. Mówi skromnie: – To nie ja znajduję historie, ale one mnie.
– To coś szalenie ulotnego, bo przecież opakowania po piernikach wyrzucano, a sam piernik od razu zjadano. Z kolei ludzi, którzy pamiętają te oryginalne ciastka, jest coraz mniej – opowiada miłośnik piernikarstwa z Barda.
Receptura tylko dla wtajemniczonych
Udało mu się dotrzeć m.in. do pani Johanny, córki bardzkiego piernikarza Maxa Prause. Dostał od niej tzw. Festschrift, czyli kilkustronicowy maszynopis wydany w 1942 r. z okazji 100-lecia działalności firmy rodziny Prause.
Kobieta przekazała mu także oryginalną i strzeżoną przez dziesiątki lat recepturę. Do tej pory nie znał jej nikt oprócz członków rodziny Prause. Nawet ci, którzy na co dzień wypiekali smakowite ciastka. Jak więc pracowali?
– W piekarni Maxa Prause żaden z czeladników nie znał receptury bardzkich pierników. To on osobiście przygotowywał składniki do ciasta, później szedł do biura, a jego pracownicy przygotowywali ciasto. Prause próbował, w zaciszu gabinetu robił dodatkowy zaczyn i dodawał do tego stworzonego przez czeladników. Nikt nie mógł poznać ostatecznej receptury, a wszystko po to, aby bronić się przed konkurencją – przytacza historię Karamon.
Smak jak żaden inny
Mężczyzna przyznaje, że pierniki wypiekane według przepisu sprzed ponad 70 lat smakują wyjątkowo.
– Niektóre ze składników są niedostępne w Polsce, trzeba je specjalnie sprowadzać z Niemiec. Wyjątkowość tych pierników to smak sprzed ponad 70 lat, opierający się na recepturze będącej kwintesencją kilku wieków historii rozwoju bardzkiego piernikarstwa – opowiada pan Tomasz, który ma za sobą próbne wypieki. Wiadomo, że zakończyły się sukcesem.
Szczegółów zdradzić nie chce, bo zobowiązał się do zachowania tajemnicy. Receptura musi pozostać tajna.
Jak się robi "bardzkie bomby"?
Być może ekipie poszukiwaczy uda się odnaleźć kolejne przepisy na Warthaer Pfefferkuchen. Te mają leżeć w pudełku należącym do zmarłej córki innego z piernikarskich mistrzów – Ursuli Neumann.
– Na strychu w niemieckim domu jest pudełko. Taka kapsuła czasu, która przeleżała tam 70 lat. W środku są pamiątki po Paulu Neumannie: zdjęcia i dokumenty – mówi pan Tomasz. Pudełko może też pomóc w odkryciu sekretu smaku "bardzkich kąsków" i "bardzkich bomb". Wiadomo tylko, że istniały, ale jak powstawały i jak smakowały – to kolejna zagadka.
Cieszą się Niemcy i Polacy
Jak Polak pukający do drzwi niemieckich domów przełamuje pierwsze lody? Tu także pomaga historia. – To są ludzie, którzy mieszkali w Bardzie jako dzieci, albo mieszkali tu ich przodkowie. W zeszłym roku wydałem album ze starymi zdjęciami i pocztówkami pokazującymi Bardo. Gdy tylko zaczynają przerzucać kolejne kartki, zmienia się ton rozmowy. Znika nieufność, następuje całkowite otwarcie. Ci ludzie się po prostu cieszą, że po tylu latach jest ktoś, kto zajmuje się historią ich małej ojczyzny – zapewnia pan Tomasz.
Cieszą się też mieszkańcy Barda. Niedawno na jednej z przedwojennych kamienic odtworzono szyld piernikarni i piekarni Aloisa Hentschla. Miejscowym ma przypominać o piernikowej tradycji miasteczka. I przypomina, bo, jak mówi pomysłodawca przywrócenia Piekarczyka, za każdym razem, gdy tamtędy przejeżdża, widzi kogoś, kto wnikliwie studiuje tabliczkę.
Pierniki mogą wrócić do Barda
Jak mówi pasjonat, byłoby fajnie znowu wypiekać pierniki w Bardzie, tak by mogli je poznać wszyscy i by znowu stały się wizytówką miasteczka.
– Chodzi o to, by nie tylko o tym mówić, ale też przywrócić ten produkt do życia. Tak, by licząca ponad 500 lat tradycja mogła być, po 70-letniej przerwie, kontynuowana – argumentuje Karamon.
On sam już spotkał się z kuratorem Muzeum Toruńskiego Piernika. Rozmawiali m.in. o wspólnych piernikowych projektach. Szczegóły na razie są tajemnicą.