"Porywacz na pokładzie". Pilot ogłosił alarm, postawił na nogi służby specjalne


W wieży kontrolnej lotniska Schiphol w Amsterdamie odebrano w środę wieczorem sygnał o porwaniu samolotu, czekającego na start. Zgodnie z procedurami lotnisko zamknięto, a maszyna została przejęta przez siły specjalne. Alarm okazał się fałszywy.

Alarmowy sygnał o porwaniu samolotu - "porywacz na pokładzie" - został wysłany z maszyny hiszpańskich linii Air Europa, przygotowującej się na amsterdamskim lotnisku Schiphol do rejsu do Madrytu. Na pokładzie było 27 pasażerów.

Przypadkowo uruchomiony alarm

Zgodnie z procedurami bezpieczeństwa port lotniczy przerwał pracę. Został przejęty przez żandarmerię wojskową i policję. Hiszpański samolot otoczyły siły specjalne, przyjechały straż pożarna i karetki pogotowia. Komandosi ewakuowali pasażerów i załogę.

Okazało się, że porywacza nie było na pokładzie, a alarm był fałszywy.

"Bardzo przepraszamy"

W holenderskich mediach pojawiła się informacja, że sygnał o porwaniu samolotu przypadkowo uruchomił pierwszy pilot, który przed startem demonstrował stażyście sposób wprowadzania kodu alarmowego.

Operacja wojska i policji na lotnisku trwała dwie godziny. Po niej loty zostały wznowione. Przedstawiciel Air Europa napisał na Twitterze: "Nic się nie stało, wszyscy pasażerowie są bezpieczni i zdrowi, czekają na odlot. Bardzo przepraszamy".

"Jest już bezpiecznie i wszystkie loty mogą być kontynuowane" - potwierdził rzecznik lotniska Schiphol Dennis Muller.

Autor: asty//rzw / Źródło: Reuters, BBC, PAP