"Katował przez cztery godziny, zrobił przerwę tylko na kawę". 20 lat za śmierć czterolatki

Aktualizacja:
Wyrok nie jest prawomocny
Wyrok nie jest prawomocny
TVN24 Łódź
Wyrok jest nieprawomocnyTVN24 Łódź

- To zbyt łagodny wyrok, będziemy się od niego odwoływać - to reakcja prokuratury na wyrok, który właśnie zapadł w łódzkim sądzie. 34-letni mężczyzna, który pastwił się nad czteroletnią dziewczynką i w końcu doprowadził do jej śmierci, został skazany na 20 lat więzienia. Na wolność będzie mógł wyjść już po 15 latach za kratkami.

Wyrok zapadł w łódzkim sądzie okręgowym. Jest nieprawomocny. Prokuratura wnosiła o dużo surowsze kary, niż te, które ostatecznie orzeczono. Śledczy chcieli dożywocia dla Kamila S., oskarżonego o zabójstwo dziewczynki.

Sąd uznał go za winnego znęcania się nad dzieckiem i doprowadzenia do śmierci Oliwii.

- Za to przestępstwo został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Za to, że wcześniej znęcał się nad dzieckiem zostaje pozbawiony wolności na kolejne 5 lat - poinformowała przewodnicząca składu sędziowskiego.

Uzasadniała, że wyrok jest niższy niż wnioskował oskarżyciel publiczny, bo nie można jednoznacznie stwierdzić, że Kamil S. zadawał ciosy, żeby zabić.

- Z pewnością jednak godził się na to, że stosowana przez niego przemoc może doprowadzić do zgonu - uzasadniała sędzia.

28-letnia Joanna N. została skazana na 6 lat więzienia za narażenie zdrowia i życia córki. Zdaniem sądu nie ma wątpliwości, że wiedziała o tym, że córka jest bita przez konkubenta. Nie zrobiła jednak nic, by temu zapobiec. Sąd uznał też, że świadomie utrudniała śledztwo w sprawie śmierci swojej córki.

Będzie apelacja

Mec. Halina Kondras, która broniła Kamila S. stwierdziła po odczytaniu wyroku, że zbyt wcześnie jest na to, aby deklarować odwoływanie się od wyroku.

- Mogę jedynie powiedzieć, że mój klient pogodził się z decyzją sądu - powiedziała.

Wątpliwości co do apelacji nie ma za to prokuratura.

- W naszej ocenie ustalenia co do sposobu działania oskarżonego, skala jego przemocy i wreszcie bezbronność cierpiącej dziewczynki zasługują na wyższy wymiar kary - podkreśla Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej. Kopania poinformował, że śledczy po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku wystąpią do sądu apelacyjnego o podwyższenie wyroków dla obojga oskarżonych.

Koszmar dziecka

Oliwia niemal nie mówiła. Często za to płakała. Prokuratorzy nie mają wątpliwości, że ostatnie tygodnie życia były dla 4-letniej dziewczynki piekłem. Musiała cierpieć, płakać, bo chodziła z trzema złamaniami: żebra, obojczyka i łokcia. Zanim - w grudniu 2016 roku - została skatowana na śmierć, jej złamania zaczęły się już goić.

W czasie śledztwa prokuratorzy upewnili się, że Oliwia była katowana przez Kamila S. Dziewczynka mówiła matce, że boi się zostawać z mężczyzną, ale ona nie reagowała. Smarowała tylko rany dziecka maścią. 6 grudnia Kamil S. pobił 4-latkę bardziej niż zwykle. Denerwowały go - jak sam powiedział w czasie śledztwa - "płacz i marudność" dziecka.

Po pierwszych ciosach straciła przytomność. Kiedy się ocknęła, znowu została zaatakowana. Tym razem ciosy ją zabiły.

- Tego dnia oskarżony był z ofiarą przez cztery godziny. Z jego wyjaśnień wynika, że w tym czasie zrobił sobie kawę. Resztę czasu przeznaczył na katowanie dziecka - podkreślała prokurator w swojej mowie końcowej.

W czasie procesu oskarżony nie składał wyjaśnień, dlatego na sali rozpraw odczytane były jego zeznania, które składał jeszcze w czasie śledztwa:

"Joanna (matka dziecka - red.) pojechała do Caritasu. Oliwka płakała. To nie były łzy. Ona piszczała. Mieliśmy iść na spacer, ale ona tak piszczała, że uderzyłem ją dwa razy ręką w pupę. Potem pasem, jeden raz w prawe udo. Dwa razy pięścią w brzuch, no i w twarz - otwartą ręką. Podniosłem, rzuciłem na łóżko, uderzyła się głową o oparcie. Już wtedy nie płakała. Rzuciłem ją jeszcze raz. Przestała się ruszać. Wtedy pomyślałem, że mogłem ją zabić. Ubrałem ją, zadzwoniłem do Asi. Powiedziałem, że Oliwka nie oddycha, bo spadła z huśtawki" - zeznawał Kamil S. w czasie śledztwa.

Opisywał też swoją drogę z dzieckiem na pogotowie.

"Wsiadłem do tramwaju, potem jechaliśmy z autobusem. Po drodze nikt mnie nie zatrzymał. Przed wejściem na pogotowie dałem Oliwkę Asi i pojechałem stamtąd" - czytała sędzia.

Joanna N. zaniosła nieżyjącą córkę na pogotowie.

- Ona nie oddycha, ratunku! - krzyczała do lekarzy.

- Lekarze weszli z dziewczynką do gabinetu, matka została na korytarzu. Już po chwili jeden z medyków wyszedł do niej i zaczął krzyczeć, że dziecko jest pobite - opowiadał TVN24 świadek interwencji. Mówił, że dziecko nie ruszało się, "wyglądało jak lalka".

Lekarze stwierdzili, że dziecko nie żyje od dłuższego czasu. Na miejsce zostali wezwani policjanci. Niedługo potem zatrzymali najpierw 27-latkę, a potem jej konkubenta. Sekcja wykazała, że 4-letnia dziewczynka zmarła na skutek "olbrzymich obrażeń powstałych w różnym czasie".

- Przede wszystkim stwierdzono rozległe obrażenia głowy, w tym krwiak i obrzęk mózgu, obrażenia jamy brzusznej z rozerwaniem krezki jelita cienkiego - wyliczała na sali rozpraw prokurator. Podkreślała, że w wyniku sekcji ujawniono też, że dziecko miało gojące się złamanie żebra, obojczyka oraz kości łokciowej lewej ręki.

Na całym ciele Oliwii były też sińce i otarcia.

W swojej mowie końcowej prokurator zaznaczała, że matka Oliwii próbowała ratować kata swojego dziecka przed odpowiedzialnością karną - i dlatego powinna zostać skazana również za utrudnianie śledztwa.

- Napisała SMS o treści "policja po ciebie jedzie". Jednoznacznie ostrzegała go przed tym, że zostanie zatrzymany. Tym samym doprowadziła do tego, że sprawca mógłby się ukryć - podkreślała prokurator.

Przemoc bez reakcji

Kamil S. w swoich zeznaniach tłumaczył, że jego partnerka dobrze wiedziała, iż jej dziecko jest bite.

"Odnosiłem wrażenie, że Oliwka nie była na rękę Joannie. Mówiła, że jak urodzi się kolejne dziecko (kiedy Oliwia została zabita, jej matka była w kolejnej ciąży - red.), to nie będzie miała dla niej czasu. Odpychała ją" - twierdził oskarżony w czasie śledztwa.

W aktach sprawy jest też skrucha Kamila S.:

"Odczuwam żal, że zabiłem to dziecko. Ale Joanna wiedziała, że mnie irytuje jej płacz. Jak wychodziła z domu, to przecież wiedziała, że Oliwia wpadnie w płacz, a ja się zdenerwuję. Tak było kilka razy. Joanna nie była zainteresowana, skąd krew na ubraniach. A przecież ją widziała" - zeznał S.

Tyle, że ta skrucha - według biegłych psychologów powołanych w czasie procesu - jest nieszczera. Kamil S. bowiem nie ma, według ich opinii, wyrzutów sumienia po śmierci dziecka.

- Po zadaniu ciosów nie wezwał pogotowia. Martwa czterolatka i jej kat jechali przez całe miasto tramwajem. A przecież nawet małe dzieci wiedzą, że przy ratowaniu życia ważny jest czas. Oskarżony jednak nie chciał ratować Oliwii. Jej życie było mu obojętne - zaznaczała prokurator.

Co na to jego partnerka? Ona też w sądzie nie chciała odpowiadać na pytania. Jej zeznania też były odczytane na sali rozpraw:

"Przy mnie dawał jej klapsy. Ręką w pupę. Ze trzy razy. Widziałam siniaki. Córka zaczęła się bać Kamila, ale mimo to zostawiałam z nim dziecko. Oliwia nie mówiła. Tylko: 'mama', 'tata' i 'pić'. Kamil krzyczał na Oliwię, bo chciał, żeby mówiła do niego 'tato', ale tylko wtedy, kiedy byli sami w domu. Jak ktoś przychodził, to miała do niego mówić 'wujku'. Córce się myliło, a on się na to wściekał" - zeznawała Joanna N. w czasie śledztwa.

Mówiła prokuratorom, że "nie obchodzi już ją, czy konkubent pójdzie siedzieć":

"Mówiłam matce Kamila, że on bije Oliwkę. A ona mówiła, żeby tego nie robił. A robił. Sińce na brzuchu pojawiły się w połowie listopada. Ja nie chciałam od niego odchodzić, bo on mi się oświadczył przez telefon. Myślałam, że będziemy rodziną".

- Ta kobieta przedłożyła dobro związku nad dobro własnego dziecka. Nie każda kobieta, która urodziła zasługuje na to, aby nazywać ją matką. I tak jest też w tym przypadku - mówiła w swojej mowie końcowej prokurator.

Plamy krwi w mieszkaniu

Szokujące w tej sprawie są nie tylko wyjaśnienia oskarżonych, ale też wyniki oględzin w mieszkaniu, gdzie zakatowana została Oliwia.

- Podczas oględzin ujawniono plamy o wyglądzie śladów krwi na poduszce, ścianie oraz na pozostawionych w łazience i schowanych do szafy ubrankach dziewczynki - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.

Oględziny zwłok dziecka upewniły śledczych, że było ono ofiarą "drastycznej przemocy". Śledczy ustalili, że zmarła dziewczynka i jej matka zamieszkały z 33-letnim Kamilem S. w październiku 2016 r. Zajmowali jednopokojowe mieszkanie.

- Matka Oliwii poznała swojego konkubenta raptem kilka miesięcy przed tym, jak z nim zamieszkała - dodaje Kopania.

Wcześniej z córką mieszkała w Gliwicach. Kobieta ma jeszcze jedno dziecko, ale nie sprawuje nad nim opieki. Była pod opieką tamtejszej pomocy społecznej.

08.12.2016 | 4-letnia Oliwka była regularnie katowana. Dlaczego nikt tego nie dostrzegł?
08.12.2016 | 4-letnia Oliwka była regularnie katowana. Dlaczego nikt tego nie dostrzegł?Fakty TVN

"Nawet najgorszy zasługuje na obronę"

Obrońcy oskarżonych w swoich mowach końcowych wnosili o "sprawiedliwy wyrok".

- Nawet najgorszy zwyrodnialec ma prawo do obrony. Nie można kwestionować tego, że czyny mojego klienta są godne potępienia - tak swoją mowę końcową zaczęła obrończyni Kamila S.

Podkreślała, że 34-latek nie powinien odpowiadać za zabójstwo, tylko spowodowanie choroby zagrażającej życiu i nieumyślne spowodowanie śmierci. - Gdyby chciał zabić to dziecko, to zadawałby inaczej ciosy. On stosował przemoc, ale jego zamiarem nie było zabójstwo - podkreślała mecenas Halina Kondras. Sąd w dużej mierze podzielił jej zdanie.

Obrończyni zaznaczała, że jej klient ma problemy z agresją. Do tragedii - według jej opinii - w dużym stopniu przyczyniła się matka dziewczynki, która zostawiała Oliwię z konkubentem na długie godziny.

- On był w tym wszystkim osamotniony. Nie radził sobie z sytuacją. Potencjał intelektualny jest u niego na tyle mały, że nie potrafił znaleźć wyjścia z sytuacji - przekonywała.

Mecenas Jan Chorążak, obrońca Joanny N. wskazywał z kolei, że matka dziecka miała problem z właściwą oceną sytuacji.

- To osoba, której potencjał intelektualny mieści się pomiędzy dolną normą a upośledzeniem intelektualnym. Nie potrafiła powiązać sytuacji z zagrożeniem - mówił adwokat.

Podkreślał, że Joanna S. nie mogła spodziewać się, iż pozostawienie córki z partnerem może mieć tak dramatyczne skutki.

- Na ciele dziecka pojawiały się siniaki, ale nie oznacza to, że kobieta godziła się na to, aby dziecko zginęło - skończył swoje wystąpienie.

Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź

Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź

Pozostałe wiadomości

Politico oceniło, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zdecydował się odblokować kwestię pomocy dla Ukrainy między innymi z powodu alarmujących raportów amerykańskiego wywiadu. Portal wskazał też na rolę Donalda Trumpa w tej kwestii oraz jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą.

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Źródło:
PAP

Donald Trump chce się odegrać na Wołodymyrze Zełenskim. Przed wyborami, które przegrał z Joe Bidenem, on dzwonił nawet do Zełenskiego i go trochę szantażował - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, były szef MSZ i były minister sprawiedliwości. Odniósł się także do ostatniego spotkania Andrzeja Dudy z Trumpem w Nowym Jorku.

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Źródło:
TVN24

Prezydent Andrzej Duda podczas seminarium na temat bezpieczeństwa transatlantyckiego w Vancouver przekonywał, że NATO musi zwiększać swój potencjał militarny i wydatki na obronność do 3 proc. PKB. Zdaniem Dudy najbardziej realistycznym scenariuszem zwycięstwa Ukrainy w wojnie jest zapewnienie jej zdolności bojowych w przemyślany i skuteczny sposób.

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Źródło:
PAP

Zorza polarna może pojawić się dzisiejszej nocy na polskim niebie. Jak przekazał popularyzator astronomii Karol Wójcicki, zapanowały doskonałe warunki do jej obserwacji. W podziwianiu zjawiska mogą przeszkodzić jednak gęste chmury.

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

Źródło:
Z głową w gwiazdach, tvnmeteo.pl

Policjant rzucił się na pomoc tonącej w Wiśle dziewczynie. Zadziałał natychmiast i dużo ryzykował, ale zrobił to w najrozsądniejszy możliwie sposób.

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Źródło:
Fakty TVN

W piątek w alei Niepodległości spłonął samochód elektryczny wart około milion złotych. Jego kierowca chciał uniknąć zderzenia z innym autem, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Auto zajęło się ogniem. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie, na którym widać moment uderzenia.

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

Hans Rausing, znany brytyjski miliarder, przeżywa kolejną osobistą tragedię - jego druga żona, Julia, przegrała wieloletnią walkę z rakiem. W 2012 roku zmarła pierwsza żona Rausinga, Eva. Jak podaje "The Independent", "Julia poświęciła swoje życie rodzinie i celom charytatywnym". Wraz z mężem wspierała finansowo m.in. National Gallery i inne instytucje artystyczne.

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Źródło:
The Independent, The Guardian

Centralne Biuro Śledcze Policji opublikowało nagranie z akcji zatrzymania dwóch Polaków podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa, współpracownika Aleksieja Nawalnego. Obaj mężczyźni byli poszukiwani na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania przez stronę litewską.

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Polsce zatrzymano dwie osoby podejrzane o atak na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa - poinformowało CBŚP. Wołkow, bliski współpracownik nieżyjącego już krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego, został napadnięty w Wilnie 12 marca. Zatrzymanych obywateli Polski doprowadzono do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, gdzie wykonano z nimi dalsze czynności. Mężczyźni są obecnie tymczasowo aresztowani.

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Aktualizacja:
Źródło:
LRT, PAP, Radio Swoboda, tvn24.pl

Do tragicznego wypadku doszło na przystanku tramwajowym w Bydgoszczy. Piętnastoletnia dziewczyna zginęła pod kołami tramwaju. Policja bada przyczyny wypadku. Sprawą zajmuje się też sąd rodzinny. Są już pierwsze decyzje.

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Do pożaru samochodu elektrycznego doszło na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego. Auto zajęło się ogniem po tym, jak kierowca uderzył w słup.

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszwa.pl

Przy skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego w Warszawie spłonął elektryczny lucid air. Auto, którego wartość w Polsce szacuje się na nawet milion złotych, to rzadkość na europejskich drogach. Dlaczego jest wyjątkowe?

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

Pół miliona złotych schowanych w niewielkiej, ciemnej torbie przekazał mieszkaniec łódzkiego Śródmieścia w ręce oszusta. Ofiara przestępstwa była przekonana, że pomaga policji i prokuraturze rozbić grupę przestępczą. Kilka miesięcy po zdarzeniu, które nagrały kamery, policja zatrzymała 21-letnią kobietę i jej o rok młodszego partnera. 

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Źródło:
tvn24.pl

W najbliższą niedzielę 21 kwietnia odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. Choć głosować będą mieszkańcy tylko niektórych polskich miast, cisza wyborcza obowiązywać będzie w całym kraju.

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W niedzielę mieszkańcy 748 gmin i miast w Polsce wybiorą wójtów, burmistrzów i prezydentów w drugiej turze wyborów samorządowych. W TVN24 i TVN24 GO będziemy śledzić przebieg głosowania w całej Polsce. O 20.30 rozpocznie się Wieczór Wyborczy, w trakcie którego podamy sondażowe wyniki i pierwsze komentarze.

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Dziennikarze TVN i TVN24 zostali w piątek w Gdyni nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego. Zdobyli wszystkie nagrody w kategorii Reportaż Filmowy. Nagrodę specjalną "Człowiek Wrażliwy" otrzymała dziennikarka TVN24 Ewa Ewart.

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Ziemia pod chińskimi miastami zapada się, co prowadzi do rosnącego ryzyka występowania powodzi. Naukowcy alarmują w nowej analizie, że na zagrożonych terenach mieszkają miliony ludzi. Powodem tego niebezpiecznego zjawiska jest niezwykle szybka urbanizacja Państwa Środka. Problem dotyczy jednak nie tylko Chin.

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Źródło:
CNN, Reuters, BBC, Science

Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji rusza już za niespełna trzy tygodnie. Na scenie wystąpią wykonawcy z kilkudziesięciu krajów. Kogo zobaczymy w półfinałach, a kto dostaje się do finału bez eliminacji? Wyjaśniamy.

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Źródło:
eurovision.tv, eurowizja.org, tvn24.pl

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24