Nie wszystkie głosy policzyli, ale Czarnogóra nowego prezydenta już ma


Po zliczeniu 97 proc. głosów oddanych w wyborach prezydenckich w Czarnogórze państwowa komisja wyborcza potwierdziła w poniedziałek, że z wynikiem 54,15 proc. głosów już w pierwszej turze wygrał prozachodni weteran krajowej polityki Milo Djukanović.

Najpoważniejszy rywal Djukanovicia, biznesmen Mladen Bojanić, którego popierały partie opozycji m.in. opowiadające się za zbliżeniem Czarnogóry z Rosją, zdobył 33,24 proc. głosów. Draginja Vuksanović, pierwsza w Czarnogórze kobieta ubiegająca się o najwyższy urząd w państwie, uzyskała 8,19 proc. Łącznie w wyborach startowało siedmioro kandydatów.

Powrót do pierwszej ligi

Djukanović zdobył ok. 180 tys. głosów, a pozostała szóstka kandydatów łącznie ok. 157 tysięcy. Jak wskazuje w poniedziałek dziennik "Vijesti", oznacza to, że na udział w niedzielnym głosowaniu nie zdecydowało się ok. 190 tys. uprawnionych. Frekwencja wyborcza okazała się stosunkowo niska i wyniosła 63,98 proc.

Zdecydowane zwycięstwo Djukanovicia ogłosił już w niedzielę wieczorem po zamknięciu lokali wyborczych ośrodek socjologiczny CeMi na podstawie częściowych wyników. Wygraną polityka odtrąbiło wówczas także jego ugrupowanie, rządząca Demokratyczna Partia Socjalistów (DPS).

Powrót Djukanovicia do pierwszej ligi czarnogórskiej polityki każe się zastanawiać, czy po objęciu prezydentury zrzeknie się on fukcji przewodniczącego DPS. Do kwestii tej w kampanii wyborczej nie odniósł się ani sam Djukanović, ani jego bliscy współpracownicy - zauważa agencja APA. Przypomina jednocześnie, że ustępujący szef państwa i zaufany współpracownik Djukanovicia, Filip Vujanović, po objęciu urzędu zrzekł się wszystkich funkcji partyjnych. Cytowany przez APA analityk wskazał jednak, że prawo tego nie wymaga.

"W Czarnogórze od lat obowiązuje niepisana zasada, że cała władza koncentruje się tam, gdzie jest Djukanović. Tymczasem kompetencje prezydenta są bardzo ograniczone i zdecydowanie mniejsze niż premiera Duszko Markovicia, od wielu lat zaufanego współpracownika Djukanovicia i byłego szefa tajnych służb" - zauważa APA.

"Budzące wątpliwości metody"

Austriacka agencja cytuje byłego ministra sprawiedliwości Dragana Szocia, według którego pytanie brzmi, czy Djukanović będzie ściśle trzymał się wyznaczonych przez konstytucję granic prezydenckich uprawnień oraz czy Marković jest gotowy stanąć w cieniu szefa państwa. Szoć uważa, że w Czarnogórze może powstać układ władzy podobny do obowiązującego w sąsiedniej Serbii, gdzie były premier i szef partii rządzącej, a obecnie prezydent Aleksandar Vuczić codziennie ingeruje w sferę kompetencji bezpartyjnej premier Any Brnabić.

Agencja dpa pisze z kolei o "budzących wątpliwości metodach", za pomocą których Djukanović przez długie lata sprawował władzę w kraju.

"Centralnym punktem (władzy) jest kontrola nad mediami, które uważane są wprost za własność państwa lub zmuszane do posłuszeństwa za pomocą kontraktów reklamowych. Organizacje pozarządowe są podawane coraz bardziej restrykcyjnym kontrolom lub demonizowane" - pisze dpa, przypominając, że Djukanović powiedział niedawno, że nieliczne krytyczne wobec rządu media takie jak dziennik "Vijesti" i NGO "depczą podstawowe normy czarnogórskiej etyki" i mają wręcz charakter faszystowski.

Państwowe organy takie jak rząd czy demokratyczne instytucje takie jak parlament są stopniowo "pozbawiane kompetencji i przykrawane do potrzeb partii rządzącej i jej szefa", trójpodział władzy "istnieje tylko w teorii" - pisze dpa.

Polityczny klan

Jako ważny element w stworzonym przez Djukanovicia systemie władzy agencja wskazuje jego rodzinę. Do jego brata Aco należy największy bank Czarnogóry, bez udziału jego siostry Any, prawniczki, żaden zagraniczny inwestor nie zostanie dopuszczony na krajowy rynek, a syn Djukanovicia Blażo prowadzi niejasne interesy. Wszyscy troje mogą liczyć na hojne dofinansowanie przez państwo swych prywatnych projektów - pisze dpa, a sam Djukanović miał zbić ogromny majątek na prywatnej uczelni i nieruchomościach.

Mimo tych poważnych uchybień Djukanović pozostaje preferowanym przez Zachód partnerem w rozmowach, a to dlatego, że wewnętrznie skłócona czarnogórska opozycja nie pozostawia USA i UE wielkiego wyboru - podkreśla agencja.

W 2006 roku Djukanović - w przeszłości aż sześciokrotny premier Czarnogóry i prezydent w latach 1998-2002 - wyprowadził Czarnogórę ze wspólnoty państwowej z Serbią i skierował kraj, tradycyjnie stawiający dotąd na partnerstwo z Rosją, na drogę bliższej współpracy z Zachodem. W 2012 roku Czarnogóra rozpoczęła rozmowy akcesyjne z UE, a w 2017 roku została przyjęta do NATO.

Wybierany na pięcioletnią kadencję prezydent pełni w Czarnogórze głównie rolę reprezentacyjną, jednak zwycięstwo kandydata prozachodniej DPS może wzmocnić mandat rządu Markovicia przeprowadzenia w kraju reform koniecznych, by kraj mógł wstąpić do UE. Czarnogóra jest podzielona na zwolenników tradycyjnych więzi z Serbią i Rosją i stronników integracji z Zachodem.

Autor: adso / Źródło: PAP