Z uszkodzonej czarnej skrzynki da się odczytać dane. To rejestrator rozmów w kokpicie

Aktualizacja:
[object Object]
Nie wiadomo, czy w ciągu dnia w poszukiwaniach wezmą udział śmigłowcetvn24
wideo 2/22

Znaleziona we wtorek czarna skrzynka airbusa to rejestrator rozmów w kokpicie. Jest uszkodzona, ale uda się z niej wydobyć potrzebne dane - powiedział w środowy poranek szef francuskiego MSW. Drugą czarną skrzynkę mają nadzieję znaleźć ratownicy, którzy wyruszyli dziś na miejsce katastrofy samoloty Germanwings.

Szef francuskiego MSW poinformował o stanie pierwszej czarnej skrzynki kilka godzin po jej przewiezieniu do Paryża, gdzie została zbadana przez specjalistów.To urządzenie rejestrujące rozmowy w kokpicie - CVR (cockpit voice recorder). Bernard Cazeneuve powiedział, że "wszystkie przyczyny" katastrofy będą badane, ale ta zakładająca zamach "nie jest główną".

Tymczasem brytyjski dziennik "Guardian", powołując się na agencję AFP napisał w środę tuż po godz. 6.00 polskiego czasu, że prawdopodobnie jedynym momentem, w którym śmigłowce pojawią się w środę nad okolicą będzie moment dostarczenia w rejon katastrofy 30 ratowników górskich.

Ci na linach zeszli potem na zbocza masywu górskiego, o który rozbił się samolot.

Bardzo zła pogoda

Tam dołączyli do pięciu innych, którzy na noc zostali na wysokości ponad dwóch kilometrów. Nie wiadomo jednak, czy ta mała grupa była oddelegowana do wykonania konkretnych zadań, czy miała po prostu pilnować miejsca katastrofy.

W ciągu dnia na miejsce dotrze grupa 65 kolejnych ratowników. Ci jednak wyruszyli pieszo, z centrum kierowania akcją poszukiwawczą, które stworzono w miasteczku Seyne-les-Alpes.

Już we wtorek szczątków samolotu i ofiar szukało ponad 300 policjantów i ratowników górskich oraz 380 strażaków. Co najmniej tyle osób będzie cały czas w pogotowiu i jeżeli pogoda na to pozwoli, w góry wyjdzie więcej ratowników.

Zbadanie całego obszaru, na którym zostały rozrzucone szczątki airbusa A320, zajmie śledczym "co najmniej tydzień", a wydobywanie szczątków ciał potrwa "co najmniej kilka dni".

Wysłannik TVN24 w miejscu katastrofy, Maciej Sokołowski podkreślał w środowy poranek, że francuskie służby „prowadzą akcję poszukiwawczą, a nie ratunkową”, bo nikt nie oczekuje, że uda się znaleźć kogoś żywego.

Najważniejszym zadaniem stojącym przed ekipą poszukiwawczą będzie znalezienie w środę drugiej czarnej skrzynki samolotu. Pierwszą znaleziono we wtorek - przypomniał Sokołowski.

Krewni ofiar dostarczają DNA

Tymczasem na lotnisku El Prat w Barcelonie przez cały wtorek gromadzili się bliscy pasażerów, którzy lecieli airbusem Germanwings. Wieczorem rodziny poproszono o przyniesienie przedmiotów zawierających DNA bliskich. Mają one pomóc w identyfikacji zwłok. Na pokładzie samolotu było ok. 40 Hiszpanów.

Pierwsi bliscy pojawili się na lotnisku El Prat w południe. Personel lotniska kierował ich do specjalnie wydzielonej strefy, gdzie mogli liczyć na wsparcie i pomoc ze strony władz.

W Barcelonie na lotnisku pracuje sztab kryzysowy i centrum pomocowe. Przysłano tutaj specjalistów, którzy mają zapewnić pomoc psychologiczną bliskim ofiar. Rodziny poproszono o dostarczenie przedmiotów mogących zawierać kod DNA pasażerów airbusa, np. szczoteczki do zębów. Próbki zbierze laboratorium kryminalistyczne katalońskiej policji. Jednostka ta zajmie się także identyfikacją ciał - podaje "El Pais".

Brytyjski "Telegraph" podaje z kolei, że ciała pasażerów z miejsca katastrofy będą przewożone do miasteczka Seyne. Sala gimnastyczna została zamieniona w kostnicę, tutaj będzie dokonywana identyfikacja zwłok na podstawie dostarczonego materiału DNA.

Katastrofa w Alpach

Samolot linii Germanwings, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu, rozbił się we wtorek w trudno dostępnym regionie we francuskich Alpach. Na pokładzie było 150 osób; na miejscu katastrofy nie znaleziono nikogo żywego. Większość pasażerów stanowili Niemcy i Hiszpanie.

Autor: pk,adso/ja,gak / Źródło: Guardian, El Pais, Telegraph, PAP

Raporty: