Rzucił się w płomienie, uratował kobietę. Zadzwonił do żony, by się pożegnać


Oto przykład prawdziwego heroizmu. Funkcjonariusz chińskiej policji zaryzykował własne życie, by uratować kobietę uwięzioną w płonącym budynku. Licząc się z tym, że może zginąć, zadzwonił do żony, by się z nią pożegnać.

Luo Qingfeng, członek biura bezpieczeństwa publicznego w Zigong City był na patrolu ze swoim partnerem, kiedy dostrzegli pożar w jednym z budynków.

Policjant bez wahania rzucił się na pomoc ludziom uwięzionym przez ogień. - Drugie piętro budynku znajdowało się w płomieniach. Pożar był silny i powoli zajmował także trzecie piętro. Dym był naprawdę gęsty. Bardzo się bałem, ale w głowie miałem tylko jedną myśl: ocalić ludzi - wyznał Luo.

Bohaterski czyn

Kiedy wbiegł na klatkę schodową, usłyszał wołanie o pomoc. Przedzierając się przez gęsty, duszący dym, Luo zdołał dostać się po schodach na szóste piętro, gdzie pożar uwięził kobietę. Policjant chwycił Yang Kaifen i chciał zabrać w bezpieczne miejsce. Dym był jednak wszędzie, nic nie było widać. W takich warunkach przemieszczanie się było bardzo utrudnione.

- Oboje byliśmy zmuszeni położyć się na podłodze i czołgać się, zakrywając usta wilgotnymi ręcznikami, ale nawet one nie pomagały. Próbowałem oddychać, dławiłem się gorącym, gęstym dymem, czułem się okropnie. W płucach i drogach oddechowych czułem ogromny ból - relacjonował Luo.

Kobieta wpadła w panikę. Policjant starał się ją uspokoić.Zejście klatką schodową nie wchodziło w grę. Został jedynie balkon. To tam wezwał posiłki.

Kilka minut później oczom Luo i Yang ukazała się grupa strażaków. Policjant przekazał kobiecie swoją maskę tlenową i kazał iść pierwszej.

- Pojawili się ratownicy i chcieli mnie najpierw ratować. Powiedziałam im, żeby najpierw uratowali Luo, ponieważ jest młodszy, ale Luo odmówił i nalegał mówiąc, że ich obowiązkiem jest ratować mnie w pierwszej kolejności - wspomina drżącym głosem Yang.

Telefon do żony

Czekając na powrót strażaków Luo zadzwonił do swojej żony. Wtedy myślał, że będzie to ich ostatnia rozmowa. - Utknąłem w płonącym budynku, nie martw się o mnie. Cokolwiek się ze mną stanie, dbaj o nasze dzieci - powiedział małżonce.

Treść ich rozmowy przekazała mediom żona funkcjonariusza.

Wcześniej Luo wykonał kilka innych połączeń. Numer żony wybrał jako ostatni. - Słyszałam strach w jego głosie, ale przede wszystkim czułam, że nie może znieść pożegnania - relacjonowała.

Na szczęście policjant wyszedł cało z opresji. Po akcji ratunkowej został przewieziony do szpitala. Czuje się już dobrze.

Twierdzi, że ani razu nie żałował swojej decyzji. Jak wyjaśnił, jako funkcjonariusz policji jest odpowiedzialny za ludzkie życie i niesienie pomocy było jego obowiązkiem.

Autor: momo/adso / Źródło: Reuters