Żołnierz GRU pojmany na Ukrainie: "Konsul twierdzi, że Rosja o nas nie zapomniała”


Rosyjska opozycyjna „Nowaja Gazieta” dotarła do dwóch żołnierzy rosyjskiego GRU, którzy zostali złapani w trakcie walk w Donbasie. Prokuratura generalna w Kijowie oskarżyła ich o działalność terrorystyczną. Jeńcy twierdzą, że z nieznanych powodów zostali wyrzuceni ze służby. I, że nie mogą skontaktować się z rodziną w Rosji.

Złapani przez żołnierzy ukraińskich wojskowi rosyjskiego GRU, to sierżant Aleksandr Aleksandrow i kapitan Jewgienij Jerofiejew. Obydwaj zostali zatrzymani pod Ługańskiem 16 maja, w trakcie walk z armią ukraińską. Służba Bezpieczeństwa w Kijowie poinformowała, że służą w 3. brygadzie specnazu Głównego Zarządu Wywiadowczego (GRU). Kijowski sąd zdecydował o ich aresztowaniu do 19 lipca.

Dziennikarze rosyjskiej opozycyjnej "Nowoj Gaziety" odwiedzili zatrzymanych w kijowskim szpitalu, gdzie trafili po odniesionych w walkach ranach.

Dziennik opublikował wywiad z nimi, a także nagranie wideo, ponieważ prosili, by rozmowa została zarejestrowana także na kamerę.

"Nie było sensu pytać"

"Odwiedził was wreszcie rosyjski konsul. O czym rozmawialiście?" - padło pytanie do jednego z zatrzymanych, kapitana Jewgenija Jerofiejewa.

"Rozmawialiśmy o oskarżeniach pod moim adresem. O zarzutach w sprawie działalności terrorystycznej. A także o mojej rodzinie".

"Pytałeś, dlaczego zostałeś wyrzucony z szeregów armii rosyjskiej?"

"Nie było sensu pytać. Bardziej interesowałem się moją rodziną, tym, jak długo w tym miejscu mogę zostać" - odpowiadał kapitan.

Dziennikarz "Nowoj Gaziety" wspomniał o reportażu w telewizji rosyjskiej, gdzie padło stwierdzenie, że zatrzymani żołnierze GRU są torturowani i że pod wpływem tortur "mogą wszystko powiedzieć".

"Nie widziałem tego materiału. A cóż takiego mógłbym powiedzieć? Czy coś powiedziałem? Ujawniłem tajemnicę państwową?" - mówił Jerofiejew.

"Jak reagują żołnierze ukraińscy?"

"Nowaja Gazieta" zainteresowała się także reakcją wojskowych ukraińskich, którzy leczą się w tym samym kijowskim szpitalu, gdzie zatrzymani żołnierze rosyjscy.

"Jak Ukraińcy reagują na twoją obecność?"

"Mam wzmocnioną ochronę. Są tu funkcjonariusze ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa i oddziałów specjalnych Alfa. Nie jestem jedynym (Rosjaninem - przyp. red.), który leczy się w tym szpitalu. Wystarczy zajrzeć do innych sali, gdzie znajduje się wielu mężczyzn mówiących po rosyjsku, Rosjan. Niektórzy z nich nie mają palców u rąk i nóg" - dodał Jerofiejew.

"Rosjanie, walczący po stronie armii ukraińskiej. Byłeś tym zaskoczony?"

"Widok wielu rannych, Rosjan, świadomość, że Rosjanie walczą ze swoimi, jest mi z tym bardzo ciężko…"

Na stwierdzenie dziennikarza, że przyjaciele z Samary przekazują mu pozdrowienia, Jerofiejew się wzruszył, później, wstydząc się takiej reakcji, próbował się tłumaczyć.

"Dziękuję, ale jest mi ciężko.. Wracając do sprawy rannych – chciałbym zaapelować do obydwu walczących stron, by mniej ostrzeliwali się nawzajem, by było mniej rannych. Wtedy z Bożą pomocą osiągniemy pokój. Apeluje do wszystkich, którzy pozostają na pozycjach w Donbasie o humanitarne traktowanie jeńców. Miałem szczęście, że trafiłem do niewoli ukraińskich sil zbrojnych. Gdybym trafił do kogoś innego…"

Dziennikarze "Nowoj Gaziety" zapytali, czy miał na myśli ukraińskie bataliony ochotnicze?

"Tak. Nie wszędzie jest gładko. Nie ma tak, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Każdy ma własną prawdę, każdy uważa, że walczy o słuszną sprawę" - odpowiedział żołnierz GRU.

"Rosja o was nie zapomniała"

Pytany o wizytę konsula rosyjskiego sierżant Aleksandrow Aleksandrow odpowiedział: „Przychodził. Interesował się stanem zdrowia. Pytał, czy wszystko dobrze, czy niczego nam nie brakuje. Pytałem o to, dlaczego zostałem wyrzucony z armii? Nie był w stanie odpowiedzieć, obiecał, że sprawdzi w Ministerstwie Obrony. Mówił, że trwają rozmowy z sprawie wymiany (jeńców – red.). I żebyśmy się nie martwili, bo Rosja o nas nie zapomniała i będzie nas wspierać. Powiedział także, że nawet jeżeli zostaniemy skazani na wyrok więzienia, to nie spędzimy tam dużo czasu".

"Dokładnie tak powiedział?" - dopytywał się dziennik.

"Tak. Mówiłem, że nie mogę dodzwonić się do bliskich. Odpowiedział, że także nie może, że nie odbierają słuchawki. Wcześniej nigdy tak nie było, matka zawsze odbierała. Podobnie było z moją żoną, zanim wzięliśmy ślub, odbierała nawet w nocy".

"Może zapomniała telefon?"

"Nie wiem. Z matką rozmawiałem 3 maja. Minęły ponad trzy tygodnie" - dodał Aleksandrow.

"Zaaranżowany wywiad z żoną"

Władze Rosji utrzymują, że zatrzymani żołnierze GRU nie byli w czynnej służbie.

20 maja rządowa telewizja Rossija24 wyemitowała wywiad z żoną sierżanta Aleksandrowa, która powiedziała, że "jej mąż odszedł z wojska w grudnia 2011 roku i że nie wie, gdzie obecnie przebywa".

Ukraińska Służba Bezpieczeństwa utrzymuje, że wywiad został zaaranżowany. Doradca jej szefa Markijan Łubkiwski powiedział, że żona sierżanta kłamała.

- Nie mogła nie wiedzieć, gdzie znajduje się jej mąż, bo służy w tej samej jednostce, w Togliatti (w obwodzie samarskim - red.) - oznajmił Łubkiwski.

Autor: tas//plw / Źródło: Nowaja Gazieta, polit.ru

Tagi:
Raporty: