Znalazł zwłoki siedmiorga rodzeństwa. Sąsiedzi w szoku. "Byli spokojną i cichą rodziną"


Sąsiedzi zamordowanych ośmiorga dzieci w Cairns w stanie Quennsland nie mogą otrząsnąć się z szoku. Mówią, że była to bardzo spokojna i cicha rodzina i nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii. Wciąż nie wiadomo, kto stoi za mordem, który wstrząsnął Australią.

Policja w stanie Queensland o godz. 11.20 czasu lokalnego została wezwana do jednego z domów w dzielnicy Manoora w Cairns. Na chodniku znaleziono broczącą krwią kobietę, której próbowali pomóc sąsiedzi.

Po wejściu do domu policjanci znaleźli ciała ośmiorga dzieci. Najmłodsze miało 18 miesięcy, a najstarsze 15 lat. Siedmioro z ofiar to dzieci rannej kobiety. Ósme także jest z nią spokrewnione. Kobieta jest w szpitalu w stanie stabilnym.

Jeszcze nie ustalono, kto stoi za tą zbrodnią. Australijskie media, które rozmawiały z policją, nie piszą nic o napastniku. Nie wiadomo, czy był nim mąż lub partner kobiety, ona sama, czy osoby trzecie. - Nie mamy formalnego podejrzanego - poinformował prowadzący śledztwo Bruno Asnicar.

Asnicar poinformował, że do szpitala zabrano jeszcze jedną osobę. Australijskie media spekulują, że może to być ojczym dzieci, który także mieszkał w tym domu.

Odnalazł ich brat

Kuzynka rannej kobiety, Lisa Thaiday potwierdziła, że siódemkę rodzeństwa odnalazł ich najstarszy, 20-letni brat. Jest pod opieką innych członków rodziny. Thaiday mówi, że była blisko z rodziną i nie może uwierzyć w to, co się stało.

Sąsiedzi mówią, że byli bardzo spokojną i cichą rodziną. Mężczyzna mieszkający bezpośrednio za domem, gdzie rozegrała się tragedia, mówi, że spotkał ich matkę tylko kilka razy. Wspomina, że gdy przypadkowo do jego ogródka wpadła piłka z sąsiedniego domu, podarował zamordowanym dzieciom kilka hodowanych przez niego warzyw. Inny z sąsiadów, Lorry Birch mówi, że od czasu do czasu rodzina organizowała imprezy, ale nie były to hałaśliwe spotkania. Uważał ich za dobrych sąsiadów.

Grupa około 20-30 sąsiadów zbiera się pod domem zamordowanych dzieci i przynosi kwiaty. Miejscowa policja zaleca jednak, aby nie zbliżać się do okolicy miejsca zbrodni. Funkcjonariusze chodzą od domu do domu i upewniają się, czy nikt więcej nie ucierpiał w zdarzeniu.

"To okropne przestępstwo"

Australijski premier Tony Abbot wydarzenia w Cairs nazwał "bolesnymi". "Wszyscy rodzice czują dziś smutek z powodu tego, co się stało. To okropne przestępstwo. Dziś wieczorem łzy i modlitwy będą płynąć przez cały nasz kraj" - napisał w oświadczeniu.

Here's Abbott's full statement on the Cairns tragedy #auspol pic.twitter.com/YQbBBTo9G0— Stephanie Anderson (@stephanieando) December 19, 2014

Autor: kło//gak / Źródło: The Australian, ABC, SBS, Cairns Post