Chiny niezadowolone z odznaczenia dla Tybetańczyka

Aktualizacja:

- To brutalna ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin - tak dzisiejsze spotkanie prezydenta USA z Dalajlamą ocenił rzecznik chińskiego MSZ. Mnich ma dziś zostać odznaczony najwyższym odznaczeniem przyznawanym cywilom.

Władze Chin ostrzegły Stany Zjednoczone, że przyznanie Dalajlamie odznaczenia "poważnie" nadszarpnie stosunki między obu krajami. Wyraziły ponadto nadzieję, że USA "skorygują swój błąd i przestaną mieszać się w wewnętrzne sprawy Chin".

- Tybet jest niezbywalną częścią chińskiego terytorium i kwestia tybetańska jest wyłącznie wewnętrzną sprawą Chin - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Liu Jianchao. Jianchao ocenił, że "słowa i czyny Dalajlamy w ciągu ostatnich dziesięciu lat pokazują, iż jest on uchodźcą politycznym zaangażowanym w działalność separatystyczną pod przykrywką religii".

Współczucie i tolerancja nie są znakiem słabości, ale znakiem siły. Jego Świątobliwość XIV Dalajlama

Dalajlama przebywa obecnie z wizytą w Stanach Zjednoczonych. Dziś spotkał się w Georgem W. Bushem a po południu duchowy przywódca Tybetańczyków zostanie odznaczony Złotym Medalem Kongresu - najwyższym odznaczeniem przyznawanym cywilom w Stanach Zjednoczonych. Złotymi Medalami Kongresu uhonorowano wcześniej m.in. Jana Pawła II, Matkę Teresę z Kalkuty, czy Nelsona Mandelę. Rzecznik Busha Tony Fratto powiedział, że amerykański prezydent wyraża zrozumienie dla chińskich niepokojów. Podkreślił przy tym, że nie chodzi mu o ingerencję w sprawy Chin.

Wątpliwości organizacji walczących o prawa człowieka Tymczasem, jak zauważa m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, i pierwsze, i drugie twierdzenie chińskiego rzecznika jest co najmniej wątpliwe. Od początku XX wieku do czasu inwazji Chin na przełomie 1949 i 1950 roku Tybet spełniał wszystkie warunki stawiane niezależnemu państwu. Miał naród, terytorium, własny rząd, bił monetę, wydawał paszporty i utrzymywał kontakty dyplomatyczne z innymi państwami.

[...] jest on uchodźcą politycznym zaangażowanym w działalność separatystyczną pod przykrywką religii. rzecznik chińskiego MSZ

Zaś zarzucanie separatyzmu Dalajlamie jest o tyle nietrafne, że od wielu lat optuje on nie za pełną niepodległością Tybetu, ale za autonomią wewnątrz Chin.

Prawdziwa twarz Dalajlamy 72-letni Dalajlama od 1959 roku przebywa na wygnaniu, gdzie pojechał po krwawym stłumieniu przez Chiny powstania w Tybecie. Zawsze podkreśla, że pragnie tylko "prawdziwej autonomii", a nie niepodległości Tybetu. Jest też godnym następcą Gandhiego jeśli chodzi o propagowanie ruchu non-violence. Z kolei Pekin oskarża go o dążenie do oderwania Tybetu od Chin.

Myślę, że Chiny nie będą negocjować. Myślę, że czekają na śmierć Dalajlamy. Chiński rząd uważa, że symbolizuje on cały ruch niepodległościowy i że gdy jego zabraknie, ruch też zniknie. Tenzin Czogjal, brat Dalajlamy

- Mówię nie ze złością czy nienawiścią o tych, którzy są odpowiedzialni za nieustające cierpienie naszego ludu i zniszczenia naszej ziemi, domów i kultury. Oni też są istotami ludzkimi, które poszukują szczęścia i zasługują na współczucie. Przemawiam, by poinformować was o smutnej sytuacji w moim kraju i o pragnieniach moich ludzi, ponieważ w naszej walce o wolność prawda jest jedyną bronią, jaką posiadamy - powiedział Dalajlama odbierając pokojową Nagrodą Nobla w 1989 roku.

Źródło: PAP