Chwile grozy przeżyli pasażerowie samolotu Boeing 737 linii Centralwings. Maszyna miała problemy z podwoziem, krążyła nad miastem, w końcu szczęśliwie wylądowała na Okęciu. O problemach samolotu dowiedzieliśmy się od internautów piszących na skrzynkę kontakt TVN24.
Samolot linii Centralwings leciał do Edynburga ze 121 pasażerami na pokładzie i 6 członkami załogi. - Zaraz po starcie z Warszawy pilot zasygnalizował problemy z podwoziem i poprosił o awaryjną procedurę lądowania. Z informacji, które nam przekazał wynikało, że aparatura nie sygnalizuje mu czy otwiera się podwozie - poinformował rzecznik Polskich Portów Lotniczych Artur Burak.
W stan gotowości postawione zostały straż pożarna, karetki pogotowia i obsługa lotniska.
Samolot krążył pomiędzy Mińskiem Mazowieckim a Warszawą by wypalić paliwo. Później nisko przeleciał nad lotniskiem - zgodnie z procedurami konieczne to było do sprawdzenia stanu podwozia. Gdy służby lotniska stwierdziły, że podwozie się otwiera, zdecydowano o awaryjnym lądowaniu.
Po wylądowaniu natychmiast ewakuowano pasażerów. Podczas gwałtownego hamowania samolotu pojawił się bowiem dym. Podstawiono trap ratowniczy - tzw. rękaw.
Internauci tvn24.pl piszą, że podczas zjeżdżania z rękawa przy opuszczaniu samolotu jedna osoba została lekko ranna. Kobieta ze zwichniętym stawem skokowym została odwieziona karetką do szpitala na Wołoskiej.
Potwierdza to Grzegorz Trzeciak z zespołu prasowego warszawskiej straży pożarnej. Innego pasażera zabrano do szpitala, bo zasłabł.
Błąd wskaźnika
- Przyczyną awaryjnego lądowania samolotu był prawdopodobnie błąd we wskazaniach jednego z urządzeń - powiedział rzecznik prasowy przewoźnika Kamil Wnuk. - Czujnik nie wykazał prawidłowego zamknięcia podwozia, wobec czego załoga zdecydowała się na powrót na lotnisko i poprosiła o status awaryjnego lądowania. Po próbie otwarcia podwozie otworzyło się bez kłopotów /.../. Służby techniczne Centralwings podejrzewają błąd we wskazaniach czujnika - powiedział Wnuk.
Standardowa procedura
Robert Wdowiarski, pilot latający na Boeingach 737, potwierdza w TVN24, że zastosowano standardową procedurę w tego typu sytuacjach. - Sygnalizacje są czasami jedna, czasami dwie, to zależy od egzemplarza samolotu. Jeśli jedna z kontrolek pokaże, że podwozie jest wysunięte albo zamknięte, należy jej zaufać. A jeżeli jest tylko pojedynczy obwód sygnalizacji, trzeba przestrzegać takich procedur, jakie wykonała załoga - tłumaczy.
Dodaje, że ewentualnie pilot może też zdecydować się na ręczny wyrzut podwozia. - Takie urządzenie przewidział producent samolotu. Mamy takie cięgła, które się pociąga, wtedy zamek otwiera się mechanicznie, podwozie wypada pod własnym ciężarem, zatrzaskując się w położeniu wypuszczonym - wyjaśnia Wdowiarski.
Pilot dementuje informacje, że Boeing 737 latał wokół lotniska, żeby zrzucić paliwo. - Ten samolot nie jest wyposażony w zrzut paliwa. Paliwo można tylko wypalić, latając na niskiej wysokości aż do osiągnięcia takiego ciężaru, żeby mógł wylądować - tłumaczy dodając, że takie urządzenie mają większe, latające za ocean Boeing 767.
Polecą dalej
Mimo powrotu na Okęcie, na pokładzie samolotu nie wybuchła panika. Linie Centralwings przygotowują samolot, który zabierze pasażerów w dalszą drogę do Edynburga - poinformował Wnuk. Nie wiadomo jednak, kiedy samolot wystartuje, gdyż ciągle trwa identyfikacja bagaży.
Pasażerowie chcą odszkodowania
- Lądowanie przebiegło sprawnie. Będę jednak domagał się swoich praw - zapowiedział Sebastian Kowalski, jeden z pasażerów linii Centralwings. Dodał również, że część osób złożyła już odpowiednie wnioski o odszkodowania.
Dwie awarie w przeciągu jednego tygodnia
Centralwings miało problem ze swoją maszyną także w poniedziałek w Krakowie. Wtedy samolot do Rzymu dwa razy wracał na lotnisko w Balicach.
- Staliśmy na lotnisku przez przez ponad godzinę po pierwszym powrocie. Kiedy za drugim razem wypuszczono nas z samolotu nikt się nami nie zajął i nikt nam nie wytłumaczył co się właściwie stało - mówiła na antenie TVN24 pasażerka Olga Młynarska.
Rzecznik Centralwings, Kamil Wnuk tłumaczył, że zaistaniała sytuacja nie miała żadnego wpływu na bezpieczeństwo pasażerów.
Źródło: Kontakt TVN24, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mirosław