Trafił "szóstkę", ale spóźnił się o kilka sekund. O wygranej może zapomnieć


Kanadyjski Sąd Najwyższy zadecydował, że nie zajmie się sprawą Joela Ifergana, który od lat walczy o wielką wygraną w totolotka. Tym samym mężczyzna stracił ostatnią szansę na stanie się milionerem i otrzymanie równowartości niemal 50 milionów złotych.

Sprawa ciągnęła się od 2008 roku, kiedy kupił dwa losy na ogólnokrajową loterię. Ku jego wielkiej radości okazało się, że drugi z nich jest zwycięski. Mężczyzna trafił „szóstkę”, jako jedna z dwóch osób tego dnia. Kumulacja tego dnia wynosiła 27 milionów dolarów kanadyjskich.

Szczęście nie trwało jednak długo. Loteria odmówiła wypłacenia Iferganowi jego udziału. Zwycięski los miał zostać wydrukowany przez maszynę kilka sekund po terminie i został uznany za nieważny.

Mężczyzna postanowił jednak walczyć o bogactwo, które minęło go „włos”. Poszedł do sądu, argumentując, że bilet kupił jeszcze przed terminem i powinien on zostać uznany. Twierdzi, że maszyny obsługujące loterię w Quebec są wolniejsze niż w innych prowincjach. - Gdybym kupił te losy gdziekolwiek indziej w Kanadzie, dzisiaj byłbym już milionerem - mówił po dzisiejszej decyzji Sądu Najwyższego.

Sprawa ciągnęła się latami przed kolejnymi instancjami. Obie strony nie zamierzały ustąpić. Mężczyzna miał wydać na prawników równowartość 300 tysięcy złotych. Pomimo tego ostatecznie przegrał. Zapewnia jednak, że nie przestanie grać na loterii.

Autor: mk/ja / Źródło: BBC News