"Wszędzie widziałam leżących ludzi, dużo krwi, porozrzucane torebki, buty, telefony"


- Córka poszła na koncert z przyjaciółką. Rozmawiałam z nią krótko przed 22. Od tamtej chwili nie ma z nią kontaktu. To straszne uczucie wiedzieć, że gdzieś tam może być twoja córka i nie możesz jej znaleźć - mówiła matka zaginionej na koncercie Ariany Grande dziewczyny. - Wszędzie widziałam leżących ludzi, dużo krwi, porozrzucane torebki, buty, kawałki jedzenia, telefony, to było szaleństwo - dodał inny świadek, Kiera Dawber. Jak poinformowała policja, jak dotąd po eksplozji na koncercie w Manchesterze potwierdzono śmierć 22 osób, a 59 zostało rannych. Na antenie TVN24 i TVN24 BiS trwa wydanie specjalne.

ZOBACZ NASZĄ RELACJĘ

CO SIĘ WYDARZYŁO W MANCHESTERZE

David Richardson był na koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande ze swoją 13-letnią córką. Powiedział, że do incydentu doszło tuż po zakończeniu występu.

- Kiedy odwróciłem się w lewo, doszło do eksplozji, około 40 stóp za nami, w pobliżu jednego z wyjść. Myśleliśmy, że ktoś się wygłupia i wtedy to wydarzyło się znowu, kolejny dźwięk eksplozji. Następnie widzieliśmy dym, wszyscy uciekli z miejsca zdarzenia. Niektórzy byli ranni, widzieliśmy krew na ciałach ludzi - relacjonował w rozmowie z dziennikiem "Manchester Evening News" (MEN).

Inny świadek, Kiera Dawber, powiedziała, że to "był wielki, potężny wybuch". - Usłyszałam ogromny huk, a potem zobaczyłam dym. Zaczął pojawiać się na schodach, wszyscy zaczęli krzyczeć, podejrzewając, że to może być bomba - relacjonowała.

- Wszędzie widziałam leżących ludzi, dużo krwi, porozrzucane torebki, buty, kawałki jedzenia, telefony, to było szaleństwo - mówiła Dawber.

Inna dziewczyna relacjonowała, że już wychodziła z siostrą z koncertu. - Podeszłyśmy do złego wyjścia. Powiedziałam do siostry, że musimy przejść do innego wyjścia. Zaczęłyśmy przechodzić przez salę i wtedy usłyszałyśmy wybuch. Zaczęłyśmy biec, aż do samego hotelu. Słyszałam tylko krzyki ludzi, którzy płakali - mówiła.

"Od tamtej chwili nie ma z córką kontaktu"

Matka zaginionej dziewczyny Charlotte Campbell w rozmowie z CNN relacjonowała, że jej córka poszła na koncert z przyjaciółką. - Rozmawiałam z nią jeszcze o 22.00, krótko przed eksplozją. Dobrze się bawiła, od tamtej chwili nie ma z nią kontaktu. Obdzwoniłam szpitale, wszystkie miejsca, w których mogłaby przebywać. Napisałam o tym w mediach społecznościowych i nic. Żadnych wiadomości. Jak dotąd jest wpisana na listę zaginionych osób zaginionych - mówiła.

- To straszne uczucie wiedzieć, że gdzieś tam może być twoja córka i nie możesz jej znaleźć. Nie wiem jak ktoś może zrobić coś takiego niewinnym dzieciom. Chciałabym, żeby teraz moja córka pojawiła się w drzwiach, zadzwoniła albo chociaż napisała SMS-a. Chciałabym dostać wiadomość, że ktoś ją widział. Tak bardzo bym chciała ją odnaleźć - powiedziała Campbell.

Inni świadkowie, którzy wyszli z koncertu, opisali, że to był wielki wybuch. - Wszyscy zaczęli uciekać w stronę wyjścia. Był wielki chaos, nie wiedziałam, co się dzieje. To straszne. Absolutna panika - relacjonowała jedna z dziewczyn, która była na koncercie.

- Nikt nie wiedział, co się dzieje. Były krzyki, płacze. Byłyśmy przerażone - dodała jej koleżanka.

"Zakrwawione młode dziewczyny"

Kolejna z osób przebywających na koncercie, Sasina Akhtar, opowiadała, że do eksplozji doszło "z tyłu hali". - Widzieliśmy zakrwawione młode dziewczyny, wszyscy krzyczeli i ludzie uciekali. Było też dużo dymu - powiedziała.

Jeden ze świadków, Andy Holey, ocenił w rozmowie z telewizją BBC, że do "eksplozji doszło w pobliżu kas biletowych". - Gdy czekałem, nagle doszło do eksplozji, która odrzuciła mnie na 10 metrów od drzwi - relacjonował mężczyzna, który przyjechał do hali by odebrać żonę i córkę z koncertu.

"To był chaos"

- Byliśmy w drodze do wyjścia i gdy znajdowaliśmy się blisko drzwi doszło do rozległej eksplozji i wszyscy zaczęli krzyczeć - dla Agencji Reutera powiedziała jedna z uczestniczek koncertu Catherine Macfarlane. - To była potężna eksplozja, to można poczuć w klatce piersiowej. To był chaos. Wszyscy biegali i krzyczeli starając się jedynie wydostać na zewnątrz - opowiadała.

Z kolei 18-letnia Jade Baynes powiedziała dziennikowi "Guardian", że był "głośny huk i błysk, (po którym) wszyscy próbowali się wydostać". Jak dodała, w hali uruchomiony został również awaryjny system ostrzegania, który nakazywał spokój i prosił o opuszczenie miejsca zdarzenia "jak najszybciej to możliwe".

Wiele osób opublikowało w mediach społecznościowych informacje o możliwości zakwaterowania osób, które znajdowały się w hali, a nie są w stanie wrócić do domów ze względu na blokadę transportu publicznego.

Zabici i ranni

Brytyjska policja w Manchesterze poinformowała, że co najmniej 19 osób zginęło, a około 60 jest rannych w wyniku incydentu, do którego doszło po koncercie Ariany Grande w hali Manchester Arena. "Traktujemy to jako incydent terrorystyczny" - zaznaczono.

Według oświadczenia, policja została wezwana na miejsce zdarzenia około 22.35 czasu lokalnego (23.35 czasu polskiego).

Jeśli teza o zamachu terrorystycznym zostanie potwierdzona, będzie to najpoważniejszy zamach na terenie Wielkiej Brytanii od ataków na system komunikacji publicznej w Londynie w lipcu 2005 roku.

Autor: mm\mtom/jb / Źródło: PAP, BBC, Guardian, Reuters

Tagi:
Raporty: