"Zobaczyłem ludzi niosących rannych"

Aktualizacja:

Do 18 wzrosła liczba ofiar trzech zamachów w Bombaju w zachodnich Indiach, do których doszło w środowy wieczór. To największy atak w tym regionie Azji od trzech lat. 141 osób znajduje się w szpitalach. Indyjskie MSW nie wskazuje winnych tej tragedii.

Pierwsza eksplozja nastąpiła w okolicy dawnej bombajskiej opery, którą teraz zajmują handlarze diamentami z całego regionu i kontynentu. Druga miała miejsce chwilę później na bazarze Zaveri, a trzecia w centralnej dzielnicy miasta, Dadar. Wszystkie te miejsca są w godzinach, w których nastąpiły wybuchy, niezwykle zatłoczone. Zdjęcia z miejsca jednej z eksplozji pokazane przez indyjską telewizjĘ ukazują ulice pokryte gruzem.

"Wieczorami pracuje tu 5 tysięcy ludzi"

- Myślałem, że to był wybuch gazu, albo że zawalił się jakiś budynek. Huk był ogromny, dało się go słyszeć z pół kilometra. Wyszedłem na ulicę i zobaczyłem ludzi niosących rannych. Wielu nie miało rąk i nóg, wszędzie było pełno krwi - mówił świadek wydarzenia, Hardik Hundia, który handluje diamentami w pobliżu dawnej opery. - To miejsce to najważniejszy w kraju rynek obrotu diamentami. Tutaj zjeżdżają się biznesmeni z całego świata, na powierzchni około 1 km kw. wieczorem pracuje, handluje i kupuje ok. 5 tys. osób. Wybuchy w tym miejscu odstraszą wszystkich obcokrajowców od przyjazdu do Bombaju, a to będzie oznaczało katastrofę dla gospodarki regionu - relacjonował.

Największy zamach od 3 lat

- Rynek będzie zamknięty przez 3-4 dni. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał odwagę się tutaj zjawić - mówi tymczasem handlarz z bazaru Zavezi, który już po raz trzeci w historii stał się miejscem zamachu terrorystycznego. - Ludzie są przerażeni, włosy jeżą się na głowie na samą myśl o tej tragedii. To wydarzenie dotknie cały kraj - dodaje.

Indyjskie władze nie chcą na razie spekulować kto stoi za zamachami. Eksplozje w Bombaju przywołują jednak wspomnienia najgłośniejszego ataku ostatnich lat, gdy w listopadzie 2008 roku podczas skoordynowanej akcji terrorystów pakistańskich w mieście w ciągu trzech dni zginęło 166 osób, a ponad 300 zostało rannych. Tamto wydarzenie, w Indiach nazywane "masakrą w Bombaju", doprowadziło do zerwania rozmów obu krajów dotyczących spornego Kaszmiru. Jedyny żywy zamachowiec osądzony po tamtym zamachu został skazany na karę śmierci.

Teraz indyjskie MSW wstrzymało się od wskazania podejrzanego, bo ledwie kilka tygodni temu sąsiedzi posiadający broń nuklearną usiedli ponownie do rozmów pokojowych. Jeżeli trop w zamachach poprowadzi po raz kolejny do Pakistanu, proces zbliżenia muzułmanów i hindusów w regionie może znów zastygnąć na lata.

Źródło: Reuters, APTN