Był "ostatnim Mohikaninem". Przeżył wszystkich twórców Izraela


- Nawet gdy został prorokiem pokoju i walczył o pokój, w głębi serca pozostał człowiekiem dbającym o bezpieczeństwo Izraela - mówił w rozmowie z tvn24.pl o zmarłym Szimonie Peresie jego biograf Michael Bar-Zohar. Były prezydent był ostatnim z pokolenia polityków, którzy tworzyli państwo Izrael. Bar-Zohar nazwał go "ostatnim Mohikaninem".

Autor biografii Peresa znał się z byłym prezydentem od lat i mógł się zaliczyć do grona jego przyjaciół. Udzielił wywiadu portalowi tvn24.pl kilkanaście dni przed śmiercią słynnego izraelskiego polityka, przy okazji promocji w Warszawie swojej książki o izraelskiej armii "Nie ma zadań niewykonalnych".

MACIEJ TOMASZEWSKI, TVN24.PL: Jest pan nie tylko biografem Szimona Peresa, ale też jego przyjacielem?

MICHAEL BAR-ZOHAR: Jesteśmy bliskim przyjaciółmi od wielu lat. Znam go od 22. roku życia. Pisałem doktorat o stosunkach izraelsko-francuskich podczas kampanii synajskiej 1956 r. Był wtedy dyrektorem generalnym w ministerstwie obrony. Gdy doktorat wyszedł w formie książki, stał się bestsellerem w Izraelu i Francji, a my spotkaliśmy się w partii Dawida Ben Guriona. Zostaliśmy sąsiadami.

On jest ostatnim Mohikaninem, ostatnim z założycieli państwa. Miał wtedy 25 lat i był bardzo aktywny. Wszyscy, którzy go wtedy otaczali, już odeszli. Z tego pokolenia już nikt nie został. Przeżył wszystkich. Jest taki dowcip - kiedy pierwsza grupa izraelskich turystów przybyła do Egiptu i zobaczyła piramidy, Sfinks przemówił: czy Szimon Peres nadal jest w Knesecie? On sam żartował, że budował piramidy. Michael Bar-Zohar

Przez te wszystkie lata mieliśmy swoje wzloty i upadki, czasem wielkie polityczne starcia. Ja byłem bardziej w środku, on przesunął się na skrajną lewicę. W 1992 r. zezłościł się na mnie, gdy oznajmiłem mu, że będę głosował na Icchaka Rabina jako premiera. Nasze stosunki się bardzo ochłodziły. I wtedy pewnego dnia zadzwonił do mnie, gdy był szefem dyplomacji, i spytał, czy wpadnę do jego biura. Gdy przyszedłem, powiedział, że jest już w wieku Ben Guriona, gdy zacząłem pisać jego biografię. Wiem, że był zawstydzony, ale powiedział, że po tym, co zrobił dla kraju, ma nadzieję, iż to biograf Ben Guriona napisze i jego biografię. Odpowiedziałem, że to dobrze powiedziane i że zrobię to, ale pod dwoma warunkami: po pierwsze, da mi pełen dostęp do materiałów; po drugie, nie zobaczy książki przed publikacją. Zgodził się i dotrzymał słowa.

Razem z Peresem odchodzi pierwsze pokolenie wojowników Izraela.

On jest ostatnim Mohikaninem, ostatnim z założycieli państwa. Miał wtedy 25 lat i był bardzo aktywny. Wszyscy, którzy go wtedy otaczali, już odeszli. Z tego pokolenia już nikt nie został. Przeżył wszystkich. Jest taki dowcip - kiedy pierwsza grupa izraelskich turystów przybyła do Egiptu i zobaczyła piramidy, Sfinks przemówił: czy Szimon Peres nadal jest w Knesecie? On sam żartował, że budował piramidy.

Postać Peresa łączy się też z tym, o czym pan pisze w ostatnich książkach: z armią i służbami. A bez armii i Mossadu nie byłoby Izraela.

Peres jest Panem Bezpieczeństwem. Nawet gdy został prorokiem pokoju i walczył o pokój, w głębi serca pozostał człowiekiem dbającym o bezpieczeństwo Izraela.

Jastrząb i gołąb zarazem

Zmarły w środę były prezydent i dwukrotny premier Izraela Szimon Peres był jednym z twórców historycznego porozumienia z Oslo z 1993 r. między państwem żydowskim a Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP), które stworzyło podwaliny pod powstanie Autonomii Palestyńskiej. W 1994 r. jako minister spraw zagranicznych za wkład w rozmowy z Palestyńczykami otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla wraz ze swym wielkim rywalem w Partii Pracy, ówczesnym premierem Icchakiem Rabinem oraz szefem OWP Jaserem Arafatem.

Peres był też współtwórcą i wieloletnim działaczem Izraelskiej Partii Pracy. W kraju przez lata ceniony był przede wszystkim za pryncypialność i niezmienny - mimo zaawansowanego wieku - wielki dynamizm w działaniu.

Zmarły polityk wypracowywał również porozumienie pokojowe z Egiptem i Jordanią - jedynymi krajami arabskimi, z którymi Izrael podpisał traktaty pokojowe. - To nie ja się zmieniłem. Myślę, że to sytuacja się zmieniła. Kiedy istnienie Izraela było zagrożone, byłem - jak wy to nazywacie - jastrzębiem. Kiedy poczułem, że Arabowie są otwarci na negocjacje, powiedziałem, że my także - tłumaczył.

Z Kresów na szczyty izraelskich władz

Szimon Peres urodził się jako Szymon Perski 2 sierpnia 1923 r. w Wiszniewie w województwie nowogródzkim na terytorium II RP (obecnie Białoruś). W 1934 r. wyemigrował wraz z rodziną do Palestyny, gdzie w 1947 r. wstąpił do paramilitarnej organizacji żydowskiej Hagana. Brał udział w wojnie arabsko-izraelskiej w latach 1948-49; od 1950 r. był dyrektorem generalnym departamentu w ministerstwie obrony. Potem objął stanowisko wiceministra, a w latach 1974-77 - ministra obrony. Był współzałożycielem Izraelskiej Partii Pracy, którą kierował w latach 1977-92.

Podczas pracy w resorcie obrony Peres zainicjował izraelski program jądrowy i pracował nad budową reaktora w ośrodku atomowym Dimona. Przypisywał sobie wypracowanie koncepcji polityki niejednoznaczności. Jest ona nadal realizowana w odniesieniu do posiadania przez ten kraj broni nuklearnej. Izrael nie potwierdza i nie zaprzecza jej posiadaniu.

Peres uzasadniał budowę Dimony niedoborem zasobów energetycznych w Izraelu, ale także przywoływał inne zalety reaktora jako czynnika odstraszającego. - Nie mam wątpliwości, że ośrodek Dimona dał Izraelowi wymiar odstraszania. Dla mnie Dimona była pierwszym krokiem w kierunku Oslo - mówił w 2014 r.

Polityka zniszczyła mu małżeństwo

Dwukrotnie - w latach 1984-86 i 1995-96 - Peres pełnił urząd premiera rządu z ramienia Partii Pracy. To za jego kadencji podczas operacji "Grona Gniewu", której celem było zakończenie ostrzału rakietowego prowadzonego przez Hezbollah z terytorium Libanu, 106 cywilów zostało zabitych a drugie tyle rannych, gdy izraelskie sił ostrzelały tymczasowy obóz dla uchodźców w libańskiej wsi Kana.

Gdy w 2007 r. Peres został prezydentem (był nim do 2014 r.), który w Izraelu pełni funkcje jedynie reprezentacyjne, przeniósł się z Tel Awiwu do Jerozolimy.

Prywatnie mąż Soni Gelman, urodzonej na Wołyniu w ówczesnej Polsce (obecnie Ukraina). W 1945 r. para wzięła ślub i razem pracowała w kibucu Alumot. Podczas długoletniej kariery politycznej męża Sonia żyła w jego cieniu i prowadziła niezależne życie. Przed dwoma laty Peres wyznał w wywiadzie dla "Jedijot Achronot", że jego małżeństwo zniszczyła polityka. Wyjaśnił, że z żoną poszli "osobnymi drogami", gdy podjął decyzję o starcie w wyborach prezydenckich w 2007 r. Sonia Peres zmarła w 2011 r. w wieku 88 lat. Mieli troje dzieci, liczne wnuczęta i prawnuczęta.

Autor: mk/mtom / Źródło: tvn24.pl, PAP

Tagi:
Raporty: