"Zamazaliśmy numery, zdjęliśmy naszywki". Rosyjski czołgista walczył o Debalcewe


- 19 lutego zostałem ranny. W Łogwinowie pod Debalcewem. Był wybuch. Próbowałem wydostać się z czołgu, otworzyć właz – opowiada rosyjskiej opozycyjnej "Nowej Gazecie" 20-letni Dorżi Batomunkujew, mieszkaniec Ułan Ude, jednego z największych miast we wschodniej Syberii. Rosyjski czołgista walczył o najważniejszy węzeł kolejowy na wschodzie Ukrainy, teraz leży w szpitalu.

"Wiek 20 lat. 5 brygada zmechanizowana w Ułan Ude. Numer jednostki wojskowej 46108. Poborowy. Powołany do wojska 25 listopada 2013 r. Twarz poparzona, owinięta bandażem. Spod opatrunku sączy się krew. Ręce także owinięte bandażem. Uszy spalone i pomarszczone" – zaczyna publikację o rosyjskim czołgiście dziennikarka "Nowej Gazety" Jelena Kostiuczenko.

Przeprowadziła wywiad z Dorżim Batomunkujewem w szpitalu klinicznym w Doniecku. Później czołgista został przewieziony do szpitala w rosyjskim Rostowie nad Donem.

"Wszystko na mnie płonęło"

- W jaki sposób został pan ranny? – zaczyna wywiad dziennikarka „Nowej Gaziety”.

- Byłem w czołgu. Walczyliśmy. Trafiłem w czołg przeciwników. Trafiłem w jeszcze jeden, ale miał dobrą ochronę, zawrócił i odjechał w kierunku pobliskiego lasu. Później zmienialiśmy pozycję i ten czołg, który odjechał, zawrócił i wystrzelił w naszym kierunku. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jaskrawe światło. Chciałem otworzyć właz, ale nie mogłem. Wreszcie otworzyłem. Wyszedłem z czołgu i zacząłem tarzać się w śnieg, by ugasić ogień. Wszystko na mnie płonęło – opowiadał „Nowej Gazecie” rosyjski czołgista.

Ranny trafił najpierw do Gorłówki, później został przewieziony do szpitala w Doniecku.

Padło pytanie, w jaki sposób w ogóle trafił do Donbasu.

– Przyjechałem dobrowolnie. Dotąd kierowano na wschód Ukrainy żołnierzy służby zasadniczej. Do Rostowa trafiłem jako poborowy, ale miałem niezłe wyniki, byłem dobrze wyszkolony w strzelaniu, byłem sprawny fizycznie. Zostałem powołany w Czycie (miasto w południowej Syberii). W Ułan Ude zostałem na podstawie kontraktu. Trafiłem do drugiego batalionu czołgowego. W przypadku wojny taki batalion trafia na front w pierwszym rzucie – opowiadał czołgista.

"Wyjazd na ćwiczenia"

Czołgista, podobnie jak inni wojskowi z Rosji, walczący w Donbasie i zatrzymani przez ukraińską Służbę Bezpieczeństwa, utrzymywał, że dowództwo poinformowało go, że wyjeżdża na ćwiczenia.

– Powiedzieli nam, że wyjeżdżamy na ćwiczenia, ale wiedziałem dokąd jedziemy. Wszyscy wiedzieliśmy, dokąd. Byłem przygotowany do tego moralnie i psychicznie. Czołgi przefarbowaliśmy jeszcze w Ułan Ude. Zamazaliśmy numery. Zdjęliśmy naszywki z mundurów. Paszporty zostawiliśmy w jednostce. Na Ukrainę wyjechało wiele eszelonów wojskowych. Żołnierze nocowali w naszych koszarach. Jechali na Ukrainę jeden za drugim… Ćwiczenia były faktycznie. W obwodzie rostowskim. Trwały trzy miesiące. Później, na początku lutego, padła komenda jechać na Ukrainę.

- Kiedy pan się dowiedział, że jedziecie do Doniecka?

- Wtedy, kiedy przeczytaliśmy na tabliczce nazwę miasta. Był także inny napis „DNR” (Doniecka Republika Ludowa - red.). Była noc. Wysunąłem głowę z włazu, zobaczyłem miasto. Spodobało mi się, było ładne.

Czołgista relacjonował, że do Doniecka wjechało 31 czołgów rosyjskich. Po dziesięć czołgów w każdym oddziale, dodatkowo liczących po trzy pojazdy pancerne i pięć ciężarówek Urał z amunicją. W batalionie czołgowym Batomunkujewa było 120 żołnierzy.

- Przybyliśmy do Doniecka w łącznym składzie ok. 300 osób. Wszyscy z Ułan Ude, Buriaci. Mieszkańcy patrzyli na nas i mówili: jesteście desperatami.

"Nowaja Gazieta" publikuje wywiad z rosyjskim czołgistą, rannym w walkach o Debalcewe

"Najemników z Polski nie widziałem"

- Powiedzieli wam na miejscu, że musicie zamknąć okrążenie wokół Debalcewa?

- Nikt nam niczego nie wyjaśniał. Powiedzieli, że mamy zająć pozycje i strzelać do żołnierzy ukraińskich, wychodzących z kotła – opowiadał czołgista. Dowodził, że żołnierze rosyjscy nie mieli wspólnych zadań z separatystami i nie strzelali do cywilów.

Pytany, czy widział na polu walki najemników z Polski, odpowiedział. - Nie widziałem, ale opowiadano nam, że tam byli.

Dorżi Batomunkujew, pytany, czy żałuje udziału w walkach na Ukrainie, stwierdził: - Nie. Walczyliśmy w słusznej sprawie. W jednostce w Czycie oglądaliśmy wiadomości telewizyjne. Pokazywano Odessę, że spalili się tam ludzie. Poczułem się źle od tych doniesień. To było nieludzkie, niesprawiedliwe. Przyjechałem do Donbasu nie z poczuciem długu, a sprawiedliwości. Naoglądałem się, jak Ukraińcy zabijają, słyszałem rozmowy żołnierzy ukraińskich grożących, że zabiją wszystkich. Mój dziadek walczył z faszystami w drugiej wojnie światowej. Ale ja mam wojny już dojść. Chcę pożyć innym życiem.

W informacji do wywiadu "Nowaja Gazieta" podała, że rosyjski batalion czołgowy został przerzucony z Doniecka do Debalcewa, by utrzymać pozycje rebeliantów i powstrzymać żołnierzy ukraińskich, próbujących wyrwać się z okrążenia.

Ukraińskie Ministerstwo Obrony szacuje, że w obwodach donieckim i ługańskim nadal przebywa 13 tysięcy żołnierzy rosyjskich, a ponadto 300 czołgów, 60 zestawów rakietowych i 130 wyrzutni rakiet.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: tas / Źródło: Nowaja Gazieta

Tagi:
Raporty: