Z mężem zabiła 14 osób w Kalifornii. Dżihadyści biorą odpowiedzialność za atak


Napastniczka współodpowiedzialna za środową strzelaninę w San Bernardino w Kalifornii, Tashfeen Malik, najprawdopodobniej zadeklarowała wierność liderowi tzw. Państwa Islamskiego (IS) Abu Bakrowi al-Bagdadiemu - podała CNN, powołując się na kilka źródeł. Ugrupowanie dżihadystów w sobotę wzięło odpowiedzialność za ten atak.

Tzw. Państwo Islamskie poinformował w zamieszczonym w sobotę w internecie nagraniu, że ataku w Kalifornii, w którym zginęło 14 osób, dokonało dwoje jego zwolenników.

- Dwoje zwolenników Państwa Islamskiego dokonało kilka dni temu ataku w San Bernardino w Kalifornii - poinformowano za pośrednictwem radia internetowego al-Bayan.

"Dżihadyści nie wiedzieli o ich istnieniu"

Śledczy wcześniej informowali jednak, że po dokładnym przeszukaniu mieszkania zabójców oraz po przeanalizowaniu innych dostępnych informacji, nie da się stwierdzić, że należeli oni do jakiejkolwiek organizacji terrorystycznej. Jedno ze źródeł w śledztwie cytowane przez agencję Reutera powiedziało, że prawdopodobnie IS "nawet nie wiedziało o istnieniu" tych ludzi.

Kilka godzin wcześniej jeden z przedstawicieli amerykańskich władz podał, że kobieta złożyła oświadczenie mówiące o jej "wierności" względem IS we wpisie na Facebooku, korzystając z konta założonego na inne nazwisko - poinformowała stacja CNN.

Facebook poinformował, że usunął już konta kobiety z serwisu.

Długie przygotowania do ataku

W środę dwoje sprawców otworzyło ogień do kilkuset ludzi zgromadzonych w Inland Regional Center, stanowym ośrodku pomocy niepełnosprawnym. Zginęło 14 osób, a 21 zostało rannych. Napastnicy zostali zabici w policyjnej obławie.

Zarówno władze stanowe Kalifornii, jak i amerykańscy oficjele wciąż jednak nie mówią o strzelaninie jako zamachu, bo wciąż nie znaleźli dowodów na to, że akcję przygotowano za wiedzą lub przy współudziale tzw. Państwa Islamskiego.

Zabójcy przed strzelaniną poświęcili jednak wiele czasu na przygotowania. Zniszczyli twarde dyski i sprzęt elektroniczny, który posiadali - podało źródło w służbach w Waszyngtonie.

FBI bada też, czy między 28-letnim mężczyzną i jednym z jego kolegów z pracy doszło wcześniej do kłótni, jak wynika bowiem z informacji uzyskanych w trakcie przesłuchań - ten drugi miał przedstawić przyszłemu napastnikowi argumenty mówiące o "głęboko zakorzenionym niebezpieczeństwie", jakie niesie za sobą islam.

FBI ogłosiła już, że traktuje sprawę jako "akt terroryzmu".

Radykalny ojciec

Agencja Reutera opublikowała z kolei w piątek wyniki swojego dochodzenia ws. morderczyni. Tashfeen Malik w wieku 2 lat została wywieziona przez rodziców z Pakistanu do Arabii Saudyjskiej. Tam jej ojciec stał się "radykalnym konserwatystą". 27-latka przed pięcioma lub sześcioma laty wróciła jednak do Pakistanu, by studiować medycynę - wynika z rozmów agencji z jej rodziną.

Była wychowywana w rodzinie, w której ojciec miał decydujące zdanie we wszystkich kwestiach i jego postawą była zszokowana cała reszta krewnych, którym przez lata zdarzyło się odwiedzić Malików w Arabii Saudyjskiej.

Jedna z kuzynek morderczyni poinformowała też Reutera, że pakistańskie służby bezpieczeństwa skontaktowały się już w czwartek z jej krewnymi w Pakistanie i wypytywały o jej życie. Wiadomo, że Malik była jedną z piątki rodzeństwa, a jednym z jej wujków jest wysoko niegdyś postawiony minister z prowincji Pendżab w Pakistanie.

Trzy bomby i arsenał broni w mieszkaniu

W czwartek amerykańskie media powołujące się na źródła bliskie śledztwu podały, że napastnikami byli 28-letni obywatel amerykański Syed Farook oraz 27-letniaTashfeen Malik. Użytą w strzelaninie broń nabyli legalnie. Policja nie interesowała się nimi wcześniej.

Media na podstawie rozmów z rodzinami podały, że sprawcy byli muzułmańskim małżeństwem i rodzicami 6-miesięcznej córki, którą przed atakiem zostawili u babci. Jak podało radio NPR, pobrali się w Arabii Saudyjskiej, gdzie urodzona najprawdopodobniej w Pakistanie Malik przez jakiś czas mieszkała.

W czwartek późnym wieczorem policja poinformowała, że zamachowcy pozostawili na miejscu zbrodni trzy bomby, które jednak nie wybuchły. W ich mieszkaniu znaleziono też duży arsenał broni, amunicji i 12 bomb rurowych. Napastnicy podczas ataku mieli w samochodzie dodatkowe 1,4 tys. pocisków kaliber 223 i ponad 200 nabojów 9 mm. W trakcie ataku napastnicy wystrzelili 65-75 pocisków do swych ofiar i ponad 70 w kierunku interweniujących policjantów - relacjonowała policja.

Autor: adso,mm\mtom / Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: