X-37B wraca na Ziemię. Tajna maszyna Pentagonu spędziła 22 miesiące w kosmosie

Lądowanie tajemniczego wahadłowca amerykańskiej armii
Lądowanie tajemniczego wahadłowca amerykańskiej armii
USAF (Film bez dzwięku)
X-37B po wylądowaniu w bazie Vandenberg. To taki sam egzemplarz jak ten, który obecnie jest na orbicieUSAF (Film bez dzwięku)

W bazie Vandenberg w Kalifornii rozpoczęto przygotowania do lądowania małego wojskowego wahadłowca X-37B. Maszyna, która spędziła w kosmosie rekordowe 22 miesiące, może wrócić na Ziemię już we wtorek. Nie wiadomo, co X-37B w tym czasie robił, bowiem wojsko USA utrzymuje to w ścisłej tajemnicy.

Oficjalna informacja na temat powrotu wahadłowca z kosmosu jest bardzo zdawkowa. Dowództwo bazy w Vandenberg podało w kilku krótkich zdaniach, że rozpoczęto przygotowania i lądowanie nastąpi w tym tygodniu. Dużo zależy od pogody. Agencja Reutera twierdzi, że pierwszy planowany termin to wtorek.

Wojskowy wahadłowiec wróci na Ziemię sam. Jego kontrolerzy wydają mu jedynie rozkaz lądowania i określają, w jakim czasie ma ono nastąpić. Maszyna sama wykonuje automatycznie wszystkie manewry i sprowadza się na duży pas startowy w Vandenberg, który pierwotnie zbudowano dla wahadłowców NASA.

Wytrzymały robot na orbicie

X-37B ustanowił już wiele rekordów dotyczących czasu misji dla pojazdów kosmicznych wielokrotnego użytku. Istnieją dwa egzemplarze tego modelu. Ten obecnie szykujący się do lądowania wykonał pierwszy lot w 2010 roku i spędził wówczas w kosmosie 225 dni. Drugi egzemplarz wystartował w 2011 roku i wrócił w 2012, pozostając na orbicie 469 dni. X-37B numer jeden wystartował do swojej drugiej misji, oznaczonej OTV-3, w grudniu 2012 roku. Do dzisiaj spędził w kosmosie rekordowe 672 dni, czyli 22 miesiące.

Wojskowy wahadłowiec może tak długo działać na orbicie, bowiem jest w pełni automatyczny i zasilany przez baterie słoneczne. Co w tym czasie robi, nie jest jednak jasne. Formalnie X-37B są maszynami służącymi do testów i eksperymentów na potrzeby wojska. W swojej ładowni mogą zmieścić około dwóch ton sprzętu. Być może są to elementy dla nowych wojskowych satelitów zwiadowczych i komunikacyjnych.

X-37B daje inżynierom unikalną możliwość wystawienia eksperymentów na działanie kosmosu i ściągnięcie ich z powrotem na ziemię do badań. Obecnie jedyne inne takie miejsce to Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, ale wojsko USA nigdy nie wysłałoby tam elementów swoich tajnych urządzeń zwiadowczych, nawet gdyby wszystkie państwa współodpowiedzialne za stację wyraziły zgodę.

Z powodu daleko posuniętej tajemniczości wojska dotyczącej X-37B pojawiły się jednak podejrzenia co do jego prawdziwych zadań. Te małe wahadłowce w teorii mogłyby posłużyć do walki na orbicie, na przykład do eliminowania wrogich satelitów. Obserwatorzy-amatorzy stwierdzili, że podczas kolejnych misji X-37B nie trwają bez ruchu na swojej początkowej orbicie, ale wielokrotnie ją zmieniają, nawet znacząco. Oznacza to, że w teorii mogłyby "doganiać" pobliskie sobie satelity.

Przeprowadzka na Florydę

Z zewnątrz X-37B przypominają pomniejszone wahadłowce NASA: mają niecałe 9 m długości, 3 m wysokości i są szerokie na 4,5 m. Maszyny zaprojektowało i zbudowało specjalne biuro konstrukcyjne Boeinga Phantom Works, odpowiedzialne za najbardziej awangardowe i tajne konstrukcje powstające na zlecenie wojska USA.

W minionym tygodniu koncern ogłosił, że kupił stary hangar dla wahadłowców NASA na florydzkim kosmodromie Przylądek Canaveral. Tam ma stacjonować flota X-37B, które są odpalane z pobliskich wyrzutni na szczycie rakiet Atlas 5.

X-37B zamykany w osłonie na szczycie rakiety przed pierwszym lotemUSAF

Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: USAF