Wulff dostanie 200 tys. euro rocznie

 
Były prezydent będzie żył na poziomieWikipedia

Były prezydent Niemiec Christian Wulff, który zrezygnował z urzędu w związku ze wszczętym przeciwko niemu śledztwem prokuratorskim, będzie otrzymywał dożywotnią emeryturę prezydencką. Wraz z należnymi mu świadczeniami za sprawowanie funkcji premiera Dolnej Saksonii oraz posła Bundestagu, otrzyma łącznie około 200 tysięcy euro rocznie.

Czołowi politycy zarówno rządzącej CDU/CSU, jak i opozycyjnej SPD poparli przyznanie Wulffowi prezydenckiej emerytury, zaznaczając, że ostateczna decyzja w tej sprawie należy do urzędu prezydenta federalnego. Niektórzy deputowani byli jednak zdania, że emeryturę powinno się odebrać, gdyby prowadzone śledztwo doprowadziło do wyroku skazującego.

Zysk z prezydentury

Zgodnie z ustawą o zaopatrzeniu emerytalnym prezydenta federalnego z 1953 roku, otrzymuje on do końca życia honorowe uposażenie w wysokości swej pełnej pensji. Świadczenie to przysługuje również w przypadku przedterminowego ustąpienia z urzędu "z przyczyn politycznych lub zdrowotnych". O przyczynach natury prywatnej ustawa nie wspomina.

W ogłoszonym w środę komunikacie urząd prezydenta stanął na stanowisku, że Wulff zrzekł się funkcji głowy państwa z przyczyn politycznych. - Warunki przyznania honorowej emerytury zostały spełnione. Prezydent federalny Christian Wulff zrezygnował 17 lutego z urzędu z przyczyn politycznych. Zaistniały obiektywne okoliczności, stanowiące znaczną i trwałą przeszkodę w sprawowaniu urzędu - głosi komunikat.

Pozycją Wulffa zachwiały ujawnione w mediach pod koniec ubiegłego roku informacje o przyjmowaniu przez niego w przeszłości korzyści majątkowych od zaprzyjaźnionych biznesmenów. Podjęte przez prezydenta próby skłonienia środków masowego przekazu do powściągliwości w tej sprawie spowodowały nasilenie wezwań do jego dymisji. 52-letni Wulff zdecydował się na nią dopiero wtedy, gdy w związku z prowadzonym dochodzeniem prokuratura w Hanowerze zażądała uchylenia prezydenckiego immunitetu.

Rozrywka ministra

Poza zamieszaniem wokół prezydenta, Niemcy w ostatnich dniach żyją też inną aferą ze sfer polityki. Telewizja ARD pokazała nagrania z obrad Bundestagu poświęconych greckiemu kryzysowi, podczas których minister finansów Wolfgang Schaeuble grał na iPadzie w sudoku.

W środę w obronie swojego szefa wystąpił jego rzecznik, Martin Kotthaus. Oświadczył on, że stawiane w związku z nagraniem ARD pytania uważa za kuriozalne. Według niego, aż do momentu rozpoczęcia poniedziałkowej debaty Schaeuble przez wiele dni bardzo intensywnie zajmował się problemem Grecji, pracując również nocami.

Rzecznika zapytano, czy minister widzi w upublicznieniu kontrowersyjnej sceny złamanie zasady chronienia prywatności. W odpowiedzi Kotthaus przypomniał, że w Bundestagu sprawozdawcom nie wolno kamerami rejestrować czytelnych obrazów osobistych dokumentów polityków. Krótko po złożeniu zażalenia przez administrację Bundestagu telewizja publiczna ARD usunęła nagranie tej sceny ze swej strony internetowej. Kotthaus dodał, że w rozmowie telefonicznej ARD przekazała mu wyrazy ubolewania.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia