Włoski żyd utknął na noc na terenie Auschwitz, alarm ściągnął ochronę. "Wstyd"

Uczestnicy uroczystości zapalili znicze pod pomnikiem ofiar obozu
Uczestnicy uroczystości zapalili znicze pod pomnikiem ofiar obozu
tvn24
Ricardo Pacifici nie krył oburzenia na Twitterze tvn24

Przywódca wspólnoty żydowskiej Rzymu Riccardo Pacifici został wraz z czterema innymi osobami zamknięty na terenie dawnego obozu Auschwitz. Po wtorkowych uroczystościach z okazji 70. rocznicy wyzwolenia obozu mężczyzna brał udział we włoskim programie telewizyjnym. Gdy okazało się, że brama jest już zamknięta, mężczyźni postanowili wydostać się przez okno. Włączył się alarm, na miejscu pojawiła się ochrona. - Wstyd - skomentował zajście na Twitterze Pacifici.

Pacifici brał udział w uroczystościach z okazji 70. rocznicy wyzwolenia obozu, a następnie wziął udział we włoskim programie „Matrix”, emitowanym na żywo. Po nagraniu, które zakończyło się około godziny 23, mężczyzna zobaczył, że brama obozu została zamknięta, a on utknął w środku wraz z rzecznikiem wspólnoty Fabio Perugią, gospodarzem programu, Davidem Parenzo i dwoma pracownikami technicznymi.

Przez godzinę usiłowali wezwać pomoc, ale ich próby nie przyniosły rezultatów. Mężczyźni postanowili więc wydostać się przez okno. Wtedy włączył się alarm.

Na miejscu natychmiast pojawili się pracownicy ochrony, którzy wezwali policję. Funkcjonariusze przez około dwie godziny przesłuchiwali mężczyzn na terenie obozu. Następnie zabrali ich na posterunek, gdzie kontynuowali przesłuchanie przez kolejne trzy godziny.

- Potraktowali nas jak przestępców - powiedział Perugia. - Przyjeżdżało coraz więcej policjantów, aż w końcu kilkunastu przetrzymywało nas w obozie - dodał.

Pacifici mówił, że usiłował wytłumaczyć polskim funkcjonariuszom, co się wydarzyło, jednak było to niemożliwie ze względu na barierę językową. "Zostaliśmy zatrzymani przez polską policję w Auschwitz. Wstyd" - pisał na Twitterze.

"Albo mnie aresztujecie, albo wypuścicie"

Mężczyźni zostali wypuszczeni około 6. nad ranem, po przesłuchaniu z udziałem tłumacza, który został wezwany z oddalonej o 25 km od Oświęcimia miejscowości.

- Jestem oszołomiony - przyznał w rozmowie z włoskim dziennikiem „La Stampa” Pacifici. - Ja i David Parenzo, dwóch żydów uwięzionych w Auschwitz; w miejscu, w którym straciłem część rodziny, gdzie zginęli moi dziadkowie - mówił.

- Na pewno nie było to przyjemne przeżycie. Było to dla mnie tak trudne emocjonalnie, że w pewnym momencie powiedziałem policjantom: albo mnie aresztujecie, albo wypuścicie, bo to dla mnie za dużo - mówił włoskiej agencji ANSA Pacifici. Fabio Perugia napisał z kolei po powrocie do Włoch: „Wróciliśmy do cywilizowanego kraju”.

Polska ambasada "ubolewa" i wyjaśnia

Oświadczenie w sprawie incydentu wydała polska ambasada w Rzymie. Wyjaśniono w nim, że obecność „ponad 50 delegacji, w tym kilkunastu z udziałem koronowanych głów, głów państwa i szefów rządów” wymagała wprowadzenia „drastycznie wzmożonych środków bezpieczeństwa”.

Podkreślono, że w związku z tym „wszelkie niestandardowe zachowania osób musiały prowadzić do zwrócenia uwagi odpowiednich służb porządkowych”. Jak dodano, interwencja została podyktowana „wyłącznie chęcią zapewnienia porządku i bezpieczeństwa w tym szczególnym miejscu i dniu”. Zaznaczono również, że „służby obozu zachowały się zgodnie z procedurami, które przewidują, że w przypadku zakłócenia porządku i zniszczenia mienia – nawet nieumyślnego – wzywana jest policja dla wyjaśnienia i odpowiedniego udokumentowania sprawy”. „Wyrażamy ubolewanie ze względu na zaistniałą sytuację, ale troska o godny charakter upamiętnienia ofiar Holocaustu oraz szczególny kontekst i czas sprawiły, że służby porządkowe nie mogły pozwolić sobie na traktowanie jakiegokolwiek naruszenia godności tego miejsca i poczucia bezpieczeństwa w sposób niezgodny z procedurami” - czytamy w komunikacie polskiej ambasady.

Autor: kg/ja/kwoj / Źródło: haaretz.com, lastampa.it