Weszła i kazała zadzwonić do Reagana. Jak Matka Teresa ratowała miasto


Matka Teresa z Kalkuty potraktowała prezydenta USA Ronalda Reagana jak "studenta", kazała mu obiecać, że pomoże i złożyć tę deklarację na piśmie - tak nową świętą, kanonizowaną w niedzielę przez papieża Franciszka, wspomina były wiceszef włoskiego MSZ Staffan de Mistura. Obecnie specjalny wysłannik ONZ do Syrii pisze o tym w barwnym artykule opublikowanym w portalu dziennika "La Stampa", Vatican Insider.

W relacji opublikowanej w niedzielę de Mistura opisał zdarzenie z 1986 roku, gdy Matka Teresa interweniowała, aby zagwarantować wysłanie pomocy humanitarnej do oblężonego przez bojowników miasta Dżuba w Sudanie, zamieszkanego przez chrześcijańską większość. Ludzie umierali tam z głodu, a rząd tego kraju nie robił nic w tej sprawie.

Jan Paweł II, samolot i rozmowa z Reaganem

De Mistura pracował wówczas w stolicy Sudanu, Chartumie, w Światowym Programie Żywnościowym. Wysłanie pomocy było niemożliwe, bo bojownicy ostrzeliwali lecące do Dżuby samoloty.

Opowiedział: „Pewnego wieczoru w moim biurze pojawiła się Matka Teresa z Kalkuty, której ja nie znałem i dlatego jej nie rozpoznałem; za nią weszła siostra o imieniu Mirtilla. Matka Teresa powiedziała stanowczo: Jestem tu, by pomóc. Byłam wczoraj w Castel Gandolfo, Ojciec Święty Jan Paweł II słuchał BBC i chce uratować miasto Dżuba. Jechałam do Kenii do mojej wspólnoty i postanowiłam się tu zatrzymać. Co mogę zrobić?”.

De Mistura przedstawił jej sytuację w oblężonym mieście, co zakonnica podsumowała: „To zbyt skomplikowane. Połącz mnie z prezydentem Sudanu, który zabrania startu samolotu albo z bojownikami”. Kiedy dowiedziała się, że szef państwa przebywa w USA, odparła: „Nie ma problemu, porozmawiamy z Ronaldem. To porządny człowiek”.

Kiedy młody pracownik ONZ zapytał zakonnicę, o kogo chodzi, ona wyjaśniła mu: „Ronald Reagan i jego żona. Zadzwoń do niego natychmiast”.

De Mistura połączył się z centralą telefoniczną Białego Domu mówiąc, że Matka Teresa chciałaby rozmawiać z prezydentem Reaganem. W odpowiedzi od pracownika centrali, który nie chciał w to uwierzyć, usłyszał: „Dzisiaj dzwonił już Napoleon i Juliusz Cezar”.

Niezrażony tą reakcją Włoch nalegał dalej, by umożliwiono rozmowę. Został połączony z jednym z urzędników, który chcąc upewnić się, że nie jest żart, zapytał go: „O której godzinie i gdzie po raz pierwszy Matka Teresa spotkała się z prezydentem Reaganem?”.

Słuchająca rozmowy siostra Mirtilla otworzyła książeczkę i podała dokładną datę spotkania w kościele w Waszyngtonie. Kolejne kontrolne pytanie pracownika Białego Domu dotyczyło daty i miejsca ostatniego spotkania Nancy Reagan z Matką Teresą. Także i na to uzyskał precyzyjną odpowiedź.

Jak wspomina włoski dyplomata, wtedy w słuchawce zapadła cisza, po której urzędnik z Waszyngtonu powiedział, że prezydent Reagan chce rozmawiać z Matką Teresą za godzinę, a jako miejsce rozmowy telefonicznej wskazał ambasadę USA w Chartumie. Placówka była jednak zamknięta z powodu święta.

„Pędzimy więc na koktajl z Matką Teresą w samochodzie Światowego Programu Żywnościowego” - opisuje de Mistura. Przyznał, że ambasador amerykański początkowo nie chciał uwierzyć w to, kto będzie jego gościem. Uwierzył, gdy zobaczył niecierpliwiącą się zakonnicę w aucie.

Według słów de Mistury kiedy założycielka zgromadzenia Misjonarek Miłości podniosła słuchawkę, by porozmawiać z prezydentem Stanów Zjednoczonych, zwróciła się do niego jak do studenta i pytała go, czy obiecuje pomóc i zażądała od niego potwierdzenia tego na piśmie.

Ronald Reagan zgodnie ze złożoną jej obietnicą przysłał potem depeszę informując, że polecił swemu zastępcy, George'owi Bushowi porozmawiać z prezydentem Sudanu. Dzięki temu samolot z pomocą żywnościową odleciał do Dżuby, a na pokładzie była Matka Teresa.

Autor: adso//gak / Źródło: PAP