To bolesny dzień dla Merkel


Kanclerz Niemiec Angela Merkel musi przełknąć gorzką pigułkę porażki, którą jej CDU odniosła w niedzielnych wyborach lokalnych w Badenii-Wirtembergii. - To bolesny dzień dla całej CDU - powiedziała Merkel.

W jej ocenie decydujący wpływ na wynik wyborów, w wyniku których chadecja po blisko sześciu dekadach traci władzę w landzie, miał spór na temat energii atomowej, który na nowo rozgorzał w Niemczech po katastrofie w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima.

- Wydarzenia w Japonii ogromnie zmieniły kampanię wyborczą - powiedziała Merkel na konferencji prasowej, poświęconej podsumowaniu niedzielnych wyborów regionalnych.

To przez Fukushimę

Niemiecka kanclerz zapowiedziała analizę problemów, które - jej zdaniem - przesądziły o wyniku wyborczym, czyli polityki energetycznej oraz przyszłości energii atomowej w Niemczech. Aktualna pozostaje podjęta po katastrofie nuklearnej w Japonii decyzja rządu, który postanowił, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy niemieckie elektrownie atomowe zostaną poddane kontroli pod kątem ich bezpieczeństwa, a dwie komisje ekspertów naradzą się nad przyszłością energii jądrowej w Niemczech.

Do połowy czerwca wyciągniemy z tego odpowiednie konsekwencje dla wykorzystania energii atomowej w Niemczech. (...) Chodzi o zasadnicze decyzje w sprawie polityki energetycznej, które są nauką z kampanii wyborczej Angela Merkel

- Chodzi o zasadnicze decyzje w sprawie polityki energetycznej, które są nauką z kampanii wyborczej - dodała. Potwierdziła, że chadecy opowiadają się za rezygnacją z energii atomowej, ale "z wyczuciem" i przy uwzględnieniu przede wszystkim bezpieczeństwa reaktorów, jak również kwestii opłacalności energii elektrycznej.

Co z koalicją?

Merkel potwierdziła też, że nie planuje zmian w rządzie w związku z porażką chadecko-liberalnej koalicji w wyborach regionalnych. Media spekulowały, że do dymisji może podać się liberalny minister gospodarki Rainer Bruederle, który kilkanaście dni temu miał stwierdzić, iż zwrot rządu w polityce energetycznej po katastrofie w Japonii był jedynie manewrem przedwyborczym.

Pod znakiem zapytania stoi też przyszłość szefa koalicyjnej FDP i wicekanclerza Guido Westerwellego. Jego ugrupowanie ledwo przekroczyło próg wyborczy w Badenii-Wirtembergii, ale nie weszło do landtagu w Nadrenii-Palatynacie, gdzie w niedzielę również odbyły się wybory. - Musimy przeprowadzić poważną dyskusję w FDP i wyciągnąć wnioski. Nie można zachować się tak, jak gdyby nic się nie stało - powiedział w poniedziałek Westerwelle.

Także jego zdaniem przyszłość energii atomowej była ważnym tematem dla wyborców, lecz - jak przyznał - gdyby liberałowie byli w lepszej formie, to katastrofa w Japonii nie wpłynęłaby aż w takim stopniu na wynik tej partii. - To był strzał ostrzegawczy od wyborców. Zrozumieliśmy ten sygnał - dodał wicekanclerz.

Westerwelle na krawędzi

Westerwelle nie zadeklarował w poniedziałek, czy zamierza ponownie kandydować na przewodniczącego partii na majowym zjeździe ugrupowania. Decyzja ta zapadnie 11 kwietnia na spotkaniu kierowniczych gremiów FDP - zapowiedział, dodając, że po niedzielnych wyborach regionalnych nie myślał o rezygnacji z funkcji szefa partii.

Historyczna porażka

CDU pozostała wprawdzie najsilniejszą partią w Badenii-Wirtembergii z 39-procentowym poparciem, ale jej partner koalicyjny, liberalna FDP, uzyskał jedynie 5,3 proc., co oznacza utratę koalicyjnej większości w landtagu. Z kolei Zieloni odnieśli największy w swej historii sukces, zdobywając ponad 24 proc. głosów. Zamierzają oni utworzyć rząd w Badenii-Wirtembergii z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD). Na czele landu stanie lider Zielonych Winfried Kretschmann.

Niedzielne wybory w Badenii-Wirtembergii dodatkowo osłabiły pozycję chadecko-liberalnego rządu w drugiej izbie parlamentu Radzie Federacji (Bundesrat), złożonej z przedstawicieli rządów 16 krajów związkowych Niemiec. Jak policzyła niemiecka agencja dpa, koalicja straciła kolejne sześć głosów w tej izbie i dysponuje 25 głosami na łączną liczbę 69 głosów. Większości nie ma też jednak obóz opozycyjny, czyli landy rządzone przez SPD i Zielonych, na które przypada 30 głosów w Bundesracie. "Neutralne" kraje związkowe, rządzone przez koalicje CDU i SPD, albo CDU, FDP i Zielonych, dysponują 14 głosami.

Źródło: PAP