Tej zasadzki miało nie być. 43 komandosów zginęło na polu ryżowym

Filipińscy komandosi prawdopodobnie zlikwidowali jednego z najgroźniejszych terrorystów świata. Ponieśli jednak wielkie stratywikipedia.org

W olbrzymiej akcji specjalnych oddziałów filipińskiej policji skierowanej przeciwko islamistom zginęło 43 funkcjonariuszy. Komandosi najpierw wpadli w zasadzkę, polując na szefów organizacji Islamscy Bojownicy o Wolność Bangsamoro (BIFF) i słynnego lidera Dżimah Islamija - Marwana, a następnie, w czasie ucieczki, w kolejną zasadzkę, gdy przypadkowo trafili na tereny znajdujące się pod kontrolą fundamentalistów z Islamskiego Frontu Wyzwolenia Moro (MILF).

Celem akcji przeprowadzonej w poniedziałek była baza Islamskich Bojowników o Wolność Bangsamoro, w której - jak wiedziała już od dawna policja - tworzono na wielką skalę ładunki wybuchowe. Dodatkowo filipińska policja miała zlikwidować przebywającego w poniedziałek w tamtym miejscu, pracującego dla terrorystów pirotechnika Abdula Basita Usmana oraz - przede wszystkim - poszukiwanego przez USA i prawdopodobnie powiązanego z Al-Kaidą Zulkifli bin Hira, znanego jako Marwan.

Dwie zasadzki. Jednej miało nie być?

Jak poinformował zastępca policji w prowincji Maguindanao, wszyscy 43 komandosi zginęli w mieście Mamasapano. Rannych zostało kolejnych 11 policjantów. W sumie w akcji uczestniczyło 392 policjantów oddziałów specjalnych.

W strzelaninę byli zamieszani członkowie zarówno Islamskiego Frontu Wyzwolenia Moro, z którymi rząd Filipin podpisał w marcu ub. roku porozumienie pokojowe jak i Islamscy Bojownicy o Wolność Bangsamoro, z którymi rząd żadnych układów nie ma.

Jak wyjaśnił zastępca policji w regionie, akcja była wymierzona przede wszystkim w BIFF.

Komandosi próbujący dostać się do bazy tej organizacji dostali się pod ogień islamistów i kilkudziesięciu z nich zginęło na polu ryżowym. Jedno ze zdjęć zrobionych kilkadziesiąt minut po akcji pokazywało ciała w policyjnych uniformach leżące na ziemi wśród wysokich traw.

Komandosi wycofujący się w wyniku niedokończonej akcji weszli jednak przypadkiem na terytorium kontrolowane przez MILF i tam zostali ponownie ostrzelani. Znów wielu z nich zginęło.

Brak profesjonalizmu?

Po tym wydarzeniu filipińska policja wydała oświadczenie skierowane do MILF, w którym stwierdziła, że doszło do „strasznego nieporozumienia”, i że filipińskie władze nie chcą zrywać porozumienia pokojowego z organizacją. Stwierdzono też, że głównymi celami ataku byli ważni terroryści, których „należało się pozbyć” oraz organizacja BIFF.

MILF chce teraz ze swej strony wiedzieć, dlaczego akcja policji nie była skoordynowana z dowództwem organizacji, skoro miała się odbywać w bezpośrednim sąsiedztwie kontrolowanych przez rebeliantów ziem. MSW rozpoczęło śledztwo w tej sprawie i też chce szybko znaleźć odpowiedź na pytanie, jak mogło dojść do takich błędów w przygotowaniu akcji.

Filipiński parlament od tygodni obradował na poziomie komisji o wdrożeniu planu pokojowego również w stosunku do bardziej radykalnej organizacji BIFF. Nie wiadomo, co teraz z nich wyniknie, bo fundamentaliści mają prawdopodobnie w swoich rękach co najmniej kilku komandosów.

Bojownik BIFF trenuje w dżungliEPA

Policja zaapelowała o ich wypuszczenie na wolność.

Amerykanie powinni być zadowoleni

Policja może być na razie zadowolona tylko z jednego aspektu przeprowadzonej akcji. Jak podaje CNN, miał w niej zginąć Marwan - szef islamskiej organizacji terrorystycznej Dżimah Islamija, która chce utworzenia kalifatu w Azji Południowej na terenie kilku państw. Marwan był też podejrzewany ostatnio o tymczasowe kierowanie Grupą Abu Sajjafa - mniejszą, radykalną organizacją działającą w regionie. Za jego głowę Amerykanie wyznaczyli przed kilkoma laty nagrodę 5 mln dolarów.

Jeżeli testy DNA potwierdzą jego śmierć (ciało domniemanego terrorysty jest w rękach policji) to rząd w Manili będzie mógł z pewnością liczyć na wdzięczność USA.

Autor: adso//gak / Źródło: CNN, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org