Sześć bomb w centrum Dżakarty, przyznali się dżihadyści. Polskie MSZ ostrzega turystów

Aktualizacja:
Wszystkie służby mundurowe w Dżakarcie zostały postawione w stan najwyższej gotowości PAP / EPA

Siedem osób, w tym pięciu napastników, zginęło w czwartkowych zamachach bombowych i strzelaninie w centrum stolicy Indonezji, Dżakarcie - wynika z najnowszego bilansu lokalnej policji. Do samobójczych ataków oficjalnie przyznało się tzw. Państwo Islamskie (IS). Polskie MSZ potępiło zamachy i zaapelowało do turystów podróżujących do Indonezji, by zachowali ostrożność podczas pobytu i unikali zgromadzeń.

Wcześniej informowano o co najmniej 10 zabitych, w tym czterech napastnikach.

Kolejny atak dżihadystów

Indonezyjski rząd przekazał kanadyjskiemu MSZ, że jedną z ofiar śmiertelnych jest obywatel Kanady. Zginął też obywatel Indonezji. Rannych zostało 20 osób, w tym Algierczyk, Austriak, Niemiec i Holender.

Tzw. Państwo Islamskie oficjalnie przyznało się do zamachów. W oświadczeniu organizacja terrorystyczna napisała, że "grupa żołnierzy kalifatu w Indonezji uderzyła w zgromadzenie sojuszu krzyżowców, walczącego z Państwem Islamskim w Dżakarcie". Kilka bomb "eksplodowało, podczas gdy czterech żołnierzy kalifatu dokonało ataku z użyciem broni lekkiej i pasów wybuchowych" - dodano po arabsku.

"Planowane od pewnego czasu"

Dżihadyści twierdzą, że zginęło 15 osób, choć według lokalnej policji bilans ten jest niższy.

Szef policji w Dżakarcie Tito Karnavian oświadczył na konferencji prasowej, że "tzw. IS z pewnością stoi za tym atakiem". Jak dodał, pochodzący z Indonezji bojownik organizacji Bahrun Naim, obecnie najprawdopodobniej przebywający w Syrii, "planował te ataki od pewnego czasu" i jest za nie odpowiedzialny.

Wcześniej szef indonezyjskiej agencji wywiadowczej Sutiyoso powiedział, że w sprawie czwartkowych ataków na razie nic nie wskazuje na związek z IS.

Polskie MSZ ostrzega

"Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaleca zachowanie ostrożności podczas pobytu w większych aglomeracjach miejskich i skupiskach turystycznych, unikanie wszelkich zgromadzeń w miejscach publicznych, jak również bezwzględne stosowanie się do zaleceń władz indonezyjskich i organizatorów pobytów turystycznych" - czytamy w opublikowanym w czwartek oświadczeniu polskiego resortu dyplomacji.

"Ambasada RP w Dżakarcie prosi polskich obywateli przebywających w Indonezji o unikanie okolic Sari Pan Pacific Hotel i Sarinah Plaza na ulicy Sudirman Thamrin w Dżakarcie. Centrum miasta oraz inne dzielnice (Cikni, Silpi oraz Kuningan), w których doszło do ataków, pozostają zamknięte dla ruchu. Z informacji przekazanych Ambasadzie RP przez lokalne władze wynika, że sytuacja w tych rejonach nie jest jeszcze w pełni bezpieczna" - napisano w oświadczeniu. MSZ zaapelowało też o zgłaszanie podróży lub pobytu w systemie rejestracji Odyseusz.

Pracownicy MSZ przekazali również kondolencje dla rodzin ofiar i rannych, a także dla władz Indonezji oraz państw, których obywatele padli ofiarą ataków.

Seria zamachów

Według mediów w Dżakarcie eksplodowało sześć bomb, m.in. przy policyjnym posterunku i przed najstarszym stołecznym centrum handlowym Sarinah przy głównej ulicy miasta i w kawiarni Starbucks. AP pisała wcześniej, że trzy wybuchy nastąpiły w pobliżu ambasad Turcji i Pakistanu. Według mediów cytowanych przez Reutera eksplozję słychać było też na zachodnich przedmieściach Dżakarty, Palmerah, ale policja poinformowała, że nie może potwierdzić tych doniesień.

Napastnicy zabici

Kilku napastników zginęło w budynku, w którym znajduje się zaatakowana przez nich kawiarnia Starbucks. Policjanci weszli do gmachu, a następnie w znajdującym się tam kinie wywiązała się strzelanina między funkcjonariuszami a napastnikami.

Do akcji antyterrorystycznej wysłano setki funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, w tym policyjnych snajperów. Zakończenie ataku zajęło im ok. trzech godzin. Niski bilans zabitych wskazuje na to, że ataków dokonali lokalni bojownicy, którzy korzystali z prymitywnej broni - wskazują eksperci.

Sieć Starbucks zapowiedziała, że z powodu ataków wszystkie jej lokale w Dżakarcie pozostaną zamknięte do odwołania.

Według indonezyjskiej stacji Metro TV policja uważa, że ataków dokonało do 14 bojowników. Do akcji antyterrorystycznej wysłano setki funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, w tym policyjnych snajperów.

Budynek ONZ, położony niedaleko jednego z zaatakowanych obiektów, został zablokowany; nikt nie był wpuszczany do środka ani wypuszczany na zewnątrz. Niektóre z pobliskich wieżowców ewakuowano.

Nie ulec terrorowi

- Ten akt jest wyraźnie obliczony na zakłócenie publicznego porządku i szerzenie strachu wśród obywateli. Państwo, naród i ludzie nie powinni bać się podobnych aktów terroru ani im ulegać - oświadczył prezydent Indonezji Joko Widodo.

Oznaką niepokoju w mieście była reakcja na wybuch opony, który nastąpił kilka godzin po atakach i który spowodował alarm bombowy. Na miejsce wysłano radiowozy.

Sekretarz stanu USA John Kerry potępił zamachy i zapewnił, że Amerykanie i Indonezyjczycy "są zjednoczeni w wysiłkach na rzecz wyeliminowania tych, którzy wybierają terror" - powiedział. Zamach potępił też szef saudyjskiego MSZ Adil ibn Ahmad ad-Dżubeir. Kerry i Dżubeir przebywają w Londynie, gdzie omawiają porozumienie nuklearne z Iranem i wojnę w Syrii.

W Indonezji już wcześniej dochodziło do zamachów, za którymi stali islamistyczni bojownicy, ale skoordynowany atak grupy zamachowców samobójców jest czymś bezprecedensowym i przypomina zamach z Bombaju sprzed siedmiu lat i z Paryża z listopada ub.r. - pisze Reuters.

W ostatnich tygodniach służby bezpieczeństwa podjęły akcję wymierzoną w zwolenników IS, które - jak informowała policja - zagroziło Indonezji atakami.

W grudniu ub.r. policja aresztowała dziewięciu mężczyzn. Jak przekazano, chcieli oni dokonać w kraju ataków, które "zwróciłyby na nich uwagę światowych mediów". W sylwestra do ochrony świątyń, lotnisk i innych miejsc publicznych oddelegowano ok. 150 tys. policjantów i żołnierzy, a ponad 9 tys. funkcjonariuszy pilnowało porządku na Bali, gdzie w 2002 r. doszło do najtragiczniejszego dotąd ataku terrorystycznego w Indonezji; zginęło w nim ponad 200 osób.

Autor: mk,asz\mtom,rzw / Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: PAP / EPA