Dwa dni rozmów, komunikat bez konkretów

Zakończył się szczyt USA - ASEANPAP/EPA/NED REDWAY

Zakończone we wtorek spotkanie na szczycie przywódców USA i 10 krajów należących do Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) nie przyniosło uzgodnienia wspólnego stanowiska w sprawie sporów z Chinami na Morzu Południowochińskim.

Dwudniowe spotkanie w posiadłości Sunnylands, w Rancho Mirage (stan Kalifornia), zakończyło się deklaracją stwierdzającą, że wszelkie spory o prawa do wysp i żeglugi na Morzu Południowochińskim powinny być rozwiązywane pokojowo, na podstawie prawa międzynarodowego.

W komunikacie końcowym nie wspomniano jednak bezpośrednio o Chinach, które roszczą sobie prawa do większości tego akwenu i jego bogactw naturalnych. Pekin twierdzi, że prawa te wynikają z przyczyn historycznych i ostatnio zbudował na tym morzu siedem sztucznych wysp (w tym kilka z lądowiskami dla samolotów). Na jednej z wysp Pekin miał zainstalować nowoczesny system pocisków ziemia - powietrze. Wszystko to wywołało zaniepokojenie pozostałych państw regionu - Malezji, Filipin, Brunei i Wietnamu.

Rozmowa o konkretnych kroków

W 2013 r. Filipiny wystąpiły przeciwko Chinom na drogę sądową, kiedy Pekin odmówił wycofania swoich okrętów ze spornego rejonu, do czego zobowiązał się w porozumieniu zawartym przy pośrednictwie USA. Chiny nie są członkiem ASEAN i nie zostały zaproszone na kalifornijski szczyt jednak, z przyczyn oczywistych, często pojawiały się w dyskusjach. - Rozmawialiśmy o potrzebie podjęcia konkretnych kroków na Morzu Południowochińskim, aby zmniejszyć napięcie, powstrzymać dalsze roszczenia, nowe budowy i militaryzację spornych rejonów - powiedział prezydent USA Barack Obama na końcowej konferencji prasowej. Podkreślił, że "wszelkie spory między oponentami muszą być rozwiązywane pokojowo na drodze prawnej, np. poprzez arbitraż działający na podstawie Konwencji ONZ o Prawie Morskim, którą wszystkie strony muszą przestrzegać". - Kiedy ASEAN mówi jednym głosem, może przyczynić się do umocnienia bezpieczeństwa, pomyślności i ludzkiej godności - dodał amerykański prezydent.

Drażnienie Chin

Waszyngton, który nie jest bezpośrednio zaangażowany w te konflikty, wywołał złość Pekinu wysyłając swoje okręty, które przepłynęły koło jednej z chińskich sztucznych wysp. Posunięcie to miało zademonstrować prawo do swobody żeglugi. Obama potwierdził we wtorek, że USA będą nadal będą wysyłać swoje okręty i samoloty wszędzie tam, gdzie zezwala na to prawo międzynarodowe i będą popierały prawa innych państw do takiego postępowania.

Autor: dln/ja / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/NED REDWAY

Tagi:
Raporty: