Sprawa Białego Legionu. Ostatni podejrzani opuszczają areszt

Łukaszenka w czasie gospodarskiej wizyty
Łukaszenka w czasie gospodarskiej wizyty
president.gov.by
Łukaszenka twierdził, że bojownicy byli szkoleni m.in. w Polscepresident.gov.by

Białoruski areszt opuściły w piątek dwie osoby podejrzane w tak zwanej sprawie Białego Legionu. Szef Komitetu Śledczego Białorusi Iwan Naskiewicz poinformował, że "osobiście kontroluje śledztwo" i że obecnie nie wymaga ono stosowania aresztu jako środka zapobiegawczego.

W piątek z aresztu wypuszczono Wiktara Maroza, jednego z dwóch ostatnich podejrzanych o udział w tworzeniu nielegalnej organizacji zbrojnej Biały Legion, pozostających za kratkami. Według niepotwierdzonych na razie informacji, przekazanych Radiu Swaboda przez pracowników aresztu, zwolniono także drugiego z mężczyzn – Mirasłaua Łazouskiego.

Komitet Śledczy postanowił – jak w przypadku innych zwolnionych osób – zastąpić areszt łagodniejszym środkiem zapobiegawczym, czyli zakazem opuszczania miejsca zamieszkania.

"Sprawa patriotów"

Iwan Naskiewicz, szef białoruskiego Komitetu Śledczego, który przejął rozpoczęte przez Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) śledztwo w sprawie "tworzenia nielegalnej organizacji zbrojnej", powiedział mediom w piątek, że "nie ma podstaw, by podejrzani pozostawali w areszcie" i do końca dnia wszyscy zostaną zwolnieni. Jednocześnie odmówił komentarza dotyczącego możliwego rozwoju śledztwa.

Od wtorku na wolność wyszło w sumie 14 osób, którym zarzucono udział w nielegalnej organizacji zbrojnej w ramach głośnej sprawy Białego Legionu, określanej również jako "sprawa patriotów".

Politolog Waler Karbalewicz ocenił w rozmowie z gazetą internetową "Biełorusskije Nowosti", że "sprawa patriotów" może zakończyć się według dwóch scenariuszy: albo w ogóle nie dojdzie do procesu, albo odbędzie się on, ale zapadną łagodne wyroki, by nie pojawili się nowi więźniowie polityczni.

Według większości niezależnych komentatorów władze szukają obecnie sposobu, by "nie tracąc twarzy", wycofać się ze śledztwa, które wszczęto w marcu w okresie nasilenia protestów społecznych na Białorusi. Mińskowi zależy na utrzymaniu pozytywnej dynamiki w relacjach z Zachodem, a także na poprawieniu atmosfery przed letnią sesją Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, która 5 lipca rozpocznie się w białoruskiej stolicy.

Bojownicy mieli być szkoleni w Polsce

Zatrzymania aktywistów na Białorusi rozpoczęły się 21 marca. Stało się to tuż po tym, jak prezydent Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że w kraju udało się zapobiec zbrojnym prowokacjom planowanym przez finansowane z Zachodu "bojówki", które zajmują się między innymi szkoleniem wojskowym opozycyjnej "piątej kolumny". Szkolenia miały odbywać się na terenie Białorusi, Litwie, Ukrainie i w Polsce.

W tej sprawie podejrzanych było, według informacji przekazanej w kwietniu przez oficjalne media, 35 osób. 17 zarzucano udział w przygotowaniu masowych zamieszek, 20 - udział w tworzeniu nielegalnej organizacji zbrojnej.

Wśród zatrzymanych byli między innymi członkowie nieistniejącej już organizacji paramilitarnej Biały Legion, a także działającego oficjalnie klubu Patryjot z Bobrujska i działacze niezarejestrowanego na Białorusi Młodego Frontu.

W ostatnich tygodniach obrońcy praw człowieka informowali o wycofaniu zarzutów dotyczących przygotowania masowych zamieszek. 16 czerwca Komitet Śledczy poinformował, że kontynuuje śledztwo w sprawie nielegalnej organizacji zbrojnej wszczęte przez KGB.

Autor: pk//rzw / Źródło: PAP, Biełsat

Źródło zdjęcia głównego: president.gov.by