Tusk spotkał się z Pence'em. Od wiceprezydenta USA usłyszał "trzy razy tak"

Aktualizacja:

W obliczu rosyjskich prób zmiany granic siłą, będziemy nadal wspierali działania w Polsce i krajach bałtyckich związane ze wzmocnioną wysuniętą obecnością NATO na wschodzie - zapewnił w poniedziałek wiceprezydent USA Mike Pence. W Brukseli spotkał się on z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem.

Pence powiedział, że to prezydent USA Donald Trump poprosił go, by przyjechał do Brukseli, siedziby UE. - Dziś w imieniu prezydenta Trumpa chcę potwierdzić mocne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na rzecz dalszej współpracy i partnerstwa z Unią Europejską - powiedział.

- Jakiekolwiek są między nami różnice, to dwa kontynenty łączą wspólne dziedzictwo, te same wartości i przede wszystkim ten sam cel: by promować pokój i dobrobyt przez wolność, demokrację i rządy prawa - podkreślił Pence.

W obliczu rosyjskich prób zmiany granic

Wiceprezydent USA odniósł się także do sytuacji bezpieczeństwa na wschód od UE. - Musimy być zdecydowani w obronie suwerenności i integralności terytorialnej państw w Europie. W obliczu rosyjskich prób zmiany granic siłą, będziemy nadal wspierali działania w Polsce i krajach bałtyckich związane ze wzmocnioną wysuniętą obecnością NATO na wschodzie - zapewnił.

Dodał, że Stany Zjednoczone będą domagać się od Rosji poszanowania porozumień z Mińska, rozpoczynając od deeskalacji przemocy na wschodzie Ukrainy. - Wzywamy obie strony do przestrzegania zawieszenia broni w interesie pokoju i życia niewinnych ludzi - powiedział Pence.

Dodał, że pod kierunkiem prezydenta USA Donalda Trumpa jednocześnie "będziemy także poszukiwać nowych dróg, by znaleźć nowy wspólny grunt z Rosją".

"Obiecujące słowa na przyszłość"

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk po spotkaniu powiedział, że usłyszał od Pence'a "obiecujące słowa na przyszłość". - Potrzebowaliśmy tej rozmowy, bo za dużo się wydarzyło w UE i w USA, za wiele wyrażono opinii na temat naszych relacji i bezpieczeństwa, by udawać, że wszystko jest po staremu - mówił dodając, że spytał wiceprezydenta USA, czy podziela jego opinię "w trzech zasadniczych kwestiach: ładu międzynarodowego, bezpieczeństwa i stosunku nowej administracji amerykańskiej do Unii Europejskiej".

- Po pierwsze, wyraziłem przekonanie, że utrzymanie ładu opartego na regułach prawa międzynarodowego, gdzie brutalna siła i egoizm nie decydują o wszystkim, leży w interesie Zachodu. I że tylko wspólna, solidarna i stanowcza polityka całej zachodniej wspólnoty może wymusić utrzymanie tego ładu. Dla milionów ludzi na całym świecie przewidywalność i stałość naszych postaw jest gwarancją, a co najmniej nadzieją, że chaos, przemoc i arogancja nie zatryumfują w wymiarze globalnym - stwierdził przewodniczący Rady Europejskiej.

- Nawiązując do pewnych oświadczeń z Monachium sprzed dwóch dni, chciałbym jasno stwierdzić, że pogłoski o śmierci Zachodu są przesadzone. Każdy, kto chce ten ład zdemolować, zapowiadając "post-zachodni" ład, musi wiedzieć, że w jego obronie będziemy zdeterminowani - zapewnił.

- Po drugie, że nasze bezpieczeństwo oparte jest na NATO i jak najściślejszej współpracy transatlantyckiej - wskazał Tusk. - Musimy razem pracować nad unowocześnieniem form tej współpracy. Niektóre z nich rzeczywiście powinniśmy ulepszyć. Ale powinniśmy też, jak sądzę, zgodzić się co do jednego: idea NATO nie jest przestarzała, tak jak nie są przestarzałe wartości, które są jej fundamentem. Rozmawiajmy o wszystkim, począwszy od nakładów finansowych, ale wyłącznie po to, by wzmocnić naszą solidarność, nigdy osłabić - zaapelował.

- Po trzecie, że liczymy, tak jak zawsze w przeszłości, na serdeczne i jednoznaczne, powtarzam: jednoznaczne wsparcie ze strony USA idei zjednoczonej Europy. Świat byłby zdecydowanie gorszy, gdyby Europa nie była zjednoczona. Amerykanie najlepiej wiedzą, jak wielką wartością jest być zjednoczonym i że podział jest wstępem do upadku. W interesie nas wszystkich jest powstrzymanie dezintegracji Zachodu. Jeśli chodzi o nasz kontynent, to w tej kwestii niczego lepszego niż Unia Europejska nie wymyślimy - ocenił.

Jak podkreślił Donald Tusk, "w odpowiedzi na te trzy kwestie usłyszałem dziś od wiceprezydenta Pence'a trzy razy tak". - Po tak pozytywnej deklaracji pozostaje nam, Europejczykom i Amerykanom po prostu wprowadzać słowa w czyn - dodał.

"Ciążący cień represji"

- W sobotę w Monachium wspomniał Pan, gdy podczas podróży po Europie w 1977 r., dotarliście ze starszym bratem do Berlina Zachodniego i zachwyciliście się nim, a potem przechodząc przez Checkpoint Charlie ujrzeliście "ciążący na ludziach cień represji" - powiedział Tusk.

- Jak Pan wie, żyłem w tym cieniu przez ponad 30 lat. Z mojej przeszłości wyraźnie pamiętam, gdy po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r., prezydent (Ronald) Reagan zaapelował do Amerykanów, aby w Wigilię Bożego Narodzenia zapalili "świeczkę solidarności", co on sam też uczynił. Nietrudno sobie wyobrazić jak ten poruszający gest amerykańskiej solidarności z polskim narodem przeciwko – jak Reagan to ujął – "siłom tyranii i tym, którzy pobudzają je od zewnątrz", pomógł przywrócić nadzieję i determinację, aby się nie poddać - wspominał.

- W wystąpieniu podkreślił Pan również historyczną rolę amerykańskich i europejskich liderów, w tym Vaclava Havla i Lecha Wałęsy. Miałem szczęście blisko z nimi współpracować w trudnych czasach. Oni wszyscy, podobnie jak my, wierzyli w sens współpracy i solidarności między Europą i USA. Nie możemy zmarnować ich wysiłków - ocenił Donald Tusk i dodał: "po dzisiejszej rozmowie łatwiej będzie mi uwierzyć, że sprostamy temu zadaniu".

Autor: mm/sk / Źródło: PAP, Reuters, TVN24

Tagi:
Raporty: