Proces Schettino przełożony, bo strajkują włoscy prawnicy

Aktualizacja:

Proces kapitana statku Costa Concordia ledwo ruszył, a już został odroczony. Francesco Schettino pojawił się na sali rozpraw, nie przyszli za to prawnicy. Powód? Ogólnokrajowy strajk. W tej sytuacji sędzia przełożył rozprawę na 17 lipca.

Francesco Schettino jest oskarżony o doprowadzenie do katastrofy wielkiego wycieczkowca i nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób. Grozi mu do 20 lat więzienia.

Proces ma się odbywać w Grosseto w Toskanii. Schettino przyjechał do teatru, w którym mają się odbywać rozprawy, w niebieskiej marynarce i okularach słonecznych, nie reagując na pytania dziennikarzy. Kilkanaście minut później okazało się, że proces jednak nie ruszy. Powód? Prawnicy zaangażowani w sprawę nie przyszli na rozprawę, bo biorą udział w ogólnokrajowym strajku.

Są niezadowoleni z działań minister sprawiedliwości Anny Marii Cancellieri. Ta zaś z kolei oskarża środowisko prawnicze o blokowanie reform. Strajk ma się zakończyć 16 lipca. Na następny dzień zaplanowano rozpoczęcie procesu Schettino.

Sąd na teatralnej scenie

Proces odbywa się w gmachu miejscowego teatru Moderno. Sala tamtejszego sądu jest zbyt mała, by zmieścić adwokatów rodzin ofiar oraz pełnomocników pasażerów z kilkudziesięciu krajów świata. Do urządzonej w teatrze sali sądowej przybyli dziennikarze z całego świata.

Kapitan sądzony jest sam. Kilka innych osób z załogi, oskarżonych o przyczynienie się do katastrofy, sądzonych jest w przyspieszonym trybie. Wyrazili oni gotowość negocjowania wysokości kary. O to samo zabiegał Schettino, ale sąd z powodu wagi ciążących na nim zarzutów nie zgodził się na to.

Katastrofa

Schettino oskarżony jest o o doprowadzenie do katastrofy wielkiego wycieczkowca i nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób, a także o ucieczkę z pokładu podczas ewakuacji oraz o próbę zatajenia wypadku przed władzami morskimi. Dowodzi tego rozpowszechnione na całym świecie nagranie jego rozmowy telefonicznej z dowódcą kapitanatu portu w Livorno Gregorio de Falco. Szef kapitanatu dostał wtedy furii, gdy dowiedział się, że Schettino opuścił pokład i bezskutecznie żądał, by kapitan wrócił na statek i kierował ewakuacją.

Chaos na pokładzie

Do katastrofy statku wycieczkowego z ponad 4 tys. pasażerów i członków załogi doszło na Morzu Tyrreńskim 13 stycznia 2012 roku, gdy jednostka podpłynęła za blisko brzegów wyspy Giglio i uderzyła o podwodne skały. W rezultacie Concordia zaczęła gwałtownie nabierać wody i przechylać się. Ostatecznie przewróciła się na burtę i osiadła na dnie. Kapitan Schettino, który według aktu oskarżenia kazał zbliżyć się do wyspy, by pokazać jej uroki swojej młodej przyjaciółce, początkowo usiłował zataić wypadek przed władzami portowymi. Ewakuację rozpoczęto z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem, a przebiegała ona chaotycznie. Potwierdzają to liczne nagrania z pokładu dokonane przez pasażerów, a także analizowany przez biegłych zapis "czarnej skrzynki" z mostku kapitańskiego. Przedstawiciele załogi nie wiedzieli, co naprawdę stało się ze statkiem i nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Przekazywali pasażerom niejasne informacje i zapewniali, że doszło tylko do drobnej awarii, która zostanie usunięta. Co więcej, jak argumentuje prokuratura, wiele osób z międzynarodowej załogi nie znało dobrze ani języka włoskiego, ani powszechnie używanych obcych języków, co zwiększyło chaos.

Nieobecny kapitan

Gdy trwała jeszcze ewakuacja, kapitan w szalupie ratunkowej dopłynął do brzegu. On sam odpiera ten zarzut mówiąc, że przez przypadek wpadł do łodzi. Schettino nie czuje się odpowiedzialny za doprowadzenie do katastrofy i nie zgadza się z oskarżeniami pod swoim adresem. W wywiadzie telewizyjnym kapitan bronił się mówiąc, że to on uratował większość pasażerów dzięki manewrowi, który wykonał. Twierdzi, że gdyby nie jego decyzja o skierowaniu statku w stronę wyspy po uderzeniu o skały, zginęłoby znacznie więcej osób.

Prokuratura argumentuje, że nie ma wątpliwości co do winy kapitana. Kierujący śledztwem prokurator Francesco Verusio powiedział przed procesem reagując na słowa Schettino: "To ręka dobrego Boga, a nie kapitan, uchroniła wycieczkowiec przed natychmiastowym zatonięciem". - Gdyby tamtego wieczoru nie było wiatru, to statek by się przewrócił i zatonął w ciągu minuty. Wycieczkowiec nie miał napędu, a stery były zablokowane. Uratowała go tylko siła rozpędu - argumentował prokurator. Eksperci, którzy analizowali "czarną skrzynkę" i kolejne rozkazy wydawane przez kapitana, uznali je za rozpaczliwe i chaotyczne.

Długotrwałe pozostałości

Proces będzie toczyć się, podobnie jak wstępne posiedzenia, w wynajętym gmachu teatru w Grosseto. Sala tamtejszego sądu jest bowiem zbyt mała, by pomieścić ponad 100 adwokatów, reprezentujących rodziny ofiar oraz pasażerów z kilkudziesięciu krajów. Rozprawy relacjonować będą przybyli do Grosseto reporterzy niemal z całego świata. Wciąż nie wiadomo, kiedy zostanie usunięty wrak Concordii, leżący u brzegów wyspy Giglio, która do katastrofy była prawdziwą perłą turystyki w Toskanii. Obecnie wrak statku stanowi ponurą atrakcję turystyczną, na tle której fotografują się przybysze z Włoch i cudzoziemcy. Miejscowe władze apelują o natychmiastowe usunięcie wycieczkowca. Początkowo zapowiadano, że nastąpi to do września bieżącego roku. Obecnie wszystko wskazuje na to, że termin ten nie zostanie dotrzymany. Podniesienie wraku z dna u wybrzeży wyspy Giglio i odholowanie go do jednego z włoskich portów będzie największą taką operacją w dziejach ratownictwa morskiego.

Sądowy finał morskiej katastrofy
Sądowy finał morskiej katastrofyTVN 24

Autor: mk/ja,gak / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Raporty: