Kraj tonie, ale rządzący mogą spać spokojnie. Referendum zatrzymane


Krajowa Rada Wyborcza Wenezueli zawiesiła bezterminowo kolejną fazę przygotowań do referendum ws. odwołania prezydenta Maduro. Ma to być spowodowane nieprawidłowościami w fazie pierwszej. Oznacza to, że nie uda się odsunąć rządzących od władzy do 2018 roku.

Zgodnie z wenezuelskim ustawodawstwem zwolennicy odwołania prezydenta Nicolasa Maduro ze stanowiska, którym udało się zebrać w czerwcu 399 412 podpisów – przy wymaganych dla zainicjowania procedury 200 tys., co odpowiada 1 proc. elektoratu – w drugiej fazie, przewidzianej na koniec października, musieliby zebrać co najmniej 4 mln podpisów, co oznacza poparcie 20 proc. wyborców.

Problem z głosami

Do tego etapu jednak na razie nie dojdzie. W czwartek Krajowa Rada Wyborcza (CNE) podała, że w związku z tym, iż w kilku spośród 24 stanów, które wchodzą w skład Wenezueli: m.in. w Aragua, w Monagas, w Apure i w Carabobo miejscowe trybunały uznały część podpisów z pierwszej fazy za nieważne, przewidziane na październik podpisywanie wniosku zostaje bezterminowo zawieszone. Krajowa Rada Wyborcza (CNE), którą opozycja oskarża o sprzyjanie obecnemu prezydentowi, ostrzegała wcześniej, że jeśli w którymkolwiek ze stanów nie zostanie osiągnięty jednoprocentowy próg, cała procedura zostanie unieważniona. We wrześniu CNE ogłosiła po długiej zwłoce ostateczny termin zbierania podpisów w drugiej fazie. Miało to nastąpić od 26 do 28 października. Zarazem Krajowa Rada Wyborcza informowała wówczas, że ewentualne referendum w sprawie odwołania prezydenta Nicolasa Maduro nie odbędzie się w tym roku kalendarzowym. W komunikacie CNE napisano, że do referendum mogłoby dojść dopiero "w połowie pierwszego kwartału przyszłego roku".

Chcą zmienić prezydenta

Opozycji zależało na tym, by głosowanie odbyło się przed 10 stycznia 2017 roku, gdyż jeśli do tego czasu Wenezuelczycy odsunęliby Maduro od władzy, w kraju zorganizowano by przedterminowe wybory. Jeśli głosowanie zostałoby przeprowadzone później, to Wenezuelę czekałaby niewielka zmiana, bo Maduro zostałby zastąpiony przez wiceprezydenta i następne wybory odbyłyby się dopiero pod koniec 2018 roku. Czwartkowa decyzja CNE został przyjęta z wielkim rozczarowaniem przez opozycyjną Koalicję Jedności Demokratycznej (MUD), która ma większość w parlamencie i od miesięcy organizowała demonstracje uliczne, by zmusić Maduro do przeprowadzenia referendum jeszcze w tym roku. MUD zarzuca CNE, że celowo opóźnia proces oraz mnoży przeszkody, by chronić prezydenta. - Rządzi nami banda złodziei, która używa swej władzy, aby się utrzymać przy sterze rządów – napisał na Twitterze parlamentarzysta wchodzący w skład MUD Jorge Millan. - Ludzie na ulicy chcą jednak odwołania (Maduro - red.) i nic nas już nie powstrzyma – dodał.

Obywatele chcą zmian

W niemal 30-milionowej Wenezueli na czele władz wykonawczych stoi prezydent. Pełni on również obowiązki szefa rządu, który sam powołuje. Maduro został wybrany na prezydenta w kwietniu 2013 roku, a jego kadencja oficjalnie kończy się w 2019 roku. Opozycja oskarża go o prowadzenie nierozważnej i wyniszczającej kraj polityki gospodarczej, która wywołała szalejącą inflację i niedobory żywności oraz innych podstawowych artykułów.

Według instytutu badania opinii publicznej Datanalisis zmiany rządu chce 80 proc. Wenezuelczyków.

Autor: mk\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: