Raport ekspertów: Rosja ingerowała w politykę 27 państw. Również Polski

[object Object]
Dezinformacja ze wschodu. Materiał "Faktów z zagranicy" z 21 lutegotvn24
wideo 2/7

Rosja od 2004 roku ingerowała w politykę co najmniej 27 europejskich i północnoamerykańskich państw - wynika z niezależnej analizy, do której dotarł "USA Today". Jednym z celów tych ingerencji miała być w 2015 roku Polska.

Amerykański dziennik "USA Today" w czwartek opublikował wnioski z analizy, z której wynika, że pierwsze rosyjskie ingerencje miały miejsce w byłych republikach sowieckich, które po końcu zimnej wojny sprzymierzyły się z Zachodem: m.in. na Litwie, w Estonii i Gruzji. Ingerencje te miały mieć różną postać, od cyberataków do kampanii dezinformacyjnych.

Następnie działania te rozprzestrzenione zostały w zachodniej Europie i wreszcie dotarły do Ameryki Północnej: Kanady i Stanów Zjednoczonych. W USA trwa obecnie oficjalne śledztwo dotyczące ingerowania Rosjan w przebieg wyborów prezydenckich w 2016 roku.

Polska wśród celów działań

Analizę dla "USA Today" dostarczyła niezależna organizacja Alliance for Securing Democracy działająca na rzecz wzmacniania więzi transatlantyckich. Organizacja, działająca w ramach amerykańskiego think tanku German Marshall Fund, kierowana jest przez byłych urzędników amerykańskiego wywiadu i Departamentu Stanu, i zajmuje się przede wszystkim przeciwdziałaniem "bezprecedensowym atakom" Rosji na amerykańską demokrację.

Wśród państw, które wskazano w analizie jako cele rosyjskich działań, wymieniono (w kolejności alfabetycznej): Białoruś, Bułgarię, Cypr, Czarnogórę, Czechy, Danię, Estonię, Finlandię, Francję, Gruzję, Hiszpanię, Kanadę, Litwę, Łotwę, Macedonię, Mołdawię, Niemcy, Norwegię, Polskę, Portugalię, Szwecję, Turcję, Węgry, Wielką Brytanię, Włochy, Ukrainę i USA.

Od 2004 roku Rosja miała ingerować w politykę 27 państw, głównie w Europie | tvn24.pl

Rosyjskie ingerencje w Polsce miały mieć miejsce w 2015 roku, a więc w roku ostatnich wyborów prezydenckich oraz parlamentarnych. Dziennik "USA Today" nie rozwinął jednak kwestii tego, jak dokładnie miały wyglądać tamte ataki.

"USA Today" opisał jednak kilka innych przypadków domniemanych ingerencji. W 2004 roku na Litwie odwołany w trybie impeachmentu został premier Rolandas Paksas. Doszło do tego po tym, jak niezgodnie z konstytucją przyznał litewskie obywatelstwo i przekazał niejawne informacje Rosjaninowi, który był jednym z głównych sponsorów kampanii wyborczej Paksasa. Autorzy analizy podkreślają, że finansowanie to miało miejsce prawdopodobnie przy akceptacji Kremla.

W 2008 roku cyberataki przeprowadzone z terytorium Rosji zakłóciły działanie sieci internetowej w Gruzji. Działanie to zbiegło się w czasie z uderzeniem rosyjskich wojsk na to państwo. Z kolei w 2017 roku w trakcie kampanii prezydenckiej we Francji w rosyjskich mediach upowszechnione zostały pogłoski o homoseksualnej orientacji Emmanuela Macrona. Macron mimo to zwyciężył w wyborach.

Obecnie celem działań ma być m.in. niemiecka kanclerz Angela Merkel, która we wrześniu ubiegać się będzie o reelekcję.

"To brzmi jak szaleństwo"

Jak twierdzi dyrektor organizacji Laura Rosenberger, metody powiązanych z rosyjskim rządem działań na terytorium USA przypominają te obserwowane wcześniej w państwach europejskich. "To są wszystko narzędzia, których (Rosjanie - red.) używali do podważania instytucji demokratycznych w różnych miejscach" - powiedziała.

"Dla wielu Amerykanów kwestia rosyjskiego ingerowania w amerykańskie wybory pojawiła się znikąd. Dla większości osób to, że była to część rosyjskiej strategii od ponad dekady, brzmi jak szaleństwo" - podkreśliła, cytowana przez "USA Today".

Autor: mm/adso / Źródło: USA Today, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: