"Ranni i martwi ludzie leżą na ulicach"


Wszyscy się chowają i boją - mówi agencji AFP bojownik Mohamad al-Chatib, który w środę przebywał w jednej z ostatnich dzielnic kontrolowanych przez rebeliantów w Aleppo. Tereny te znowu są bombardowane przez syryjski reżim.

Tuż po załamaniu się porozumienia przewidującego ewakuację cywilów i bojowników z drugiego niegdyś co do wielkości miasta Syrii, walki rozgorzały na nowo, po raz kolejny pogrążając ludzi w piekle nalotów - pisze agencja. W środę ok. godz. 5 czasu lokalnego (godz. 4 czasu polskiego), gdy miało wejść w życie porozumienie wynegocjowane dzień wcześniej przez Rosję i Turcję, mieszkańcy wyrażali ulgę. Wierzyli, że w końcu nie będzie im grozić śmieć, głód i silne ostrzały, które po rozpoczęciu ofensywy w połowie listopada zmiotły z powierzchni ziemi sporą część wschodniego Aleppo.

Jednak kilka godzin później bombardowania zostały wznowione i znowu zaczęły siać panikę na kilkukilometrowym obszarze, który wciąż jest w rękach rebeliantów. Korespondent agencji widział, jak przerażeni ludzie biegali po ulicach w poszukiwaniu schronienia, podczas gdy inni próbowali się ukryć przy wejściach do budynków. Było wielu rannych. Widział też czołg armii rządowej, który ostrzeliwał kilka dzielnic kontrolowanych przez rebeliantów.

"Ranni i martwi leżą na ulicach"

"Sytuacja w Aleppo jest teraz straszna" - mówił al-Chatib, z którym agencja AFP skontaktowała się przez internet. "Ranni i martwi ludzie leżą na ulicach, nikt nie ma odwagi, by ich stamtąd zabrać" - dodał. "Trwa nieustanny ostrzał, nikt nie może się ruszyć. To sytuacja nie do opisania" - relacjonował. Niektórzy mieszkańcy umieszczają w mediach społecznościowych rozpaczliwe wpisy.

"To koniec rozejmu. Gdy siły (prezydenta Baszara) el-Asada i ich zbiry zajmą nasze tereny, wszyscy zostaną straceni" - napisał Ismail Alabdullah. Jest on wolontariuszem organizacji Białe Hełmy, która ratuje rannych na obszarach Syrii kontrolowanych przez rebeliantów. Do wpisu dołączył nagranie wideo widoku ze swojego okna. W oddali słychać odgłosy bombardowania.

"Wszyscy płaczą"

Zupełnie inna atmosfera panowała w tym rejonie o świcie, gdy cywile wciąż liczyli na to, że zostaną ewakuowani. Jak opisuje korespondent AFP, ludzie czuli ulgę, ale także głęboki smutek z powodu konieczności opuszczenia swojego miasta. "Wszyscy wokół mnie płaczą" - relacjonował. Widział, jak cywile palili swoje samochody i motorowery, a rebelianci - broń, by rzeczy te nie wpadły w ręce reżimu. Przed wejściem do szpitala w jego dzielnicy na ziemi leżały zwłoki. Od dwóch dni nikt się nie zgłosił, aby zidentyfikować zmarłych lub zabrać ciała.

W szpitalu widział rannych o wychudzonych twarzach. Z braku łóżek ludzie po amputacji leżeli na podłodze, niektórzy dzielili się kołdrami. Lekarze przyznali, że z braku schronienia spędzili w szpitalu noc.

Ostrzeliwani i wygłodzeni

Mieszkańcy, w tym wiele kobiet i dzieci, są nie tylko ostrzeliwani, ale i wygłodzeni. We wschodnim Aleppo od początku oblężenia brakuje żywności i większość ludzi od wielu dni je tylko daktyle. AFP opisuje scenę, gdy matka, która niosła dziecko na rękach i taszczyła torby, upuściła na ziemię puszkę z mlekiem w proszku. Po chwili zdesperowana rzuciła się na kolana, by zebrać zawartość puszki, która wylądowała w błocie. Po ogłoszeniu wieści o nowym porozumieniu w sprawie ewakuacji ludzie spakowali swe skromne bagaże i wyszli na ulice. Temperatura wynosiła nieco ponad zero stopni Celsjusza, ale mimo to całe rodziny spędziły noc na chodnikach, w strugach deszczu.

Autor: rzw / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: