Kreml potwierdza: Putin zaprosił Kima na defiladę w Moskwie


To, co przez kilka dni było niepotwierdzoną informacją, przekazaną początkowo przez japońskie media, w piątkowy wieczór okazało się prawdą. Władimir Putin wystosował zaproszenie do Pjongjangu dla Kim Dzong Una na doroczną defiladę w Dniu Zwycięstwa 9 maja.

"Władimir Putin właśnie zaprosił Kima do Rosji. Serio". Taki tytuł tej wiadomości nadał amerykański dziennik "The Washington Post", próbując chyba przekonać nie tylko czytelników, ale i samych dziennikarzy o tym, że jest to najprawdziwszy fakt.

Kim przyjedzie do Moskwy? Zaproszenie z Kremla

O decyzji Kremla poinformował w piątkowy wieczór rzecznik Władimira Putina - Dmitrij Pieskow. - Tak, takie zaproszenie zostało wysłane - oznajmił reporterowi Reutersa.

"The Washington Post" zwraca uwagę na to, że zaproszenie do Moskwy na obchody zakończenia II wojny światowej, to nie tylko swego rodzaju "wypominanie" Zachodowi jego wrogiego nastawienia względem Rosji, a co za tym idzie, granie "na nosie" liderom państw demokratycznych.

"Polityka energetyczna - jak to z reguły bywa w Moskwie - bierze górę nad realizowaniem innych celów. (…) Rosja potrzebuje poparcia Pjongjangu do zbudowania gazociągu, który pozwoli dostarczyć surowiec do Korei Południowej" - wyjaśnia dziennik.

Amerykanie piszą, że Władimir Putin lubi przygotowywać niespodzianki na 9 maja - dzień, w którym Rosja świętuje zwycięstwo Sowietów nad III Rzeszą w II wojnie światowej. W tym roku przybył na ukraiński Krym zajęty w wyniku inwazji i tam mówił o "chwale rosyjskiego narodu i poświęceniu, które pozwoliło przywrócić więź między Krymem i Moskwą".

"Pancerna, nacjonalistyczna retoryka Putina stała się wyznacznikiem dyskusji całego mijającego roku, a prorosyjski separatyzm na wschodniej Ukrainie, który doprowadził do tysięcy ofiar i napięć między Rosją i Zachodem sprawia, że sama obecność Kima (w Moskwie) być może nie zostanie nawet uznana za tak kontrowersyjną" - wskazuje waszyngtoński dziennik w komentarzu redakcyjnym.

Autor: adso//gak/kwoj / Źródło: Washington Post