Przyjaciel Kim Dzong Nama: żył pod presją, bał się


Kim Dzong Nam, przyrodni brat północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una, w ostatnich latach obawiał się o swoje życie - powiedział w rozmowie z "Guardianem" jego wieloletni przyjaciel. Jak dodał, 45-letni Kim Dzong Nam martwił się o ojczyznę i był sfrustrowany brakiem wpływu na przebieg spraw.

W zeszły poniedziałek Kim Dzong Nam został zaatakowany i otruty na lotnisku w Kuala Lumpur, skąd chciał odlecieć do Makau. Zmarł w drodze do szpitala. Południowokoreańska agencja wywiadowcza podejrzewa, że za atakiem stały dwie agentki wywiadu Korei Północnej. Wywiad Korei Południowej przekazał południowokoreańskim deputowanym, że rozkaz zabicia swego przyrodniego brata wydał Kim Dzong Un i że taką próbę podjęto już w 2012 roku.

"Nie chciał władzy"

Na rozmowę z "Guardianem" zdecydował się przyjaciel Kim Dzong Nama, Anthony Sahakian. Jak opowiedział, poznali się wiele lat temu w szkole w Szwajcarii. Utrzymali kontakt i co jakiś czas spotykali się, gdy Kim Dzong Nam przyjeżdżał do Genewy.

- Rozmawialiśmy o reżimie, jego przyrodnim bracie (Kim Dzong Unie - red.); o tym, co działo się w Korei - relacjonował. - Nie był zainteresowany władzą. Nie chciał być tego wszystkiego częścią. Nigdy nie miał ambicji, żeby rządzić krajem. Nie akceptował tego, co się tam dzieje. Usiłował trzymać reżim na dystans - mówił.

Sahakian ocenił, że Kim Dzong Nam obawiał się o swoje życie. - Bał się. Był ważną politycznie osobą. Martwił się. Oczywiście, że się martwił - opowiadał.

Kim Dzong Nam był w przeszłości typowany na następcę Kim Dzong Ila. W pewnym momencie wypadł jednak z łask. Według wspomnień jednej z jego ciotek, która zbiegła z Korei, wyedukowany w Europie młodzieniec dusił się w odizolowanym od świata państwie. W 2001 r. z dominikańskim paszportem usiłował dostać się do Japonii. Choć przekonywał kiedyś dziennikarzy, że nie jest zbiegiem, od tamtego czasu mieszkał poza ojczyzną, krążąc między Makau, Singapurem i Pekinem.

Gdy jego ojciec Kim Dzong Il zaczął podupadać na zdrowiu w 2011 r. Kim Dzong Nam zdecydował się opowiedzieć japońskiemu dziennikarzowi o swoich poglądach politycznych. Gdy książka została opublikowana, u władzy był już jednak jego przyrodni brat Kim Dzong Un. Kim Dzong Nam powrócił do życia w cieniu.

"Lubił życie"

Sahakian wspominał, że poznał Kim Dzong Nama, gdy ten miał około 12-13 lat. - Był bardzo wesołym dzieckiem, przyjacielskim, dobrym, miłym. Lubił życie. Był oczywiście rozpieszczony, ale wszyscy byliśmy w jakimś sensie rozpieszczeni. Nie wychodziło to poza normę - wspominał.

Jak wyjaśnił, zdecydował się na rozmowę z dziennikarzami, bo zależy mu na tym, by przyjaciel był przedstawiany jako "przyzwoity człowiek". - Być może rzeczywiście lubił hazard, nie stronił od alkoholu. Lubił kobiety, ale co w tym złego? - mówił.

Jego zdaniem Kim Dzong Nam żył pod nieustającą presją. - Co robisz, jeśli jesteś synem dyktatora? Idziesz pracować do banku? Nie było mu łatwo - tłumaczył.

Autor: kg/ja / Źródło: Guardian, PAP

Raporty: