Premier, który chce dorównać sułtanom. Stawia wielki meczet

Aktualizacja:
Błękitny Meczet jest jednym z symboli StambułuWikipedia (CC BY SA)

Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan chce zostawić po sobie wielki ślad, stosowny do swoich ambicji. Polityk w Stambule stawia meczet godny wielkiego sułtana. Krytycy wytykają mu imperialne tęsknoty i chęć pokazania, że "zapanował nad Turcją", a projekt nazywają "tandetną repliką" słynnego Błękitnego Meczetu.

Swoją trzecią kadencję Erdogan, który czwarty raz premierem już być nie może, porównuje do "mistrzostwa". Nawiązuje do słynnego tureckiego architekta Sinana, który działał w XVI wieku, u szczytu świetności imperium Osmanów i ostatniej fazy jego kariery po wyzwoleniu na mistrza. Jak podkreślają obserwatorzy, swoją aluzją premier mierzy bardzo wysoko.

Ambicję na skalę sułtana

W Turcji dość powszechne są oczekiwania, że Erdogan będzie się ubiegać o fotel prezydenta w wyborach w 2014 roku. W ten sposób miałby chcieć utwierdzić swój status najważniejszego tureckiego przywódcy od czasów Ataturka, założyciela świeckiej Turcji w 1923 roku i największego współczesnego bohatera tego kraju. Erdogan chce też zostawić po sobie adekwatny ślad w pejzażu miasta. Ma to być "ogromny meczet" z sześcioma minaretami wyższymi od minaretów Meczetu Proroka w Medynie, "widziany ze wszystkich stron Stambułu" i mieszczący do 30 tysięcy ludzi. Ma być znacznie większy od najsłynniejszego dzieła wspomnianego architekta Sinana, czyli meczetu Sulejmana Wspaniałego, który jest jedną z najcenniejszych budowli w Stambule. Meczet Sulejmana jest drugim co do wielkości w Stambule po Meczecie Błękitnym. Budowla może pomieścić 5000 osób. Jego centralną kopułę o wysokości 53 m i szerokości 26,5 m dźwigają cztery potężne filary i dwie nieco niższe półkopuły. Nie pozostawiły na nim najmniejszej nawet rysy trzęsienia ziemi nawiedzające Stambuł. Budowla stoi na fundamencie z bizantyjskich cystern z wodą, absorbujących wstrząsy.

"Tandetna replika"

Budowa meczetu, której patronuje Ergodan, wywołuje kontrowersje z różnych stron. Część elit uważa ją za ostentacyjną, źle ukrytą deklarację zwycięstwa rządu o korzeniach islamistycznych nad sekularystami. Tym ostatnim od czasów Kemala Paszy (Ataturka) tradycyjnie patronuje wojsko.

- Sułtanowie ozdabiali Stambuł meczetami poświęconymi swym zwycięstwom, budując trwałe dziedzictwo - mówi Soner Cagaptay z waszyngtońskiego Instytutu Polityki Bliskowschodniej. - Wznosząc neootomański meczet,(...) Erdogan mówi światu, że zapanował nad Turcją - dodaje.

Wybrany w połowie listopada konkursowy projekt dwóch architektek w hidżabach jest uderzająco podobny do Błękitnego Meczetu. Pewien konserwatywny, religijny intelektualista nazwał projekt "tandetną repliką". Napisał nawet do Erdogana, by nie zostawiał przyszłym pokoleniom widoku tak "odrażającego". Nieprzekonany pozostaje turecki minister kultury. - Sukcesu w dzisiejszym świecie nie daje wznoszenie gigantycznych budowli. Kiedyś tak, ale w czasach Sinana. Teraz to tylko kwestia ilości cementu - twierdzi Ertugrul Gunay. Zwraca też uwagę, że jeśli już budować, to "coś takiego jak klejnot, który powinien błyszczeć własnym blaskiem, a nie epatować gigantyczną skalą". Wielki plac budowy

Nowy meczet ma stanąć na wzgórzu Camlica po azjatyckiej stronie miasta. Niegdyś były to tereny łowieckie dla zamożnych dygnitarzy otomańskich, obecnie punkt widokowy. Szef islamskiego stowarzyszenia nadzorującego projekt, Ergin Kulunk, twierdzi, że brakuje tam większego meczetu. - Chcieliśmy klasycznego meczetu z kopułą, a jeśli taki chce się budować, w nieunikniony sposób musi przypominać Hagia Sofię, Meczet Sulejmana czy Meczet Błękitny - powiedział. Koszt szacuje się na ponad 43 mln euro, a środki mają pochodzić z donacji. Opozycja nazywa to szyldem, pod którym biznesmeni mogą sobie zaskarbić łaski rządu, który dał teren pod budowę.

Nowy meczet swoją skalą licuje z innymi wielkimi planami Erdogana dla Stambułu, gdzie premier chce m.in. połączyć 45-kilometrowym kanałem Morze Marmara z Morzem Czarnym i rozładować tłok na Bosforze, a część morza zasypać, tworząc grunt pod zgromadzenia na 800 tysięcy ludzi. Erdogan ma też nadzieję, że pozostawi Turcji nową konstytucję, która zastąpi ustawę zasadniczą stworzoną po zamachu wojskowym w 1980 roku i zapewni silną władzę prezydencką.

Sukces dzięki konserwatystom

Premier zawdzięcza swoje zwycięstwa poparciu głównie konserwatywnej społecznie Anatolii. Jego partia wygrała ze świecką elitą, która wyłoniła się wraz ze świecką republiką, i okiełznała wojskowych, którzy od 1960 roku obalili cztery rządy. Przeprowadzone w wojsku i systemie sądowniczym reformy promowano jako konieczne warunki stawiane przed akcesją do UE. Lecz temat akcesji w ostatnich latach przycichł. Za to Erdogan dba o stosunki z krajami wchodzącymi niegdyś w skład dawnego imperium i w jego orbicie. Wzrost gospodarczy Turcji, wyprzedzający Europę, napędzany jest handlem z krajami Zatoki Perskiej. Do Turcji przyjeżdża coraz więcej arabskich biznesmenów i turystów. W porównaniu z 2010 rokiem sześciokrotnie więcej z Arabii Saudyjskiej, pięciokrotnie więcej z Kataru i czterokrotnie więcej z Kuwejtu. Wielkie plany Erdogana i rozprawianie się przez niego z przeciwnikami oraz uciszanie opozycjonistów, akademików, dziennikarzy i polityków, oczekujących na procesy z oskarżenia o spiskowanie, dają krytykom podstawy do porównywania go z sułtanami. Syryjski prezydent Baszar el-Asad powiedział w listopadzie, że turecki premier "myśli sobie, że jest nowym sułtanem, a w sercu uważa się za kalifa".

Autor: mk\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)