Polski misjonarz uwolniony z rąk porywaczy. "To była bardzo skomplikowana akcja"

Polski misjonarz uwolniony z rąk porywaczy
Polski misjonarz uwolniony z rąk porywaczy
tvn24
Mateusz Dziedzic uwolnionytvn24

Polski misjonarz ksiądz Mateusz Dziedzic, uprowadzony w Republice Środkowej Afryki, został uwolniony - poinformował w środę rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch. Informację potwierdził rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. Ma nadzieję, że misjonarz w ciągu kilkunastu godzin spotka się z polskim konsulem z Addis Abeby.

Jak podaje agencja Reutera ksiądz Dziedzic został uwolniony przez kameruńską armię wraz z 15 innymi zakładnikami (obywatelami Kamerunu).

"Specjalna operacja kameruńskich sił obrony i bezpieczeństwa pozwoliła na uwolnienie poprzedniej nocy 15 kameruńskich zakładników, a także polskiego księdza Mateusza Dziedzica" - głosi oświadczenie kameruńskiego rządu.

Z kolei, jak podaje rzecznik KEP, głównym negocjatorem ws. uwolnienia Polaka był Włoch, członek wspólnoty rzymskiej św. Idziego, która zajmuje się od strony Kościoła kwestią tego rodzaju negocjacji.

Rzecznik episkopatu powiedział, że nie sądzi, by w negocjacjach poruszano kwestie finansowe. - W moim przekonaniu opierały się one na rozmowach i przekonywaniu rebeliantów, by uwolnili misjonarza - dodał.

"Misjonarz czuje się dobrze"

Ks. Dziedzic jest w drodze do stolicy Republiki Konga, Brazzaville - poinformował w czasie briefingu prasowego rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.

- Prowadzimy bardzo intensywne starania, by mógł wrócić do kraju i spotkać się z rodziną; czuje się on dobrze. To uwolnienie było możliwe dzięki kompleksowym działaniom dyplomatycznym, w które - oprócz polskiej dyplomacji - były zaangażowane kraje regionu, a także kraje posiadające ważne interesy w tej części Afryki, zwłaszcza Francja - wyjaśnił Wojciechowski.

Przypomniał, że szef MSZ Grzegorz Schetyna powołał specjalny zespół międzyresortowy dla uwolnienia polskiego misjonarza. - W tej chwili ksiądz Mateusz Dziedzic zmierza do stolicy Konga, Brazzaville - powiedział Wojciechowski. Rzecznik MSZ wyraził nadzieję, że misjonarz w ciągu kilkunastu godzin spotka się z polskim konsulem z Addis Abeby.

- Dziś doszło do rozmowy prezydenta Republiki Konga z prezydentem RP. Poinformował on polskiego prezydenta o wynikach negocjacji. To była bardzo skomplikowana akcja, w którą było zaangażowanych bardzo wiele osób. Wciąż aktualne jest ostrzeżenie MSZ zalecające kategoryczne opuszczenie przez polskich obywateli RŚA - wyjaśnił rzecznik MSZ.

Porwanie Polaka

Do porwania doszło w październiku na misji katolickiej Baboua w RŚA.

- Nie ukrywali, że chodzi im o to, by wymienić go (porwanego duchownego - red.) za jednego ze swoich przywódców, który aktualnie przebywa w więzieniu w Kamerunie - poinformował wtedy na konferencji prasowej ks. Tomasz Atłas, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych.

Po uprowadzeniu misjonarza polskie MSZ informowało, że porwania dokonała uzbrojona grupa rebeliantów, tzw. Ludzie Miskina.

Zagrożeni misjonarze

To nie pierwszy przypadek zagrożenia polskich misjonarzy w sercu Afryki. W lutym polscy misjonarze ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza zostali zaatakowani przez rebeliantów z Seleki (luźny sojusz przeważnie muzułmańskiej milicji) w miejscowości Ngaoundaye. MSZ apelowało wtedy o natychmiastową ewakuację misjonarzy, ci jednak odmówili.

W Republice Środkowoafrykańskiej pracuje obecnie około 30 polskich misjonarzy. MSZ przypomina, że aktualne jest ostrzeżenie dla obywateli polskich kategorycznie odradzające podróży do tego kraju i zalecające opuszczenie jego terytorium ze względu na sytuację bezpieczeństwa.

O co walczą w RŚA?

CZYTAJ WIĘCEJ O ŹRÓDŁACH KONFLIKTU

Do marca ubiegłego roku Republiką Środkowoafrykańską, byłą kolonią francuską, rządzili chrześcijanie, stanowiący połowę 5-milionowej ludności kraju. Z zamieszkiwanego przez chrześcijan południa kraju wywodzili się wszyscy prezydenci kraju, będący - z nielicznymi wyjątkami - wojskowymi dyktatorami, przejmującymi władzę w wyniku zbrojnych zamachów.

Nawet prezydent Ange-Felix Patasse (1993-2003), choć wywodził się z północy, był chrześcijaninem. Podobnie także Francois Bozize, który obalił Patasse’a. Kres panowania Bozizego położyli w marcu zeszłego roku muzułmańscy partyzanci, którzy po kilkutygodniowym oblężeniu stolicy kraju, Bangui, zmusili go do ucieczki.

Muzułmanie, stanowiący ok. 10-15 proc. ludności kraju, mieszkają na biednej i zaniedbanej północy, która od lat narzeka na dyskryminację przez rządzących chrześcijan. Na północnych sawannach często wybuchały zbrojne walki przeciwko władcom z Bangui, wszystkie jednak były krwawo tłumione lub gaszone przez chrześcijańskich prezydentów, którzy obietnicami i gotówką przekupywali kolejnych przywódców rebelii.

W styczniu Francja i jej sojusznik Czad - regionalny "żandarm" - wymusili dymisję Michela Djotodii, byłego przywódcy rebelii, który jako pierwszy muzułmanin stanął na czele Republiki Środkowoafrykańskiej. Zastąpiła go chrześcijanka Catherine Samba-Panza. Ma sprawować władzę tylko do lutego 2015 r., kiedy wybrany zostanie nowy prezydent.

Republika Środkowoafrykańska i jej stolica na mapie AfrykiWikipedia

Autor: kło/kka / Źródło: PAP, tvn24.pl, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Dziedzic/facebook