"Policja jest brutalna, nie chcemy jej tu". Ogień na szwedzkich ulicach


W Sztokholmie piątą noc podpalano samochody i wszczynano burdy. - Nie mamy nic do stracenia. Policja jest brutalna i nie chcemy jej tutaj - mówią młodzi imigranci, którzy uczestniczą w zamieszkach. Powodem zajść jest rosnące niezadowolenie środowisk imigranckich, spowodowane bezrobociem i redukcją przywilejów socjalnych. Winą za sytuację obarczają rząd.

W czasie piątej nocy zamieszek na przedmieściach Sztokholmu podpalono dziewięć samochodów, a także dwie szkoły i komisariat policji, Zatrzymano osiem osób, nikt nie został ranny. Niespokojnie było m.in. przedmieściu Rinkeby, gdzie od początku tygodnia odnotowano wiele incydentów. Wokół stojących w ogniu samochodów zgromadziło się 300-500 osób. Strażacy szybko ugasili ogień w budynkach dwóch szkół, na przedmieściu Tensta oraz w pobliżu Husby, gdzie wybuchły zamieszki. Poprzedniej nocy strażacy informowali, że byli wezwani do ok. 90 różnych pożarów.

Hokej nie dla imigrantów

To największe protesty w Szwecji od lat. Kolorowe, zadbane przedmieścia zmieniły się w ciągu kilku ostatnich dni w miejsce protestów i burd, wszczynanych głównie przez młodych ludzi obcego pochodzenia. Sceny z zajść przypominają to, co działo się w Londynie w 2011 roku czy w Paryżu w 2005 r. Dlaczego szwedzka ulica protestuje? Obecnie imigranci stanowią ok. 15 procent populacji. Większość z nich wykonuje prace fizyczne, nawet wśród drugiego pokolenia trudno znaleźć "białe kołnierzyki". Poziom zamożności jest bardzo różny pomiędzy rodowitymi Szwedami i imigrantami. Widać to nawet w sympatiach sportowych: podczas pierwszej nocy zamieszek wielu Szwedów świętowało zwycięstwo w hokeju na lodzie. Z kolei najpopularniejszym sportem wśród imigrantów jest piłka nożna - wielu mówi, że nie gra w hokeja, bo sprzęt i strój są dla nich zbyt drogie.

"Winny rząd". Antyimigrancka partia rośnie w siłę

Wielu winą za zamieszki obarcza centroprawicowy rząd sprawującego od siedmiu lat władzę premiera Fredrika Reinfeldta. Reinfeldt obniżył podatki i zredukował przywileje społeczne. Dzięki temu Szwecja cieszy się dużym wzrostem gospodarczym, ale jednocześnie rośnie poczucie społecznej niesprawiedliwości i nierówności. Społeczeństwo stało się podzielone - na przedmieściach miast tworzą się imigranckie, biedne getta, gdzie bezrobocie jest dwa razy większe niż wśród rodowitych Szwedów. Rośnie tam też poziom przestępczości. Ostatnie badania rządowe pokazują, że wśród imigrantów w wieku 16-29 lat jedna trzecia ani się nie uczy, ani nie pracuje. Reinfeldt broni swojej polityki. - Przedmieścia płoną, a Szwedzcy Demokraci (antyimigracyjna prawicowa partia-red.) próbuje na tym robić tanią politykę - powiedział. Lider partii, Jimmie Akesson odbija piłeczkę: - Kiedy rząd zrozumie, że to, co się dzieje w Sztokholmie to jego wina? - pytał. Sondaże jednak pokazują, że większość Szwedów wciąż jest za utrzymaniem liberalnej polityki imigracyjnej. W 2012 roku Szwecja przyjęła prawie 44 tysiące uchodźców, którzy mogą liczyć na lekcje języka, zakwaterowanie i pomoc w sprowadzeniu rodzin. Większość uchodźców pochodzi z Syrii, Afganistanu i Somalii. To jednak powoduje coraz większe wydatki państwa. Coraz częściej pojawiają się więc głosy, że Szwecja powinna zaostrzyć prawo imigracyjne - domaga się tego wspomniana Szwedzka Demokracja, która zyskuje w sondażach. Obecnie plasuje się na trzecim miejscu i ma coraz większe szanse na silną reprezentację w parlamencie po wyborach, które odbędą się w przyszłym roku.

"Szwedzi nigdy nie uznają mnie za Szwedkę"

Niepokoje, które wybuchły ostatnio, rozpoczęły się po zastrzeleniu przez policję 69-letniego mężczyzny w Husby. Policja twierdzi, że mężczyzna był uzbrojony w maczetę i strzelała w obronie koniecznej. Najpierw odbył się pokojowy marsz, którego uczestnicy żądali zbadania sprawy. Władze nie odpowiedziały jednak na te apele. - Najpierw to była zabawa - opowiada jeden z młodych ludzi, który pojawił się na ulicach Husby. - Ale gdy zobaczyłem policjantów z pałkami, spychających kobiety i dzieci z ulicy, to się wściekłem - dodaje. Według niektórych mieszkańców dzielnicy, policjanci mieli nazywać protestujących "małpami". - Nie mamy nic do stracenia. Policja jest brutalna i rasistowska. Nie chcemy jej tutaj - mówi inny imigrant z Husby.

Młodzi narzekają, że nie mogą znaleźć pracy, a za posiadanie nawet niewielkiej ilości narkotyków dostają wyroki, które rzucają cień na ich całe życie. Skazanie zaciera się dopiero po 10 latach. - Moja córka przychodzi ze szkoły i mówi, że dzieci nie chcą się z nią bawić, bo jest ciemnoskóra - mówi Maria Petersson, 39-letnia pielęgniarka pochodząca z Etiopii. - Jestem i Etiopką, i Szwedką, ale nigdy nie będę uznawana za Szwedkę przez samych Szwedów. Dla nich jestem po prostu kolejną imigrantką - dodaje.

Autor: jk//kdj / Źródło: Reuters, Radio Sweden, PAP