"Poległy" na wyborach, czy poradzą sobie ws. Brexitu? Sondażownie na cenzurowanym


Na miesiąc przed referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w UE sondaże są podzielone w przewidywaniu wyników głosowania. Dokładność brytyjskich sondażowni pozostaje tematem do dyskusji. - Kluczowa będzie mobilizacja wyborców - podkreślają eksperci i przestrzegają przed wyciąganiem pochopnych wniosków.

Badania opinii publicznej wykazały w ostatnich dniach lekką przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii we Wspólnocie, ale szeroki - sięgający nawet kilkunastu punktów procentowych - rozdźwięk między wynikami badań telefonicznych i internetowych sprawia, że więcej uwagi niż wynikom sondaży poświęca się ich metodologii.

Wątpliwe wyniki sondaży

Dokładność brytyjskich sondażowni pozostaje tematem dyskusji po tym, jak większość z nich błędnie przewidziała wyniki ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych, zaniżając w prognozach wynik zwycięskiej Partii Konserwatywnej, a sugerując wyższe niż rzeczywiste poparcie dla opozycyjnej Partii Pracy. Na dzień przed tamtym głosowaniem większość badań wskazywała, że wybory nie przyniosą jednoznacznego rozstrzygnięcia, a w ich wyniku powstanie parlament niezdolny do rządzenia Wielką Brytanią. Po podliczeniu głosów okazało się, że Partia Konserwatywna Davida Camerona nie tylko poprawiła swój wynik, ale uzyskała samodzielną większość, bez koalicyjnych Liberalnych Demokratów. Podobne wątpliwości towarzyszą kampanii przed czerwcowym referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE: sondaże telefoniczne i internetowe pokazują bowiem zupełnie inne wyniki. Jeśli wierzyć tym pierwszym, zwolennicy pozostania we Wspólnocie mają komfortową przewagę sięgającą nawet kilkunastu punktów procentowych, jeśli tym drugim - losy głosowania wciąż dalekie są od rozstrzygnięcia, a sympatycy Brexitu mogą nawet być na lekkim prowadzeniu.

Kluczowa mobilizacja

Eksperci komentujący przebieg kampanii przestrzegają przed wyciąganiem daleko idących wniosków z pojedynczych badań opinii publicznej, które niemal codziennie są publikowane w brytyjskich gazetach. - Liczba nagłówków prasowych mówiących o przewadze tych, którzy chcą dalszego członkostwa w Unii Europejskiej, wynika nie ze zmiany nastrojów społecznych, lecz z przewagi badań telefonicznych w ostatnich dniach - przekonywał John Curtice, jeden z wiodących socjologów badających unijne referendum. Jak argumentował podczas prezentacji w Królewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych Chatham House, nastroje w poszczególnych grupach wyborców wydają się raczej być stosunkowo niezmienne, a wahania tych nastrojów są na granicy błędu statystycznego. - Kluczowa będzie mobilizacja wyborców, czyli to, kto faktycznie pójdzie do urn 23 czerwca - podkreślał Matthew Goodwin z Uniwersytetu Kent, zaznaczając, że "ta kampania wyjątkowo nie polega na przekonywaniu do swoich racji, lecz na mobilizowaniu tych, którzy myślą podobnie". - Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, w której zwolennicy Unii Europejskiej pojadą w eurosceptyczne regiony kraju i usłyszą: ależ tak, przecież macie rację - tłumaczył.

Imigracja istotną kwestią przy decyzji

Goodwin zaznaczył, że największą szansą zwolenników wyjścia z UE na zdobycie poparcia i przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść jest skupienie się na atakowaniu rządu za wysoki poziom imigracji do Wielkiej Brytanii. Od 2004 roku liczba mieszkańców kraju, którzy urodzili poza granicami Wielkiej Brytanii, wzrosła z 5,3 miliona (9 proc. populacji) do 8,3 miliona (13 proc.). Populacja Polaków wzrosła w tym czasie z niespełna 50 tys. w momencie otwarcia granic do blisko 853 tys. obecnie. - Skupienie się na tym komunikacie może zachwiać poparciem dla dalszego członkostwa - ocenił ekspert. Według badań Ipsos Mori 48 proc. Brytyjczyków uważa kwestię imigracji za "bardzo istotny" czynnik w podejmowaniu decyzji o tym, jak głosować w referendum. 55 proc. respondentów uważa, że rząd powinien mieć całkowitą kontrolę nad imigracją, nawet jeśli miałoby to oznaczać wyjście z UE. Tego zdania jest też co piąty wyborca, który generalnie chciałby pozostania we Wspólnocie.

Referendum pod koniec czerwca

Zdaniem ekspertów wśród kluczowych czynników, które zadecydują o ostatecznym wyniku, będą m.in. wydarzenia na terenie kraju w tygodniach bezpośrednio poprzedzających referendum, zdolność do poparcia swych argumentów analizami eksperckimi, a także frekwencja wśród najmłodszych wyborców, którzy są w przeważającej większości zwolennikami UE, lecz rzadziej chodzą na wybory. Z kolei interwencje liderów innych państw, w tym m.in. prezydenta USA Baracka Obamy, nie odegrają większej roli. Głosowanie w brytyjskim referendum w sprawie dalszego członkostwa w UE rozpocznie się o godz. 7 (godz. 8 w Polsce) w czwartek 23 czerwca i potrwa do godz. 22 (godz. 23 w Polsce); wówczas w 382 lokalnych centrach w całej Wielkiej Brytanii rozpocznie się liczenie głosów. Oficjalny wynik zostanie ogłoszony w ratuszu miejskim w Manchesterze w piątek, 24 czerwca, rano.

Autor: jaz//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Raporty: