Podłożył bombę Polakom, stanie przed sądem


30-letni John Smyth, oskarżony o podłożenie bomby rurowej przed domem zamieszkanym przez polską rodzinę w Antrim, stanie w listopadzie przed sądem karnym - postanowił w sobotę sąd pokoju w Ballymena w Irlandii Północnej.

Policja aresztowała go i przesłuchała w związku z ładunkiem wybuchowym znalezionym w środę rano na zewnętrznym parapecie okiennym domu w głównie protestanckim osiedlu Antrim-Steeple. Policja informowała, że bomba była nieuzbrojona, natomiast media twierdzą, że mogła wybuchnąć.

Jaka podaje stacja BBC, przed sądem pokoju Smytha oskarżono o produkcję materiałów wybuchowych z intencją wyrządzenia szkody innym. Z uwagi na to, że Smyth może wpływać na świadków lub usuwać dowody rzeczowe, sąd zdecydował o zatrzymaniu go w areszcie. W listopadzie sąd karny wstępnie oceni materiały dowodowe i zdecyduje o dalszym postępowaniu.

"Nie jest żadnym zagrożeniem"

Adwokat Smytha powiedział w sądzie, że nie jest on chory na psychozę maniakalno-depresyjną i nie jest żadnym zagrożeniem dla polskiej społeczności ani w ogóle dla obcokrajowców. Według adwokata, Smyth niedawno targnął się na swe życie. Smyth jest z zawodu ochroniarzem. W tym roku ubiegał się o mandat radnego z ramienia współrządzącej w Irlandii Płn. protestanckiej Demokratycznej Partii Ulsteru, ale go nie zdobył. Na wiadomość o aresztowaniu partia zawiesiła go w prawach członka.

W marcu Smyth miał sam być celem ataku, gdy podobnego typu bombę rurową wrzucono mu przez okno do sypialni. Ładunek wybuchł, ale mężczyzna nie odniósł obrażeń. Konsul honorowy RP w Irlandii Płn. Jerome Mullen powiedział, że tłem tamtego zamachu było ubieganie się przez Smytha o mandat radnego; jako kandydat w wyborach występował przeciwko handlarzom narkotyków.

Według Mullena Smyth jest synem mężczyzny, który w latach 70. w okresie ostrego konfliktu w Irlandii Płn. między katolikami a protestantami był skazany za terroryzm; w więzieniu odsiedział pięć lat.

Źródło: PAP