Państwo Islamskie przyznaje się zamachów w Egipcie


Egipska filia dżihadystycznego ugrupowania Państwo Islamskie przyznała się do przeprowadzenia czwartkowych skoordynowanych ataków na cele wojskowe i policyjne na półwyspie Synaj, w których zginęło co najmniej 27 osób. Islamiści z egipskiej filii IS przyznali się do zamachów za pośrednictwem Twittera.

Ataki miały miejsce w stolicy prowincji Synaj Północny, Al-Arisz, a także w pobliskiej miejscowości Asz-Szajch Zuwajjid oraz w mieście Rafah przy granicy ze Strefą Gazy.

Według władz co najmniej jeden samochód pułapka eksplodował przed bazą wojskową, a z moździerzy ostrzelano hotel, policyjny klub i kilkanaście posterunków wojskowych, a także oddział wojska. Zdaniem służb medycznych rannych w atakach zostało co najmniej 60 osób.

Rzecznik egipskiego wojska Ahmed Samir oskarżył Bractwo Muzułmańskie o zorganizowanie zamachów. W krótkim oświadczeniu zwrócił uwagę, że czwartkowy akt terroru jest odpowiedzią na ostatnie sukcesy egipskich sił bezpieczeństwa w walce z ugrupowaniami islamistycznymi na Synaju.

Pogrzebani pod gruzami

Władze przewidują, że bilans śmiertelnych ofiar ataków jeszcze wzrośnie, ponieważ baza wojskowa, uszkodzona najpierw przez wybuch samochodu, została następnie ostrzelana z moździerzy. Ostrzał zniszczył budynki znajdujące się na terenie bazy, grzebiąc ludzi pod gruzami.

Na terenach, gdzie doszło do zamachów, od października ub. roku obowiązuje stan wyjątkowy i godzina policyjna. Ogłoszono je po tym, gdy w ataku islamistów na posterunek zginęło kilkudziesięciu egipskich żołnierzy. Północna część półwyspu Synaj uważana jest za matecznik antyrządowej rebelii islamistycznej w Egipcie. Częstotliwość zamachów na siły bezpieczeństwa w tym rejonie drastycznie wzrosła od czasu odsunięcia przez armię w lipcu 2013 roku Mohammeda Mursiego, wywodzącego się z Bractwa Muzułmańskiego prezydenta Egiptu. Islamistyczni bojownicy twierdzą, że ataki są odwetem za krwawe represje władz i wojska po obaleniu Mursiego.

Gwałtowne protesty

Od kilku dni sytuacja nie tylko na Synaju, ale także w innych częściach Egiptu pozostaje napięta z powodu gwałtownych protestów, organizowanych z okazji czwartej rocznicy wybuchu antyrządowych demonstracji z 2011 r.

Rozpoczęta wówczas społeczna rewolta zakończyła wieloletnie dyktatorskie rządy prezydenta Hosniego Mubaraka. Krytycy obecnego prezydenta, byłego dowódcy sił zbrojnych Abd el-Fataha es-Sisiego, zarzucają mu, że za jego rządów w Egipcie powrócił autorytaryzm. Wcześniej w czwartek grupa ok. 100 kobiet zorganizowała protest w Kairze przeciwko śmieci aktywistki Szaimy Sabag i 25 innych, rzekomo zabitych przez siły bezpieczeństwa podczas demonstracji upamiętniających rewolucję z 2011 r.

Autor: MAC\mtom / Źródło: PAP