"On powiedział, co zrobił". Mowy końcowe w procesie Cosby'ego


Słowa Billa Cosby’ego pokazują, że zastawił pułapkę na Andreę Constand, wykorzystał jej zaufanie przed podaniem środków odurzających i napastował seksualnie – powiedział w Pensylwanii prokurator na zakończenie procesu znanego komika oskarżonego o odurzanie kobiet i gwałt na jednej z nich.

- Panie i panowie, on powiedział, co zrobił, to jest prosta praktyka w przypadku przestępstw na tle seksualnym – mówił prokurator w wygłoszonej przed sądem mowie końcowej. Prokurator powoływał się na słowa Cosby’ego, który odpowiadając na pytania policjantów o to, czy kiedykolwiek odbył stosunek płciowy z Andreą Constand, stwierdził, że "nigdy we śnie, ani po przebudzeniu". Zdaniem prokuratora taka odpowiedź wskazuje na to, że dopuścił się przestępstwa. Obrońca Billa Cosby’ego wskazywał na to, iż wersja wydarzeń Constand, która miała zostać seksualnie wykorzystana przez jego klienta, jest niespójna i motywowana chęcią osiągnięcia korzyści finansowych poprzez oskarżenie komika. Prokurator odpierał zarzuty obrony o niespójne zeznania Constand, twierdząc, że ofiary przemocy seksualnej często mają problemy z przypomnieniem sobie każdego szczegółu. Obrona utrzymuje, że do spotkań Cosby’ego z Constand dochodziło za obopólną zgodą.

Oskarżony

79-letni komik Bill Cosby oskarżony jest o to, że po tym, jak zaprosił do siebie młodą kobietę, której miał udzielać porad dotyczących rozwoju kariery, podał jej środki psychotropowe i wykorzystał seksualnie, gdy była odurzona. Jedyną oskarżycielką w sprawie kryminalnej wobec Cosby'ego jest Andrea Constand, która utrzymuje, że została wykorzystana w domu komika na przedmieściach Filadelfii w 2004 roku.

Constand jest jedną z dziesiątek kobiet zarzucających aktorowi stosowanie takich metod zniewalania i seksualnego wykorzystywania kobiet. Jednak tylko sprawa Constand jest wystarczająco "świeża", aby mogła być rozpatrywana w procesie karnym. Zarzuty, którym Cosby całkowicie zaprzecza, już zakończyły jego karierę.

Autor: js/mtom / Źródło: Reuters