Obrabowana Kim Kardashian opuściła już Paryż. Pytania się mnożą, rodzina milczy

Aktualizacja:

Amerykańska gwiazda telewizji Kim Kardashian w nocy z niedzieli na poniedziałek została napadnięta w jednej z luksusowych rezydencji w Paryżu i okradziona z biżuterii wartej miliony dolarów - podaje agencja Reutera, powołując się na informacje policji. Według najnowszych informacji amerykańska gwiazda reality show, po złożeniu zeznań, odleciała prywatnym odrzutowcem do USA.

Według źródła w paryskich służbach do ataku doszło około trzeciej nad ranem w poniedziałek.

Przebrani za policjantów, grozili jej bronią

Do rezydencji, w której przebywała Kardashian, weszło pięciu niezidentyfikowanych mężczyzn przebranych za policjantów. W czasie napaści mieli też na twarzach narciarskie maski.

Według źródeł zaangażowanych w śledztwo, cytowanych m.in. przez agencję Reutera i AFP, po tym, jak napastnicy wdarli się do apartamentu gwiazdy, wycelowali w Kardashian broń, przykładając ją do skroni kobiety, związali celebrytkę grubą taśmą klejącą, po czym wrzucili do wanny w łazience. Wcześniej zabrali jej dwa telefony komórkowe.

Według CNN skradziona została szkatułka z biżuterią wartą około 6 mln euro i zaręczynowy pierścionek, który otrzymała od Kany'ego Westa wart 4 mln euro. Nie wiadomo, czy skradzione precjoza były własnością celebrytki, czy też zostały wypożyczone na pokazy w ramach paryskiego tygodnia mody.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Kim Kardashian West (@kimkardashian) 29 Wrz, 2016 o 12:40 PDT

Francuska rozgłośnia France-Info podaje jednak, że wartość skradzionych przedmiotów, których spis Kardashian przekazała policji, wynosi ok. 16 milionów euro.

Kobieta nie została poturbowana. Cytowana przez stację CNN asystentka telewizyjnej gwiazdy Ina Treciokas napisała w krótkim oświadczeniu, że jest ona "bardzo roztrzęsiona, ale nie doznała fizycznej krzywdy".

Stacja CNN, która powołuje się na swoje źródło we francuskim MSW, podaje z kolei, że nim złodzieje dotarli do celu, sterroryzowali pracownika rezydencji. Mieli go zakuć w kajdanki i zagrozić, że go zabiją, jeżeli nie wskaże im drogi do apartamentu Kardashian.

Magazyny plotkarskie w USA informują, że w czasie incydentu Kim była pozbawiona ochrony, jako że jej "goryle" obsługiwali pozostałe, bawiące w stolicy Francji, członkinie celebryckiej rodziny.

Po dokonaniu kradzieży złodzieje zbiegli - według medialnych doniesień uciekli na rowerach - i nie wiadomo, czy policja wpadła już na jakiś ich ślad.

Kanye przerwał koncert

Gdy dochodziło do napaści, mąż Kardashian - Kanye West - uczestniczył w koncercie w ramach Meadows Festival w Nowym Jorku. Poinformowany o incydencie w Paryżu, natychmiast przerwał show, przeprosił słuchaczy, mówiąc, że ma "nagły wypadek domowy" i opuścił scenę.

Nie wiadomo, czy dzieci pary - 3-letnia córka i 10-miesięczny syn - były razem z matką w rezydencji, gdy doszło do napadu. Według portalu TMZ, Kim miała prosić napastników, aby jej nie zabijali, bo jest matką małych dzieci.

Kim Kardashian i jej siostry, Kourtney Kardashian oraz Kendall Jenner, od kilku dni przebywały w Paryżu na zaproszenie Paris Fashion Week. Wiadomo, że przed napaścią gwiazda reality show była gościem pokazu Balenciagi. Wcześniej gościła na pokazie Givenchy.

CNN w rozmowie z francuskim ministrem spraw wewnętrznych dowiedział się, że Kardashian po złożeniu zeznań odleciała z Paryża do USA prywatnym odrzutowcem.

Znana paryska rezydencja

"The Guardian" podkreśla, że Kardashian zatrzymała się w luksusowej rezydencji, która często staje się domem bogatych i sławnych gości. Kamienica zlokalizowana jest w drogiej VIII dzielnicy Paryża. Zatrzymywali się tutaj m.in: Leonardo DiCaprio, Madonna, Prince czy rosyjski miliarder Roman Abramowicz.

Jedna noc w rezydencji kosztuje ok. 15 tys. euro.

Opozycja upolitycznia napad

Paryscy politycy już wykorzystują napad w debacie publicznej. Liderka opozycyjnej partii Republikanie, Natalie Kosciusko-Morizet, na antenie radia Europe-1 powiedziała, że winę za napaść ponosi lewicowa administracja francuskiej stolicy.

- Jest to wielkie ostrzeżenie przed wzrostem przestępczości w Paryżu. Można robić całą tę kampanię wokół hasła "Kocham Paryż"… jednak brutalność, jaką wykazali się napastnicy Kim Kardashian jest w centrum uwagi serwisów informacyjnych - powiedziała Kosciusko-Morizet. Mer miasta Anne Hidalgo zaatakowała z kolei tych, którzy „kreują kontrowersje”, wykorzystując incydent do korzyści politycznych. - Jest to bardzo rzadki przypadek, do którego doszło w przestrzeni prywatnej. Nie poddaje on w wątpliwość jakości pracy ani policji, ani służb bezpieczeństwa w paryskiej przestrzeni publicznej - powiedziała mer. Wezwała także polityków wszystkich środowisk do "aktów odpowiedzialności" zwłaszcza w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie. Hidalgo stwierdziła również, że budowanie kontrowersji wokół tego typu zdarzeń szkodzi wizerunkowi Paryża, który został poważnie naruszony listopadowymi i styczniowymi atakami terrorystycznymi. Dodała, że krytyka władz w takim momencie uderza w cały sektor turystyczny, tworząc realne zagrożenie dla 500 tys. miejsc pracy w sektorze turystki w regionie Ile-de-France.

- Potępiam atak, którego ofiarą padła pani Kim Kardashian ostatniej nocy w hotelu. Ma ona pełne moje wsparcie oraz zawsze będzie mile witana w Paryżu. Mam pełną świadomość, że policja zrobi wszystko, żeby szybko zidentyfikować sprawców oraz zleceniodawców tego aktu - powiedziała Hidalgo.

Autor: adso,tmw//rzw / Źródło: Reuters, CNN, PAP