Nowoczesne fregaty dla bankrutującej Grecji?

 
Pierwsza francuska fregata FREMM - AquitaineDCNS

Cztery nowoczesne fregaty po okazyjnej cenie i z odroczoną płatnością? Wiele państw skusiłoby się na taką ofertę. Zrobiła to też Grecja, która ma do obrony setki wysp, a jej główny rywal - Turcja, systematycznie modernizuje swoją flotę. Problem tkwi w tym, że Ateny bankrutują, a mimo to chcą kupić okręty od Francuzów. Paryż i Ateny są krytykowane przez niemiecki biznes, który stara się zapobiec sprzedaży okrętów wartych ponad miliard euro.

Władze w Atenach muszą sobie obecnie radzić z najgorszym kryzysem finansów publicznych w historii. Bez ciągłej pomocy zagranicznej kraj dawno już by zbankrutował, jednak dzięki miliardowym zastrzykom od państw strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego Grecja ciągle utrzymuje się na powierzchni.

Pomimo dramatycznej sytuacji rząd w Atenach nie zapomina o wojsku, które z racji złych stosunków z Turcją ma bardzo duże wpływy w państwie. We wrześniu świat obiegły informacje podane przez grecki portal zajmujący się sprawami wojskowymi, że Grecja ma zamiar pozyskać od USA kilkaset czołgów M1A1 Abrams i inne pojazdy wojskowe, co może kosztować setki milionów dolarów.

Kup Pan fregatę

Okazuje się, że poza zakupami w USA Ateny od ponad roku prowadzą rozmowy z Paryżem odnośnie zakupu czterech najnowocześniejszych francusko-włoskich fregat FREMM.

Francja jest przy tym zdeterminowana w zdobywaniu zamówień dla swoich stoczni, które w okresie kryzysu nie mają najlepszych wyników. Między innymi dla tego uparcie forsowano sprzedaż okrętów desantowych Mistral Rosji. W przypadku greckiej transakcji, chcąc ją sfinalizować nawet wobec tragicznej sytuacji finansowej Grecji, Paryż zaproponował wyjątkowo korzystną ofertę.

Według niemieckiego "Der Spiegla", okręty mają zostać sprzedane po zaniżonej cenie 300 milionów euro sztuka, wobec około 500 milionów, które muszą wyłożyć floty Francji i Włoch. Dodatkowo płatność zostałaby odroczona na pierwsze pięć lat po sprzedaży, a Grecja miałaby możliwość zwrotu okrętów marynarce francuskiej, gdyby nie mogła za nie zapłacić albo zmieniła zdanie na ich temat.

Interesy jawne i ukryte

Jak pisze "Der Spiegel", ujawnione fragmenty umowy wywołały oburzenie niemieckiego biznesu. Przedstawiciele firm mieli wysłać list do Angeli Merkel z prośbą o interwencję. Niemcy wskazują przy tym, że pieniądze niemieckich podatników wydane na ratowanie budżetu Grecji, w końcu trafią do kontrolowanej przez państwo francuskiej firmy.

- Niemieckie stocznie nie dostają żadnych zamówień, a DCNS i greckie stocznie są utrzymywane przy życiu przy pomocy subsydiów, czyli prawdopodobnie dzięki pieniądzom niemieckich podatników - ma twierdzić koncern ThyssenKrupp w liście do kanclerz. Parlamentarzysta socjaldemokratów Uwe Beckmeyer wezwał Merkel, aby "powstrzymała swojego kolegę Sarkozy'ego".

Niemiecki biznes protestuje też z obawy o swoje interesy. Niemieckie stocznie przez dekady dostarczyły bowiem okręty do Grecji i były również rozpatrywane jako dostarczyciel nowych fregat. Jednak wielka afera z okrętem podwodnym zbudowanym w Niemczech, którego grecka flota nie chciała odebrać przez cztery lata z powodu serii problemów technicznych, osłabiła pozycję Niemców.

Źródło: Spiegel

Źródło zdjęcia głównego: DCNS