Nowe tropy ws. zamachu w Bangkoku. Na nagraniu inni podejrzani

Policja szuka już trzech osóbEPA / Reuters TV

Dwie doby po zamachu na hinduistyczną świątynię w Bangkoku policja wciąż nie wie, kim był podejrzany o przeprowadzenie ataku mężczyzna, którego zdjęcia opublikowano we wtorek. Kierowca rikszy, który twierdzi, że wiózł podejrzanego, powiedział telewizji CNN, że rozmawiając przez telefon nie mówił po tajsku. Policja poinformowała w środę, że poszukiwani są też dwaj inni mężczyźni widoczni na monitoringu.

We wtorek, dzień po zamachu na hinduistyczną świątynię, w wyniku którego zginęły 22 osoby, a 123 zostały ranne, służby udostępniły zdjęcia młodego mężczyzny podejrzewanego o podłożenie bomby.

Na nagraniu widać młodego człowieka, który wygląda na około 30 lat, ubrany jest w żółty t-shirt. Siada na ławce przed świątynią w centrum Bangkoku po tym, jak wstaje z niej ubrany w czerwoną koszulkę inny mężczyzna. Po chwili ubrany na żółto zdejmuje wyraźnie wypełniony plecak i spokojnie oddala się w nieznanym kierunku. Chwilę później ma miejsce wybuch.

Policję zainteresowało zachowanie mężczyzny, który jako pierwszy siedział na ławce. Służby uznały, że on oraz stojący obok osobnik w białej koszuli zasłaniali podejrzanego w momencie, gdy ten porzucał plecak. Obaj miejsce zdarzenia opuszczają chwilę przed głównym podejrzanym. Także oni są poszukiwani.

Wcześniej służby informowały, że są przekonane, że podejrzany nie działał sam.

Nie wiadomo kim był ubrany na żółto mężczyzna. Służby podejrzewają, że był obcokrajowcem. W środę opublikowano jego portret pamięciowy. Telewizja CNN dotarła do 47-letniego kierowcy rikszy Kasema Pooksuwana, który twierdzi, że wiózł podejrzanego po zamachu. Przyznał on, że nie sądzi, aby osoba, którą widać na nagraniu, była Tajem. - Kiedy wysiadał wciąż był bardzo spokojny, wyglądał na normalnego klienta. Nie śpieszył się w ogóle - mówi Kasem. Został on wcześniej przesłuchany przez policję.

Zamach w Bangkoku

Wśród 22 ofiar śmiertelnych poniedziałkowego wybuchu jest ośmioro obcokrajowców. 123 osoby zostały ranne.

Do eksplozji doszło przed hinduistyczną świątynią w centrum Bangkoku. Żadna organizacja nie przyznała się do zamachu. Władze nie obarczyły też żadnej grupy odpowiedzialnością za wybuch, który ich zdaniem miał zaszkodzić gospodarce. Według dowódcy armii generała Udomdeja Sitabutra nie przypomina on pod względem taktyki ataków separatystów z południa Tajlandii.

[object Object]
Wybuch w Bangkoku. Co najmniej 12 osób nie żyjeTwitter
wideo 2/1

Autor: kło//gak / Źródło: Reuters TV, CNN

Źródło zdjęcia głównego: EPA / Reuters TV

Raporty: