Afrykańskie mocarstwo wybierze prezydenta. Rywalizacja obudzi demony?


Sobotnie wybory prezydenckie w Nigerii okrzyknięto najważniejszym wydarzeniem politycznym w Afryce w 2015 roku. Będą też najważniejszą elekcją w Nigerii odkąd po dekadach wojskowych dyktatur, pod koniec ubiegłego wieku generałowie zwrócili władzę cywilom.

Nigeria jest afrykańskim mocarstwem obok Egiptu i RPA. W zeszłym roku wyprzedziła w statystykach RPA i została ogłoszona najbogatszym krajem kontynentu. Mimo swego bogactwa pochodzącego z eksportu ropy naftowej, Nigeria jest także jednym z krajów o największych nierównościach społecznych.

Na listach najbogatszych ludzi w Afryce od lat dominują Nigeryjczycy, ale ogromna większość ich rodaków wiedzie życie nędzarzy. W Nigerii mieszka ok. 200 mln ludzi, co oznacza, że co piaty Afrykanin jest Nigeryjczykiem i choćby z tego powodu skutki politycznych burz w Nigerii są odczuwane w całej Afryce Zachodniej.

Wydarzenie polityczne Afryki 2015 roku

Tegoroczne wybory uznano za wyjątkowo ważne głównie dlatego, że po raz pierwszy w 55-letniej historii tego kraju szanse urzędującego prezydenta i przywódcy opozycji uznaje się za wyrównane i po raz pierwszy rządząca partia może stracić władzę nie w wyniku zamachu stanu lecz werdyktu wyborczego. Zjawisko to, uznawane za dowód demokratycznej dojrzałości, w Afryce należy wciąż do rzadkości, choć zdarza się coraz częściej i rządzące partie traciły władzę wyborach choćby w Ghanie czy Senegalu.

Wybory prezydenckie w Nigerii uznano za ważne także dlatego, że zmierzą się w nich rywale, którzy rywalizując o władzę mogą wywołać wszystkie demony, prześladujące ten kraj od pierwszego dnia jego niepodległości. Cała niemal historia Nigerii naznaczona jest konfliktami między zamieszkaną przez muzułmanów północą, a chrześcijańskim południem. Podział religijny - muzułmanów jest mniej więcej tyle samo, co chrześcijan - nakłada się na etniczny i regionalny: północ to ludy Fulani, Hausa czy Kanuri, południe – Jorubowie, Ibo czy Ijaw.

"Rotacyjny" prezydent

Ilekroć władzę sprawował muzułmanin z północy, na prześladowania narzekali chrześcijanie z południa. I na odwrót. Religijnych i etnicznych waśni nie udało się stłumić nawet wojskowym tyranom, którzy rządzili w Nigerii w latach 1966-1979 i 1983-1999. Olusegun Obasanjo, emerytowany generał i dyktator w latach 1976-79, który w 1999 roku, przejął od wojskowych władzę jako cywilny prezydent postanowił, że w imię narodowej zgody, przynajmniej w jego rządzącej Ludowej Partii Demokratycznej (PDP), władza będzie przechodzić między północą i południem co dwie prezydenckie kadencje. Zgodnie z obietnicą, Obasanjo - Joruba i chrześcijanin z południa - w 2007 roku przekazał władzę swojemu wiceprezydentowi Umaru Musie Yar’Adua - Fulaniemu i muzułmaninowi z północy. Rotację zakłóciła śmierć Yar’Aduy w 2010 roku. Zastąpił go wiceprezydent Goodluck Jonathan, Ijaw i chrześcijanin z południa.

Oburzyło to elity muzułmańskiej północy uważające, że chrześcijanin z południa kradnie przyznany im czas pełnienia władzy. Uznały w Jonathanie uzurpatora, kiedy ten w wyborach w 2011 roku zdecydował się walczyć o prezydenturę i nie ustąpił miejsca muzułmaninowi, a rządząca PDP nie miała innego wyjścia, jak tylko poprzeć swojego przywódcę.

Jonathan zwyciężył, zdobywając dwie trzecie głosów. Zdobył sobie zwolenników wśród zniechęconych do polityki Nigeryjczyków jako polityk spoza skompromitowanych korupcją elit i wyłamujący się z narzuconych przez elity porządków.

Zawód Nigeryjczyków

Czteroletnia, pierwsza kadencja Jonathana rozczarowała jednak Nigeryjczyków. Prezydent nie uzdrowił, jak obiecywał, gospodarki i już po pierwszych próbach reform zarzucił je, kiedy spotkały się ze społecznymi protestami. Nie wyplenił też korupcji - Nigeria od lat zajmuje jedno z trzech czołowych miejsc na czarnej liście najbardziej skorumpowanych państw świata - a na dodatek właśnie za jego rządów na północnym wschodzie kraju wybuchło powstanie dżihadystów z ruchu Boko Haram.

Co gorsza dla Jonathana, frakcyjne walki zaczęły rozsadzać rządzącą PDP, a rozłamowcy, w tym wielu wpływowych partyjnych dygnitarzy i gubernatorów, wraz z opozycyjnymi działaczami założyli nowy ruch – Kongres Postępowy (APC) i postanowili wystawić do wyborów prezydenckich 72-letniego Muhammadu Buhariego, wojskowego dyktatora z lat 1983-1985, uchodzącego w Nigerii za przedstawiciela północy, polityka uczciwego, zdecydowanego i surowego wroga korupcji.

Zagrożenie ze strony Boko Haram

Wybory wyznaczono pierwotnie na połowę lutego, a sondaże przepowiadały, że obaj główni rywale, Jonathan i Buhari, mają równe szanse, przy czym notowania Buhariego rosną. Kiedy na początku lutego wybory zostały przełożone na koniec marca, zwolennicy Buhariego alarmowali, że prezydent opóźnia elekcję, by dać sobie więcej czasu na kampanię i odebrać inicjatywę opozycji.

Oficjalnie wybory zostały opóźnione, ponieważ z powodu trwającej rebelii Boko Haram wojsko odmówiło gwarancji bezpieczeństwa w dniu elekcji. Zamiast wyborów, na rozkaz Jonathana nigeryjskie wojsko, wraz ze ściągniętymi na pomoc oddziałami z Czadu, Nigru i Kamerunu, a także kilkuset najemnikami z RPA, ruszyło do ofensywy przeciwko Boko Haram. W kilka tygodni sprzymierzone wojska rozgromili partyzantów, z którymi nigeryjscy żołnierze nie potrafili sobie poradzić w ciągu ostatnich 10 lat. Samozwańczy kalifat został zajęty przez rządowe wojska, a z ponad 40 kontrolowanych przez dżihadystów miast zostały im dwa-trzy, w tym ich stolica, Gwoza.

Wyborczy pojedynek

Opozycja oskarża Jonathana, że najpierw specjalnie tolerował Boko Haram, by osłabić politycznie północ, a teraz przeszedł do natarcia żeby w laurze zwycięzcy zdobyć wyborcze głosy. Wygrana w prezydenckiej elekcji może okazać się jednak trudniejsza niż wojna w buszu. Aby w niej zwyciężyć nie wystarczy zdobyć większość głosów, ale trzeba jeszcze zapewnić sobie co najmniej 25 proc. głosów w dwóch trzecich z 36 stanów kraju.

Obaj rywale nie dopuszczają nawet myśli o swojej przegranej, a znawcy tej części Afryki obawiają się powyborczych rozruchów, zwłaszcza na północy kraju, gdyby Buhari miał przegrać. Cztery lata temu po wyborczym pojedynku między Jonathanem i Buharim zginęło prawie 1000 ludzi.

Autor: pk//gak / Źródło: PAP

Raporty: